sobota, 31 lipca 2010

Remont Sejmu

Ciąć wydatki w celu poprawy finansów publicznych powinno się zaczynać od siebie. Oczywiście te błagalne życzenie jest niemożliwe do spełnienia, gdyż nasi reprezentanci muszą przecież wygodnie pracować. Wygodnie tzn. w wymienionych obiciach foteli aby posłowie nie skarżyli się na brak komfortu – widzimy przecież jak czasem sala plenarna jest całkiem pusta. Już znamy przyczynę tej dziwnej absencji. Oczywiście na samych obiciach się nie skończy.

Wymianie zostanie poddana elektryka, widocznie tak częste używanie tych wszystkich włączników musiało dać owoc pracy - eksploatacja, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Co to takiego sytuacja kryzysowa ? A no głosowanie na pełnej szybkości, tutaj posłowie mogą się pochwalić sprawnością fizyczną. Wielokrotnie udało się kilku posłom zagłosować za czterech, ten swoisty rekord nie został jeszcze pobity. Tak więc elektryka może być.

Polepszyć ma się także akustyka, bowiem nie słychać już krzyków z ostatnich ław sali plenarnej. Inwektywy rzucane przez pierwszych w szeregu jako tako jeszcze słychać. Natomiast szybka riposta w stylu „skandal” bądź „hańba” nie łapie echa, po wakacjach ma się to zmienić.

Podsumowując, koszt prac wykonanych podczas wakacji posłanek i posłów ma wynieść ok. 3 mln złotych. Fakt remontu może nie być tak rozchwytany przez media jak np. wypłacane odszkodowania dla poszkodowanych w tegorocznej powodzi.

Załóżmy iż na rodzinę odszkodowanie wyniesie skromne 6000zł. Za remont Sejmu można by było wypłacić 500 rodzinom odszkodowania.

piątek, 30 lipca 2010

Sekuła nie ukręcił głowy

Pod naciskiem gradobicia politycznego z obu stron opozycji, przewodniczący komisji hazardowej musiał się poddać na kilka dni. Nowe fakty, które wyszły na jaw z ust posłanki Kempy – mogą zastanawiać. Jeśli tak bardzo się spieszy Platformie aby do wyborów samorządowych pozamykać wszystkie „niewygodne” sprawy, nie będzie nic stało na przeszkodzie zamknięcia komisji hazardowej. Wydawać by się mogło iż niewygodnym byłoby omawiać tak dziwne zbiegi okoliczności, jak spotkania na cmentarzu czy wspólny golf na Florydzie. Jak tak można przed wyborami, w trybie wyborczym więc należy zburzyć mosty za sobą – tym razem to nie przenośnia.

Ostateczny raport z uwzględnionymi poprawkami, których członkowie komisji wnieść nie mogli miał być zatwierdzony w dniu dzisiejszym. Raport jeszcze ciepły bo wysłany tuż po północy, przewodniczący musiał być naprawdę „pod presją” ażeby o takiej godzinie wysyłać ważne dokumenty – do tego drogą mailową. Godne podziwu, lecz nie dla społeczeństwa które domaga się wyjaśnienia prawdy, tylko dla partyjnych kolegów, koleżanek.

Grzegorz Schetyna, dziś Marszałek Sejmu RP, pojawił się kilkakrotnie w wypowiedziach poseł Kempy. Brakuje ważnych dokumentów, które być miały niezwykle ważne w dochodzeniu śledczych. Brakuje, a przewodniczący nie zamierza zabiegać o ich udostępnienie. Poddano również przewodniczącego pod dokładne udzielenie odpowiedzi – dlaczego tak bardzo zależy i zależało (głosowanie w grudniu) aby tych dokumentów nie udostępniać. Jeśli się mylę proszę poprawcie mnie. Bo ja to widzę dość wyraźnie – Grzegorz Schetyna najpierw odwołany, teraz piastuje drugi urząd w państwie. Nieco niewygodnym byłoby poruszanie tej kwestii na forum publicznym.

Na dzień dzisiejszy czekamy, komisja jeszcze pracuje. Wydaje się jednak iż długo to nie potrwa. Wnioski z prac komisji będą jednoznacznie wskazywały na przeciek ze strony Kamińskiego i CBA, błędy w toku legislacyjnym za rządów Prawa i Sprawiedliwości .

A dowody ? Po co …

czwartek, 29 lipca 2010

Dokumenty o UFO

Temat może nieco śmieszyć, może też wywołać pewną niepewność – bo przecież nie możemy być sami w tym wielkim, stworzonym przez Boga, wszechświecie. Dlaczego więc komentując tą nudną politykę, nie pokusić się choć raz o niespodziewane ? Z tym niespodziewanym, to tak nie do końca. Bowiem pewien włoski eurodeputowany, domaga się ujawnienia wszelkich dokumentów oznaczonych klauzulą „top secret” – dotyczących niezidentyfikowanych obiektów latających. Tak więc nieco odbiegający od polityki temat, ma z polityką wiele wspólnego.

Pamiętam, przy każdych wyborach za oceanem, zawsze pytano o ujawnienie co kryje słynna strefa 51. Kandydaci na prezydenta, oczywiście z pełną świadomością nieodtajnienia, śmiało wygłaszali obietnice, iż każdy obywatel dowie się jakie tajemnice skrywają tajne projekty, siedziby – które są pilnie strzeżone. Jak wiemy katastrofa w Roswell , niesie za sobą pewien bieg zdarzeń. Przez kilkadziesiąt lat wmawiano opinii publicznej iż był to zwykły balon, świadkowie jednak nie potwierdzali tej dziwnej wersji. Kilka katastrof, codziennie w Internecie nowe filmy nagrane czymkolwiek – byleby było widać dziwny obiekt.

Fakt, to że coś nam lata nad głowami każdego dnia i jest nazywane jako niezidentyfikowany obiekt latający – może co najmniej przerażać. Jakie to „coś” ma zamiary, czy różni się wyglądem od istot ludzkich, skąd to „coś” jest. Pytań wiele, odpowiedzi bardzo mało.

