Zawsze zastanawiam się, jak bardzo stanowisko polityczne wobec naszego nazwijmy to „przyjaciela”, musi łączyć się zdecydowanie z pewną pozą w wierze. Chodzi mi oczywiście o uklęknięcie przed wysokim dygnitarzem, pocałowaniem go w dłoń i gdyby tylko można było – do połysku polakierować buty „przyjaciela”. Po raz kolejny bez żadnego przygotowania, z uśmiechem na twarzy i z przemówieniem powalającym nawet set kilowego słonia – wylatuje olbrzymia delegacja aby sobie porozmawiać.
Poziom przemówień, doskonale poznaliśmy – prezydent Komorowski raczy nas nimi raz na jakiś czas, chyba dobrze. Może ktoś mnie uszczypnie, tak że się obudzę. Raz za razem, wieje nudą i brakiem przygotowania. Jeśli poprzednik prezydenta Komorowskiego był niemedialny, to obecny prezydent bije chyba wszystkich swoim poziomem medialnym. Uśmieszek, dyskusja kilkugodzinna o niczym – krótko, zabieg medialny aby pokazać się, że coś się robi i załatwia.
Co załatwiono po wizycie za oceanem ? Może to kogoś zdziwi, niestety nic. Widziałem przepiękny uścisk dłoni, taki wysunięty z gracją byłego marszałka, a obecnie prezydenta. Były kamery, flesze, fotoreporterzy – zabrakło jak zwykle konkretów. Jestem ciekawy, czy prezydent Komorowski raczył zapytać dlaczego to firmy niemieckie budowały w Iraku całą infrastrukturę, nie Polacy – którzy ginęli za wojnę z dyktaturą. Czy raczył zapytać o wizy. Chyba nie raczył, skoro po spotkaniu wmawiał wszystkim o tym dlaczego nam się one nie należą.
Pytanie krótkie - po co tam pojechano ? Wycieczka, dobry wizerunkowy spektakl, udawanie że się coś robi, reprezentowanie na arenie międzynarodowej ? Pytam. Odpowiedzi nie uzyskam.
czwartek, 9 grudnia 2010
sobota, 23 października 2010
Łódzka szopka – Trzech wspaniałych
Niespodziewana wizyta, niczym z czasów secesyjnych filmów, ważna dla naszego narodu prawie tak jak set dni ustaw i reform obiecanych przez całą trójkę. Trzech wspaniałych łączy coś więcej niż czynny udział w polityce. Każdy jeden wyrobił sobie listę obietnic, wpadek, gaf. Stojąc w liberalnym rzędzie widzimy od lewej Pana Komorowskiego, Tuska i Schetynę. Choć kolejność może być nieco inna, jeśli się tak dobrze przyjrzeć.
Widzimy jak jeden uśmiecha się lepiej i dosadniej od drugiego, trzeci natomiast myśli nad przemówieniem który jak senna kołysanka utuli do snu społeczeństwo. Jeden podaje drugiemu rękę, trzeci ją przybija od góry, wspólnie zjednoczeni idą w jednym szeregu. Spojrzeń miłości nie brakuje, bo też trójca jest jakby nietykalna i najwspanialsza z wszystkich stąpających po ziemi.
Z tyłu tam ktoś jakby podpowiada, co należy robić – to na uszko podpowiadają sobie, za ile sekund przytulić się do siebie z żalu. Ktoś dał cynk, przyjechała kolejna kamera – relacja na żywo, więc i niespodziewana wizyta stała się jakby spodziewana. Uścisków nie ma końca, są też łzy i kwiaty. Ktoś przyniósł znicz, tych z krzyżem przepędzono na ostatnie miejsca. Ktoś tam krzyczy, ktoś kogoś popchnął. Dużo samochodów, dziennikarzy, z ochrony liczna reprezentacja– spontaniczna akcja, więc tak mało fotoreporterów tylko setka.
Ktoś z magnetofonem z okrzykami „Boże coś …” nie dokończył swej frazy, bo wszystko ma być idealnie i perfekcyjnie. Wszystko ma być dograne, przecież tak spontaniczna wizyta nie zdarza się zbyt często. Setki zdjęć, łzy i żal – kilka nowych serc zostało kupionych
Widzimy jak jeden uśmiecha się lepiej i dosadniej od drugiego, trzeci natomiast myśli nad przemówieniem który jak senna kołysanka utuli do snu społeczeństwo. Jeden podaje drugiemu rękę, trzeci ją przybija od góry, wspólnie zjednoczeni idą w jednym szeregu. Spojrzeń miłości nie brakuje, bo też trójca jest jakby nietykalna i najwspanialsza z wszystkich stąpających po ziemi.
