Cały ten spektakl nie miał by miejsca, gdyby nie olbrzymia złość dręcząca polityków zarówno partii rządzącej jak i opozycji. Delikatność sprawy wymagała przede wszystkim uszanowania zarówno tych którzy krzyż chcą zostawić, jak i tych którym ten krzyż przeszkadza. Wyjść z tej sytuacji było tak dużo, że nie zdecydowano się na żadne z nich. Wina leży raz po stronie premiera, dwa prezydenta elekta, trzy prezydenta miasta, cztery Kościoła katolickiego, pięć opozycji.
Naprawdę można było spokojniej.
1. Pozostawić krzyż, do czasu postawienia symbolicznego pomnika. Prosili o to politycy opozycji, zgodzili się na przeniesienie – „krzyżem nie walczyli”. Pomysł upamiętnienia, zarówno ofiar katastrofy jak i symboliki solidarności, jakoś przepadł.
2. Uroczyście w pochodzie(procesji), na którym czele widzielibyśmy rodziny ofiar tragedii, przenieść krzyż na miejsce godne.
Komunizm wraca, użycie gazu w tłum „fanatyków”. Poczekajmy, wieczorami podobno usuwało się krzyże.
wtorek, 3 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Uroczyście w pochodzie(procesji)"
OdpowiedzUsuńPrzecież krzyż miał być przeniesiony uroczyście w Procesji. Potem miała się odbyć całodobowa adoracja krzyża, a następnie pielgrzymi mieli go wziąć na Jasna Górę.
Ale genetyczni patrioci i prawdziwi katolicy nie dopuścili do tego.
Piszę o obopólnej zgodzie, w tym przypadku użycie siły to nie zgoda.
OdpowiedzUsuńŻadnego użycia siły nie było. Prawdziwi katolicy nie pozwolili katolickiemu księdzu, wykonującemu polecanie katolickiej kurii na przeprowadzenie katolickiej procesji.
OdpowiedzUsuń