Czy te polityczne domaganie się, może coś zmienić ?

środa, 28 lipca 2010

Niewyjaśnianie sprawy – czekać należy

Czym jak niewyjaśnianiem sprawy, lub jej utknięciem w dziwnym punkcie, jest brak kluczowych odpowiedzi na wiele pytań. Czym innym jest fakt prowadzenia „wspólnego” śledztwa katastrofy Smoleńskiej – na pół i pół, dzieląc jeszcze te pół na jedno pół. Wariacja śledcza, szczątki samolotu wciąż leżą w Rosji – mimo dochodzenia internautów w sprawie rzekomo innej części nie należącej do TU-154. Media milczą, warto więc nieco uspokoić atmosferę rzucając odrobinę informacji raz w tygodniu. Odczytano kolejną część zapisów czarnych skrzynek. Wydawać by się mogło, że zapis został już odczytany w możliwie najlepszy sposób i więcej się już nie dowiemy – nic bardziej mylnego. Znowu jakieś przecieki, ktoś coś pisnął, ktoś tam coś powiedział. Chcemy konkretów, nie domniemanych i urwanych części z całości.

Czekać, tylko to jest powtarzane jak mantra wśród polityków, szczególnie tych rządzących. Czy należy naciskać na prokuraturę Rosyjską ? Ależ nic podobnego. Należy siedzieć cichutko i prosić listownie o kolejną garść nowin, prosząc lecz mając tą świadomość iż strona naszych sojuszników w dochodzeniu prawdy może się obrazić. Więc co należy robić ? Ano nic, bo jakże tak można prosić się o cokolwiek.

Czekać, po raz kolejny, bo to sprawa wyjątkowa i wymagająca „czasu”. Wydawało mi się, że jeśli ginie Prezydent czyjegoś kraju i najważniejsze osoby w państwie to właśnie priorytetem jest dochodzenie prawdy. Po raz kolejny chyba jestem wyjątkowym człowiekiem, bo przecież to chyba nikogo już nie interesuje. Po tych kilku miesiącach sprawa powinna być już wyjaśniona, powinniśmy poznać przyczyny tej katastrofy.

Zamiast międzynarodowego śledztwa mamy wspólne śledztwo, wspólne nieco inaczej. Zamiast odpowiedzi na kluczowe pytania, mamy odpowiedzi na to czy prezydent miał alkohol we krwi. Źle zabezpieczone miejsce katastrofy, doskonale przygotowana wizyta premiera – doskonała pod względem wizerunkowym.

Ot co, zgoda buduje – nie naciskajmy na śledczych.

wtorek, 27 lipca 2010

Styl wypowiedzi - Janusz Palikot

Zmęczony ciągłym wizerunkowym wrzaskiem Pana Palikota, poświęciłem nieco czasu na odszukanie tych „wisienek na torcie” czyli wypowiedzi, dość kontrowersyjnych – z których słynie poseł. Dlaczego społeczeństwo nie reaguje na tego typu wypowiedzi, dlaczego moralnie zmuszeni do przestrzegania najwyższych wartości dziennikarze bawią się naszym umysłowym kosztem. Wreszcie, dlaczego klub parlamentarny jest tak bierny w poczynaniach posła Palikota – być może łatkę pupila ciężko jest oderwać od rękawa premiera.

Cytat: „Marta i Jarosław powinni przeprosić wdowy po zmarłych za to, że Lech wymusił lądowanie, a oni zginęli. W miejsce tego słyszymy sterty obelg. I słyszymy o milionowych polisach, mieszkaniu w pałacu - wstyd i hańba! Gówno wybiło! ”

Naprawdę tak trudno powstrzymać się od literackich przenośni, posługiwać się słownictwem zdecydowanie nie pasującym do reprezentanta naszego parlamentu. Przecież poseł, powinien świecić przykładem – świeci, lecz w kontekście bycia celebrytą.


Cytat: „Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy, a skórę wystawimy na sprzedaż.”

Komentarz jest zdecydowanie zbędny. Poziom reprezentowanej dyskusji jest, no właśnie jaki jest każdy widzi.


Cytat: „ Gosiewski żyje. Widziano go na peronie we Włoszczowej, jak zmagał się z Ruskimi, ale dał radę. Trzeba ekshumacji wszystkich zwłok, bo być może Rosjanie je porwali i dziś przetrzymują na granicach dawnego imperium. Tak, jesteśmy szaleni. Jesteśmy wariatami – to Nasze Życie. ”

Wypowiedzi z dosłownie kilku tygodni. Cytatów można przytoczyć tyle, ile dni w Polskiej polityce uczestniczy Janusz Palikot. Powątpiewanie w stan zdrowia byłego prezydenta Kaczyńskiego, stawianie pytań – o substancje we krwi prezydenta, czy jest alkoholikiem. Naprawdę nie wiem od czego to zależy, od wykształcenia – wrodzonej kultury osobistej – wychowania rodziców, nie mam zielonego pojęcia. Wiem jedno, to jest żenujące i żałosne.

poniedziałek, 26 lipca 2010

To tylko jeden człowiek - Janusz Palikot

Jak w szachowym pacie, posłowie Prawa i Sprawiedliwości szukają wyjścia – skazani na niebywały remis. Mowa oczywiście o komisji, lub zespole który ma wyjaśnić katastrofę smoleńską. Jeden człowiek, tylko jedna osoba jest w stanie zburzyć stoicki spokój, dmuchając w olimpijski płomień – na nowo go zapalając i gasząc. Czy naprawdę nie można sobie poradzić z jednym posłem Palikotem ?

Walka o prawdę, o każdą nową informację – szukając odpowiedzi na których jej brak jesteśmy dzisiaj skazani. W skrócie, coś dobrego co pomoże wyjaśnić tą niewątpliwą tragedię kwietniową. Oczywiście można mieć wątpliwości natury politycznej. Czy zespół został powołany do trzymania tarczy, czy dzierżąc w ręku topór urąbać nieco słupka procentowego partii rządzącej. Logicznym jest fakt, iż samym zespołem i wieczną walką o smoleńską prawdę – wyborów wygrać się nie da. Lecz czy dążenie do prawdy nie zostanie zatrzymane w punkcie nie wyjścia lecz wejścia. Wejścia do zespołu Janusza Palikota.