Z tyłu tam ktoś jakby podpowiada, co należy robić – to na uszko podpowiadają sobie, za ile sekund przytulić się do siebie z żalu. Ktoś dał cynk, przyjechała kolejna kamera – relacja na żywo, więc i niespodziewana wizyta stała się jakby spodziewana. Uścisków nie ma końca, są też łzy i kwiaty. Ktoś przyniósł znicz, tych z krzyżem przepędzono na ostatnie miejsca. Ktoś tam krzyczy, ktoś kogoś popchnął. Dużo samochodów, dziennikarzy, z ochrony liczna reprezentacja– spontaniczna akcja, więc tak mało fotoreporterów tylko setka.
Ktoś z magnetofonem z okrzykami „Boże coś …” nie dokończył swej frazy, bo wszystko ma być idealnie i perfekcyjnie. Wszystko ma być dograne, przecież tak spontaniczna wizyta nie zdarza się zbyt często. Setki zdjęć, łzy i żal – kilka nowych serc zostało kupionych
Etykiety:
donald tusk,
Kaczyński,
Komorowski,
Łódź,
polityka,
Schetyna
czwartek, 21 października 2010
Odmowa zaproszenia na „dywanik” prezydenta
Oznacza tylko i wyłącznie jedno, kolejny asumpt tuby propagandowej. Prezydent Komorowski zwykł raczyć nas swoimi dobrymi radami. Szkoda, że nie zrobił tego przed zabójstwem w Łodzi. Kiedy opowiadał o tym „jaka wizyta, taki zamach” nie dostrzegł ostrej retoryki w swojej wypowiedzi. Teraz prawdopodobnie zmieni się wszystko, zmieni się bo tak wypada. Zmieni się oczywiście na obrazku medialnym.
Odmowa przyjęcia zaproszenia przez Jarosława Kaczyńskiego, będzie kolejną batalią wytoczoną przez polityków partii rządzącej i media. Przez następne dni będziemy słyszeć o tym, że wina leży tylko i wyłącznie po stronie opozycji – bo ta nie zamierza się zmienić. Będziemy karmieni znowu tym, od czego mieliśmy przecież odejść. Gdzie warsztat dziennikarski, gdzie etyka którą wszyscy grzecznie charakteryzują najlepszych publicystów. Tylko że Ci publicyści będą nadal wmawiać społeczeństwu nienawiść, którą kieruje się tylko i wyłącznie opozycja.
Zaproszenie prezydenta Komorowskiego, to nic innego jak wystawianie spektaklu politycznego. Zaproszenie na dywanik, dobry wuj i ojciec narodu będzie udzielał wskazówek jak należy postępować i żyć etycznie – w pełni moralnie. Ten sam wuj, który zwykł trzymać ustawy ważne dla kraju w zamrażarce sejmowej i źle mawiać o byłym prezydencie.
Z jednej strony odmowa była już z góry przewidziana, z drugiej strony przyjąć ją tzn. skazać media na mesjanistyczne informacje o olbrzymich sukcesach. Z dobra złego, nic z tego nie wynika.
500 dni reform ucieka.
Odmowa przyjęcia zaproszenia przez Jarosława Kaczyńskiego, będzie kolejną batalią wytoczoną przez polityków partii rządzącej i media. Przez następne dni będziemy słyszeć o tym, że wina leży tylko i wyłącznie po stronie opozycji – bo ta nie zamierza się zmienić. Będziemy karmieni znowu tym, od czego mieliśmy przecież odejść. Gdzie warsztat dziennikarski, gdzie etyka którą wszyscy grzecznie charakteryzują najlepszych publicystów. Tylko że Ci publicyści będą nadal wmawiać społeczeństwu nienawiść, którą kieruje się tylko i wyłącznie opozycja.
Zaproszenie prezydenta Komorowskiego, to nic innego jak wystawianie spektaklu politycznego. Zaproszenie na dywanik, dobry wuj i ojciec narodu będzie udzielał wskazówek jak należy postępować i żyć etycznie – w pełni moralnie. Ten sam wuj, który zwykł trzymać ustawy ważne dla kraju w zamrażarce sejmowej i źle mawiać o byłym prezydencie.
Z jednej strony odmowa była już z góry przewidziana, z drugiej strony przyjąć ją tzn. skazać media na mesjanistyczne informacje o olbrzymich sukcesach. Z dobra złego, nic z tego nie wynika.
500 dni reform ucieka.
Etykiety:
jaroslaw kaczynski,
Komorowski,
polityka,
prezydent
Subskrybuj:
Posty (Atom)