Niewątpliwa w tym zasługa medialnych hien rozrywki, które pokazując występy politycznego kabaretu w wykonaniu posłów „w wiecznym humorze” napawają się wspaniałym przedstawieniem. Takie zachowanie medialne jest dość przejrzyste i odczytać z nich można jasny przekaz – dajcie nam polityka z pierwszych stron gazet, który przynosi do sejmu gadżety erotyczne, a my go chętnie pokażemy. Szkoda, że zamiast kary wizerunkowej – społeczeństwu się to podoba, klaskać do rytmu kolejnych skeczy, jest tylko nagroda w postaci – więcej, my chcemy więcej. Wybaczcie za dość pomieszaną logikę, lecz sprawa jest dość pomieszana. To przecież tylko jeden człowiek …

sobota, 24 lipca 2010

Powrót do wizerunkowej walki - PiS

Od kilku dni zadaję sobie to pytanie. Jako wyborca, byłem przekonany o olbrzymiej kilkuset stopniowej rotacji medialnej i wizerunkowej. Oczywiście w politykę miłości nie wierzyłem, albo nie chciałem wierzyć. Bowiem, polityka jest tą sferą życia publicznego w której należy uderzyć pięścią w stół, głośno krzyczeć na wiejskiej, bronić swego zatrzymując wagony z węglem czy wysypywać zboże na tory. Kiedyś tak było – społeczeństwu się to podobało. Było to swego rodzaju połączenie rozrywki z polityką.

Kiedyś tak było, owszem, lecz informacja nie mogła być manipulowana – zabiegi wizerunkowe w tedy nie działały tak mocno, jak działają dzisiaj. Przerzucając pilotem kanały, wpisując co raz to inne portale informacyjne, racząc swój słuch radiowymi programami – wiedzieliśmy więcej, otrzymywaliśmy jasny przekaz. Dziś stosowane zagrywki wizerunkowe sprawiają iż partia opozycyjna, odbiegająca normami socjotechnicznymi od innych partii jest na skraju przepaści. Oczywiście istnieje ten słynny „żelazny elektorat”, jednak to nie pozwala wygrać wyborów.

Potrzebne jest przebicie medialne, występy z gadżetami w postaci mapek – słupków, pielęgniarki która będzie oskarżać rząd, nauczyciela który powie o podwyżkach, studenta który zapyta gdzie obiecane zniżki. Potrzebujemy ostrej wymiany zdań, retoryki jaką prowadzono kiedyś. Jednym słowem, potrzebujemy twardej polityki – czasami bezczelnej i ostrej, lecz z medycznego punktu widzenia będzie lekarstwem na zastój opozycji. Gdzie są : Kurski, Cymański, Ziobro – kiedyś Dorn. Takich ludzi nam potrzeba, inaczej będzie tylko „Żelaźnie” a to odrobinę za mało.

piątek, 23 lipca 2010

Polityk nauczyciel – Julia Pitera

Wypijając kolejną kawę, dosypując nieco więcej cukru, postanowiłem zagłębić się w lekturę biograficzną naszych ministrów. Otóż, tu moje wielkie zdumienie, większość ministrów i czołowych polityków to nauczyciele. Oczywiście nie mam tutaj żadnych obiekcji, prywatnie traumatyki edukacyjnej nie przeżywałem. Zastanawia mnie jednak erudycja poszczególnych osób, znajomość tematów zupełnie nie związanych z kierunkiem kształcenia.

Wybitny specjalista w rządzie Donalda Tuska do walki z korupcją, z wykształcenia polonistka – Julia Pitera. Pomińmy może ostatnią wypowiedź w TVN24, gdzie gościem był również poseł Mularczyk. Dyskutowano o tym gdzie powinno się naprawiać rządowe samoloty, Julia Pitera znajomością tematu zaskoczyła gdyż wiedziała czym lata prezydent Francji. Fakt ten pomińmy, tak jak osiągnięcia Pani Minister. Poniżej przykład małej hipokryzji.

Cytat: „To niesłychane żeby w wolnym państwie, premier dzielił ludzi na lepszych i gorszych. I mówił gdzie są Polacy słusznie i niesłusznie. Gdzie Polacy myślą dobrze a gdzie źle. Kto myśli prawidłowo, kto myśli nieprawidłowo. ”

Wypowiedź odnosiła się do premiera Kaczyńskiego i słynnego podziału w roku 2007. Dziennikarze wychwytując pewne lapsusy, hipokryzję, haki i przedmioty sporu chyba o tej wypowiedzi zapomnieli.

Wypowiedź Bronisława Komorowskiego przed wyborami, temat poruszał na salonie24 Pan Łukasz Warzecha.

Cytat: „ A co jeśli Pan jednak przegra?
Wygram. Wierzę w mądrość Polaków. „



Czy to hipokryzja ? Czy już poczucie nietykalności medialnej …

czwartek, 22 lipca 2010

Lech Wałęsa – rzekomy agent część trzecia

Cokolwiek zostało udowodnione w sądzie, zapadło orzeczenie, jest święte i nie powinno być przedmiotem polemiki. Tak wykreowana ówczesna maksyma, zamyka prawnie usta buntownikom. Zamyka lecz nie knebluje. Historia wymaga czasu, wymaga także poświęcenia w dociekaniu prawdy.

3. Prawda ukryta w orzeczeniu

Głównym argumentem przeciwników teorii agenturalnej Lecha Wałęsy, jest orzeczenie Sądu Lustracyjnego. Adherenci prezydenta zapomnieli jednak o kilku kwestiach, zawartych w wyroku sądu.

Cytat: „ „poza trzeciorzędnymi, budzącymi najzupełniej w tej sytuacji zasadnicze wątpliwości dokumentami nie ma - oprócz wypisu z rejestru byłej SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Lecha Wałęsy jako tajnego współpracownika o pseudonimie „Bolek” z byłą SB ”. Sędzia dodał, że materiał dowodowy pozwala na "graniczące z pewnością stwierdzenie, że najprawdopodobniej materiały oryginalne na temat współpracy Wałęsy nigdy nie istniały.” (…) w 1982 roku - SB fałszowała własne akta, by skompromitować Wałęsę nie tylko w społeczeństwie polskim i w "Solidarności", ale także za granicą.”

Tak więc zgodnie z orzeczeniem Sądu, dokumenty były fałszowane więc sprawy nie było. Pozostała więc kwestia zabranych dokumentów, dlaczego do tej pory Lech Wałęsa ich nie oddał. Skoro wszystkie dokumenty to doskonałe fałszerstwo, czego się więc bać ?


Występuje również pewna interpretacja okoliczności zdarzeń z 2000r. Pisze o tym na swoim blogu Krzysztof Wyszkowski. Otóż :

Cytat: „1. Sąd orzekał w trybie karnym, czyli miał obowiązek interpretacji istniejących wątpliwości na korzyść osoby lustrowanej.
2. Sąd orzekał w trybie wyborczym, co uniemożliwiało przeprowadzenie normalnej procedury - Rzecznik Interesu Publicznego nie miał czasu na poszukiwanie dowodów i świadków, a Sąd musiał tak przyspieszyć przebieg postępowania, by zdążyć z ogłoszeniem orzeczenia w nieprzekraczalnym terminie.
3. Sąd orzekał na podstawie ustawy lustracyjnej, która została tak skonstruowana, żeby praktycznie uniemożliwić udowodnienie agenturalności (w składzie Trybunału Konstytucyjnego, który decydował o treści tej ustawy większość mieli byli współpracownicy komunistycznej policji politycznej.
4. Niemożliwa była apelacja od orzeczenia z powodu braku terminu (tryb wyborczy kończył się w chwili przeprowadzenia wyborów).
5. Obok procesu Lecha Wałęsy równolegle przebiegał proces Aleksandra Kwaśniewskiego, co, wobec faktu, że on również został zarejestrowany jako tw SB, kładło na sędziach SL odpowiedzialność za konsekwencje wyeliminowania urzędującego i byłego prezydenta. Trudno się więc dziwić, że sędziowie wyznaczeni do rozpatrywania sprawy nie sprostali swoim obowiązkom. ”



Przy pierwszym wpisie użytkownik salonu24 „AlterNemo” zasugerował abym posłużył się pewną wykładnią prawną. Co z przyjemnością, na prośbę użytkownika uczynię.

Cytat: „Dlaczego wobec L.Wałęsy nie wszczęto z urzędu postępowania karnego na podstawie art. 276 kk?

Art. 276 - Kto niszczy, uszkadza, czyni bezużytecznym, ukrywa lub usuwa dokument, którym nie ma prawa wyłącznie rozporządzać, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.

Osoby, które, posiadając stosowną wiedzę, spowodowały zaniechanie wszczęcia postępowania karnego, powinny ponieść konsekwencje karne z tytułu dyspozycji art. 231 kk (niedopełnienie obowiązku służbowego).”



Opierając się na polskim prawie, jesteśmy w pewnym pacie. Otóż, istnieje orzeczenie Sądu Lustracyjnego, z którym należy się zgadzać. Z drugiej jednak strony doskonale wiemy, iż prezydent nie zwrócił kompletnej teczki z dokumentami – co podlega kk. Sąd Lustracyjny stwierdził, iż dokumenty były w przewadze fałszowane – co miało na celu kompromitację prezydenta. Dlaczego więc prezydent nie zwrócił „fałszowanych” dokumentów ?

środa, 21 lipca 2010

Lech Wałęsa – rzekomy agent część druga

Przełamane tabu było zazwyczaj asumptem do kolejnej walki, toczonej na drodze prawnej. Kilkakrotnie, na pytania dziennikarzy, politycy oraz czołowi działacze odpowiadali z olbrzymim przekonaniem swojej racji. Oparta na doświadczeniu opozycyjnym, bliską współpracą z prezydentem, własną opinią, wewnętrznym przeczuciem oraz dowodami. Warto więc, powołując się na udzielone wywiady, przytoczyć kilka wypowiedzi ludzi, którzy mieli odwagę zaprotestować.

2. Wypowiedź, kluczem prawdy

Znane, czasami cenione osobistości „kwiatu politycznego” polemizują z wizerunkiem prezydenta. Bowiem media, wykreowały szlachetną i nieskazitelną opinię o Panu Wałęsie, trudno więc walczyć jednostkowo o całkowitą prawdę. Zazwyczaj „głos z tłumu” jest odbierany jako atak na bohatera wolności, przytacza się jego zasługi, przypomina wyrok sądu lustracyjnego. Ciężko jest więc bohatersko poznać bohatera, kim książkowo jest.

Anna Walentynowicz. Nazywana świętą Solidarności, współzałożycielka Solidarności. Każdy zapewne zna jej życiorys na pamięć. Prawdą jest, iż to ta osoba była źródłem strajków w stoczni.
Cytat: „Jest to agent i zdrajca, i nie ma innej definicji. Ja nie będę tu nic komentować”


Krzysztof Wyszkowski. Działacz opozycji, inwigilowany przez SB. Uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej.
Cytat: „Lech Wałęsa jest podłym kłamcą, który nie ma odwagi opublikować dokumentów, które ukradł z archiwum Urzędu Ochrony Państwa i broniąc się przed ujawnieniem własnej agentury próbuje oskarżać ludzi uczciwych”


Janusz Korwin Mikke. Polski polityk, opozycjonista. Internowany w marcu 1982 roku. Inicjator uchwały lustracyjnej.
Cytat: „ …to o czym Ja wiem od roku 1981, czyli od 27 lat, że Pan Wałęsa był agentem SB”


Marek Suski. Polski polityk. Współtwórca partii Prawo i Sprawiedliwość.
Cytat: „Niech Wałęsa nie zasłania się sądowym wyrokiem. Przecież był współpracownikiem SB”



Kolejna wypowiedź może być traktowana niezbyt wiarygodnie. Gdyż trudno o zaufanie do byłych współpracowników i funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa. Cytat pochodzi z zeznań przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, sprawa Krzysztofa Wyszkowskiego.

Janusz S. . Były funkcjonariusz MO w Gdańsku.
Cytat: „Do 1974 r. prowadziłem teczkę pracy i personalną Lecha Wałęsy jako TW Bolek . Jego współpraca z SB od chwili pozyskania między 15 a 17 grudnia 1970 r. była intensywna przez 3-4 miesiące. Spotkania z nim oficerów prowadzących odbywały się kilka razy w tygodniu, a w jednym przypadku 2-3 razy dziennie. Do czerwca 1971 r. Wałęsa dostał za współpracę 20 tys. zł, przy średniej pensji stoczniowca 1600 zł ”


Wspaniałym ukazaniem nastroju społeczeństwa polskiego, była wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Brak jakichkolwiek odpowiedzi na wiele pytań związanych z przeszłością prezydenta Wałęsy, poczuwają nas do odpowiedzialności za doszukiwanie prawdy. Czy prawda nam się należy ?

Cytat: „ Znam tą prawdę niezależnie od lektury książki historyków IPN. (…)Czy społeczeństwu należy się papka informacyjna, czyli kłamstwo, czy demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda? - Otóż ja mówię jasno - demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda, nawet, jeżeli jest trudna.”

wtorek, 20 lipca 2010

Lech Wałęsa – rzekomy agent część pierwsza

Sporadycznie wracający temat, czasami uznawany za tabu, którego nie należy w żaden sposób poruszać. Temat rzeka, bowiem „krzyczących” za a nawet przeciw jest całkiem sporo. Wynika to również z pewnym utożsamianiem się z Solidarnością. Każdy kto wniósł swój wkład w walkę o wolną Polskę, chciałby w końcu wiedzieć – kim tak naprawdę jest bohater stawiany na piedestale wolności. Trudno pokusić się na bezpośrednią odpowiedź, jednak najważniejsze są fakty – z których można sobie ułożyć całkiem logiczną układankę.

1. Argument w „dokumentach”

Największym argumentem w ustach tych, którzy uważają iż pomnik ze spiżu ma w pewnych chronologicznych miejscach dziury, są dokumenty – właściwie były, bo po dziś dzień ich nie zwrócono. Wniosek o wgląd do teczki prezydenta Wałęsy zrealizowano, po czym teczkę zwrócono niekompletną. Po jakimś czasie – dokładnie podczas trwania prezydentury Kwaśniewskiego, doszło do spisu dokumentów.

Cytat: „Za zezwoleniem Kwaśniewskiego komisja powołana w UOP otworzyła pakiety i dokonała spisu znajdujących się w nich dokumentów. Z dokumentu tego jasno wynikało, że wielu dokumentów wypożyczonych przez prezydenta Wałęsę brakuje: „do chwili obecnej nie zostały zwrócone do UOP następujące materiały przekazane Lechowi Wałęsie wymienione w protokole z dnia 5.06.1992 r.:
1) teczka nr I – zawierająca materiały dot. agenturalnej działalności Lecha Wałęsy,
2) teczka nr II – zawierająca materiały jak wyżej,
3) teczka nr III – zawierająca notatki i doniesienia agenturalne od Lecha Wałęsy,
4) teczka nr IV – zawierająca dokumenty rejestracyjne Lecha Wałęsy (…) teczka nr VI – zawierająca między innymi pokwitowania L. Wałęsy i odbioru wynagrodzenia za działalność agenturalną”. Wedle innego fragmentu sprawozdania komisji: „W tomach archiwalnych brak jest spisów zawartości oraz kart w ilości: w tomie II – 14 kart; w tomie III – 20 kart; w tomie IV – 99 kart; w tomie V – 17 kart; w tomie VI – 27 kart”.

Po otrzymaniu sprawozdania Siemiątkowski pisał do prezydenta Kwaśniewskiego: „nie zostały zwrócone do chwili obecnej m.in. dokumenty dotyczące agenturalnej działalności Lecha Wałęsy, notatki i doniesienia agenturalne od Lecha Wałęsy, jego dokumenty rejestracyjne, pokwitowania Lecha Wałęsy na odbiór wynagrodzenia za działalność agenturalną, analiza sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. „Bolek”, ekspertyzy kryminalistyczne i inne, a także materiały dokumentujące przepływ korespondencji między Lechem Wałęsą w okresie sprawowania przez niego funkcji Prezydenta a UOP”.”



Całkiem sporo brakuję, tak więc zastanawiam się w jakim ferworze walki o wolność, można zgubić lub zawieruszyć taką ważną dokumentację. Tłumaczyć więc można to na wiele sposobów, tłumaczyć tak jednak nie bronić. Bronić należałoby prawdy, w myśl maksymy najlepszą obroną jest atak. Liczne apele o zwrot dokumentów, odbijają się od byłego prezydenta jak echo od gór izerskich. Już jedno pismo wystosowano.

Cytat: „24 września 1996 r. szef UOP płk Andrzej Kapkowski zwrócił się pisemnie do Lecha Wałęsy o oddanie brakujących akt: „Zwracam się do Pana Prezydenta z prośbą o zwrot dokumentów – jeśli jest Pan w ich posiadaniu – które zostały wytworzone przez b. Służbę Bezpieczeństwa dotyczące Pańskiej działalności w okresie 1970 – 1989. Jak wynika z dotychczasowych ustaleń uprawnione jest przypuszczenie, iż część tej dokumentacji, która była udostępniana Panu w latach 1992 – 1994 przez ministra p. A. Milczanowskiego […] może znajdować się w Pańskim archiwum prywatnym”. ”

Pismo do dnia dzisiejszego leży pod naostrzonymi ołówkami w biurku Pana Wałęsy. Nigdy prezydent Wałęsa nie komentował tego pisma, nie raczył również na nie odpisać. Brońmy prawa, nie dajmy się zwieść na manowce. W interesie walczących o wolność, powinniśmy poznać prawdę – nawet gdyby okazała się prawdą gorzką.

niedziela, 18 lipca 2010

Homoseksualny działacz

Jak donoszą dzisiejsze portale internetowe, pewien jegomość - Krystian Legierski, zastanawia się nad walką o prezydenturę stolicy. Nic nie było by w tym dziwnego, gdyby nie fakt iż jest to czołowy działacz walczący o prawa homoseksualistów. Faktem jest iż konstytucja, oraz prawa wyborcze nie regulują jaką orientację mieć ma kandydat/tka. Problem podobny nieco do tego czy kandydat/tka ma mieć gromadkę dzieci czy też być trendy singlem. Otóż, według mnie jedno z drugim nie ma nic wspólnego.

Olbrzymie rozczarowanie wynikające z „obojętności” partii rządzącej, było też pewnie jakimś asumptem. Chociaż warto wspomnieć kto jest prezydentem Warszawy, z jakiej partii ów kobieta startowała. Przypomnieć warto stanowisko Lecha Kaczyńskiego, który nie zgodził się na organizowanie parady – żelazne stanowisko podczas trwania prezydentury w stolicy.

Kredyt zaufania dany homoseksualistom odbija się na nas z wielkim oprocentowaniem. Hasło tegorocznego marszu, zjazdu, parady – sam nie wiem jak to nazwać, rozbrzmiało na forach internetowych jak grzmot z jasnego nieba. „Nie lękajcie się” – pod względem moralnym, hasło zamiast łączyć co raz bardziej podzieliło. Kredyt zaufania dany przez miasto, ludzi i społeczeństwo był błędem, olbrzymim błędem. Teraz homoseksualiści wiedzą, że liczą się bardziej słupki wyborcze niż twarde stanowisko w obronie wartości moralnych oraz religijnych.

Oczywiście jestem tolerancyjny, uważam nieco zwichrowaną orientacje seksualną za grzech, jednak są pewne granice. Aberracja seksualna jest dla mnie czymś negatywnym, więc po co się z tym afiszować.

sobota, 17 lipca 2010

Imperator wzywa

Kolejny udzielony wywiad posła Brudzińskiego wzbudza co raz większą ohydę, jednak nie co do słów posła lecz zachowania a to premiera Tuska, a to premiera Putina. Faktycznie samo zachowanie, wydawało by się człowieka doświadczonego, jest co najmniej nie do przyjęcia. Faktem jest, że nieco różnią się nasze kultury i obyczaje, jednak nie zmienia to faktu iż istnieje coś takiego jak moralny obowiązek.

Całe to zniesmaczenie wizerunkowe, wynika z wywiadu udzielone gazecie „wprost”. Otóż, jak relacjonuje poseł Brudziński – premier Putin miał czekać z niecierpliwością na Kaczyńskiego, aby mu złożyć szczere kondolencje. O co więc całe zamieszanie ? A no o to, że do osoby pogrążonej w żałobie się podchodzi lub wysyła kondolencje – inaczej być nie może.

Cytat : „Imperator Wszechrusi wzywa łaskawie do swojego namiotu, przed swoje oblicze”

Prezes Kaczyński miał osobiście podejść pod namiot do premiera, aby złożył mu kondolencje. Innego słowa użyć nie można – absurd. Doskonale zachował się Kaczyński, po prostu tam nie poszedł. Chwała mu za to, chwała również Brudzińskiemu za roznegliżowanie wizerunkowe Putina.

Dowiadujemy się z każdym dniem i nowym wywiadem, jak skandalicznie jest prowadzone śledztwo, jak skandalicznie zachowują się politycy z pierwszych stron gazet. Istne obnażenie polityczne. Ciekawe ile jeszcze takich nowin zakopano w tempie „wyborczym”.

piątek, 16 lipca 2010

Julia Pitera

Moje zainteresowanie polityczne wzbudziła tym razem kobieta, pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją – Julia Pitera. Autorka wstrząsającego raportu o wydatkach ministrów i urzędników, za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Z wykształcenia polonistka, z zawodu polityk. Odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. Wróćmy na chwilę do przeszłości, była kiedyś pewna afera …

Otóż, największym osiągnięciem – chwalonym jeszcze przed opublikowaniem raportu, była tzw. afera dorszowa. Nieprawidłowości dotyczyły ministra gospodarki morskiej, doszło do złamania prawa i olbrzymich skarg „dorszów” do kancelarii Pani Pitery. Przypomnijmy sumę, która nie pozwoliła zmrużyć oka – piszącym raport. To 8,16 polskich złotych. Kolejna ironia ? Ależ skądże znowu.

Ile zarabia Pełnomocnik Rządu ds. Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych ? Pomocny będzie artykuł portalu parkiet.com.
Cytat : „Posłanka i pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją zarabia 147 tys. zł rocznie w Kancelarii Premiera. W Sejmie nie płacą jej już tak dobrze – tylko niecałe 30 tys. złotych. Julii Piterze udało się zgromadzić około 100 tys. zł w gotówce i w jednostkach uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Swoje ponad 65-metrowe mieszkanie posłanka wycenia na 190 tys. zł.”


Kolejne pytanie : Czym tak naprawdę posłanka Pitera się zajmuje ? Pomocny będzie cytat z portalu gazeta.pl .
Cytat : „Pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją Julia Pitera zeznała przed komisją hazardową, że nie miała powodów, by interesować się pracami nad ustawą hazardową.”


Znalazłem również życiorys Pani Pitery, na samym początku możemy przeczytać.
Cytat : „Ojciec - profesor medycyny i matka - historyk sztuki, uczyli moją siostrę i mnie, że istnieją w życiu wartości i zasady, których należy przestrzegać.


Podsumowanie więc będzie bardzo krótkie i każdemu znane, liczą się chyba układy partyjne i wysokie mniemanie.

czwartek, 15 lipca 2010

Sylwetka wicemarszałka Niesiołowskiego część druga

Zgodnie z obietnicą, wczytując się w lekturę złotych myśli i cytatów wicemarszałka Niesiołowskiego, przedstawiam drugą część sylwetki polityki miłości.

5. „Pan Kaczyński powinien złożyć mandat, pójść na emeryturę i pisać wspomnienia. Proponuję tytuł: „Jak niszczyłem demokrację w Polsce”. ”

Osiągnięcia profesora nauk biologicznych, każą nam wierzyć w dobre intencje wicemarszałka. Otóż, chwaląc wydane publikacje, mogę śmiało stwierdzić iż jest to „dobra rada wuja”. Opisać tą pozostawioną w strzępach gospodarkę, te pozostawione afery, naciski. Czy byłby to bestseller ?


6. „To jest nieudolne kłusownictwo polityczne”

Po raz kolejny wicemarszałek odnosi się do zainteresowań swojego partyjnego znajomego, a obecnie prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego. Cytat, jest pewnie podpowiedzią, ponieważ polowanie to nie kłusownictwo. Wspaniały przykład porozumienia partyjnego.


7. „To jest kolejna taka insynuacja tego pana. Na mój temat zresztą nie pierwsza. Nienawiść zalewa mu mózg. ”


Insynuacje, kłamstwa – na to wicemarszałek jest uczulony. Jeszcze ta okropna nienawiść, dlaczego nie można być tak spokojnym i opanowanym człowiekiem jak wicemarszałek.


8. „Rząd trzech k: kłamstwo, kołtuństwo i kolesiostwo „

Ostatnie jakże trafne określenie stawiania własnego interesu ponad interes państwa. Zapewne, tym razem mogę się mylić, gdyż afera hazardowa jest niczym w porównaniu do afer za rządów PiS. Będę musiał odszukać ten słynny Zieleniec, w którym wypoczywają posłowie – oczywiście Prawa i Sprawiedliwości.


9. „To mały zakompleksiony oraz mściwy człowiek, niegodny sprawowania urzędu prezydenta Polski. Kompromituje siebie i wszystkich dookoła - mówił wicemarszałek w TVN24. Jest oburzony sytuacją i stwierdził, że nigdy nie zachowałby się tak jak prezydent. „

Ot cytat, ukazujący krytykę jednego z braci Kaczyńskich. Polityka miłości nie mogła znieść tego, że kolega z opozycji doszedł tak daleko zajmując najwyższy urząd państwowy. Hipokryzja polega na tym, że krokodyle łzy wylewane podczas ostatniego przemarszu pary prezydenckiej, były w rzeczywistości … no właśnie czym. Pozostawiam to waszej ocenie.

środa, 14 lipca 2010

Sylwetka wicemarszałka Niesiołowskiego część pierwsza

Wicemarszałek Niesiołowski jest nieliczną osobą w naszym parlamencie, który może wzbudzać podziw. Epatując, wśród koleżanek i kolegów posłów, swoim spokojem i opanowaniem jest godnym przykładem – od którego można się uczyć, lub powinno się uczyć. Tak więc na samym początku chciałbym nieco, posługując się cytatami, omówić sylwetkę naszego wicemarszałka sejmu.

1. „On popada w bełkot. Dla mnie to polityczny nieboszczyk. Umie tylko krytykować. Rządził dwa lata i pokazał co potrafi. Kaczyński to człowiek obrzydliwy. - powiedział wicemarszałek Sejmu.”

Przykład pierwszy, to ocena faktyczna oparta na doświadczeniu, poparta nieudolnym rządzeniem poprzedników. Wicemarszałek, mówi wprost, kim jest dla niego człowiek z opozycji – prezes ugrupowania opozycyjnego. Słowo „obrzydliwy” jest liryczną przenośnią, należy to rozumieć w sposób następujący : słownik antonimów będzie tutaj bardzo pomocny. Otóż, wicemarszałek chciał powiedzieć, nieodpowiedni lub niedobry, tylko nieco rozpędził się używając jakże wyrafinowanego słownictwa.


2. „Ludzie po prostu przychodzili i pytali, gdzie jesteście, gdzie można się podpisać, ratujcie nas, byle on nie wygrał. To ruch obywatelski, który zmiecie Jarosława Kaczyńskiego. On nie ma najmniejszych szans, nic mu nie pomoże, gdzie i ile by Marta Kaczyńska nie występowała" - powiedział.”

Cytat drugi ukazuję jakie to zainteresowania ma wicemarszałek. Otóż, tu uwaga, słowo „zmiecie” można zrozumieć jako aluzję do partnera politycznego. Minister Graś bowiem zasłynął z „wolontariatu”, sprząta podjazd i chodniki. Niewątpliwie, coś w tym jest. Więc nie można brać wypowiedzi wicemarszałka tak dosłownie.


3. „Giertych to wałach, Kaczyński to truteń”

Warto przypomnieć, że wicemarszałek to profesor nauk biologicznych. Jedną z publikacji jego autorstwa były „ Muchówki, wujkowate”. Dlatego, porównanie zaiste jest nieco skromnym bo skromnym pochwaleniem się swoim zainteresowaniem, o czym warto pamiętać.


4. „Zawsze jest ten sam Kaczyński, hipokryta dążący do władzy za wszelką cenę, obłudny, zakłamany, obrzydliwy. Co mamy dyskutować o Kaczyńskim, czy jest o kim?”

Idealny przykład powściągliwości politycznej. Wicemarszałek chciał powiedzieć nieco więcej, ale się powstrzymał. Rozsądek i opanowanie, zdecydowanie wzięły górę. Nieagresywna postawa musi wzbudzać szacunek. Brawo !

wtorek, 13 lipca 2010

Jak to prezydent z premierem opowiadają dowcipy

Odgrzewany kotlet przedwyborczy, nieco dzisiaj w innym stylu, przetarł mi oczy niczym zimny kompres. W świetle wydarzeń takich jak usunięcie krzyża czy torpedowanie pytaniami o katastrofę Smoleńską, jestem w stanie sobie wyobrazić jak będzie wyglądała prezydentura. Krótko i treściwie, prezydent Komorowski ze swoją strzelbą utknął w lesie i nie prędko z niego wyjdzie. Jestem przekonany, że pytania katastrofy Smoleńskiej będą tylko i wyłącznie retorycznie. Dlaczego ? O tym za chwilę.

Wróćmy na chwilę do debaty, w której pokrętnie bo pokrętnie ale zapytano o katastrofę Smoleńską. Z ust prezesa Kaczyńskiego padło przepiękne zdanie, przepiękne nie pod względem gramatycznym lecz treściwym. Dubeltówka wymierzona zawsze na polowaniach, dziwnym trafem wycelowana była w stopy obecnego już prezydenta. Posłużę się cytatem : „Panie marszałku, pan w tej sprawie nie zrobił absolutnie nic, pełniąc obowiązki prezydenta Rzeczpospolitej i sądzę, że to jest zapowiedź tego, jak będzie wyglądała pańska prezydentura.”. Absolutnie nic nie zrobi prezydent i dziś, mimo olbrzymiej władzy jaką posiada.

Zabieg wizerunkowy jakim zostaliśmy poddani był, chyba zgodzicie się ze mną, uścisk premiera z premierem na pokrytej smutkiem ziemi Smoleńskiej. Wspaniały pokaz medialny, wychwycony szybko przez „obiektywnych” dziennikarzy, został pokazywany ilekroć wmawiano nam iż stosunki polsko – rosyjskie ulegną diametralnej poprawie.
Ostatnia batalia wizerunkowa przed wyborami musiała zmierzyć się z kolejną gafą, chociaż gafa to delikatne stwierdzenie tego co się wydarzyło na lotnisku Okęcie. Oficjele czekając na trumny z ciałami, w tym Przemysława Gosiewskiego, rozbawieni byli jak na bankiecie partyjnym. Prezydent Komorowski razem z premierem Tuskiem. Rozbawieni byli chyba tym, że część rodaków myśli iż uda się im uzyskać odpowiedź na wiele pytań bez odpowiedzi. Jak się dzisiaj dowiadujemy, wrócił do Polski garnitur Przemysława Gosiewskiego w którym miał zostać pochowany. Rodziny ofiar co raz częściej zastanawiają się nad ekshumacja zwłok. Podobno minister Kopacz spisała się na medal, a może to kolejna zagrywka medialna ?

Na samym końcu wrócę jeszcze do tej strzelby, która wymierzona w stopy prezydenta jeszcze nie wystrzeliła. Prezydent Komorowski słynie z zamiłowania do polowań, często strzały w ziemię mają na celu przestraszyć przeciwnika – zmuszając go do figlarnych podskoków. Dzisiaj widzę Polskę, która tańczy jak Platforma jej zagra, albo prezydent Komorowski postraszy.

Apeluję, krzyż to sumienie, nie pozbywajmy się go.

poniedziałek, 12 lipca 2010

Pewna wolność

Brak zgody na ekstradycję oznacza tylko jedno, wolność. Czy naprawdę wolność należy się człowiekowi, który nie potrafi hamować swoich popędów. Człowiekowi, który jako reżyser uważa się za kogoś, od kogo powinno brać się nauki - o przykładzie nie wspominając. Trochę dziwaczne to całe postępowanie. Czyli od dzisiaj mamy podział, równi i równiejsi, z takiego wychodzę założenia.

Peany obronne, głównie ten jeden mam na myśli – Pana Wajdy, są raczej traktowane jak fraszka niż poważny list intencyjny. Wróćmy może do sedna sprawy, co tak naprawdę się wydarzyło. Pojawiają się dwie liczby, 30 i 13. Ponad 30 lat temu Roman Polański, jak usilnie stara się nam wmówić obrona, odbył już swoją karę. Samantha, tak miała na imię pokrzywdzona mając wtedy 13 lat. Suma wymienionych lat powinna dać wynik, jaki Roman Polański powinien odsiedzieć. Trochę brutalny ten felieton, jednak z wielkim przesłaniem.

Odbytą karą, miał być także areszt domowy, w jakże ciężkich i rygorystycznych warunkach. Z widokiem na górski krajobraz, przy ciepłym kominku wygrzewając stopy, trzymając w ręku ciepłą czekoladę Roman Polański myślał zapewne o skrzywdzonej przez niego dziewczynie, dziś już kobiecie.

Darujmy sobie zbędny sarkazm, winien karę powinien odbyć.

niedziela, 11 lipca 2010

Rozliczanie komisji hazardowej

Metoda zdartej płyty, jak można się domyślać, jest wpajaną obroną przed atakami części komisji hazardowej. Czy metoda ta się sprawdza ? No oczywiście, że tak … Nie ma co do tego wątpliwości. Paraliż komisji hazardowej stał się już tak normalny jak fakt, iż to Mariusz Kamiński wywróżył z małej czarnej z fusami pewną aferę – której nie ma. Najwidoczniej pewnym grupom politycznym to odpowiada, jednak zastanawia mnie rola Stronnictwa Ludowego w tym całym zamieszaniu.

Swym wdziękiem „ociekający” Chlebowski przechadza się z gracją pierwszorzędnego polityka po sejmowych korytarzach, Schetyna zostaje marszałkiem, Drzewiecki z uśmiechem na twarzy rozgrywa kolejną partię golfa. Szkoda, że dziś opozycja tak szybko zapomina o polityce wściekłego wypominania i awantury. Szkoda, bo przydałby się ktoś, kto uderzy pięścią w stół i w końcu powie prawdę. Wybory ukazały pewną słabość opozycji, słabość wizerunkową. Choć wynik cieszy, należy się zastanawiać czy tak ma wyglądać polityka. Polityka miłości i spokoju niestety nie przemówi do niezdecydowanych, należy upominać się o prawdę, upominać się a wręcz walczyć.

Teraz coś o Stronnictwie. Każdy kto zjadł zęby na „obiektywnych” informacjach, tych medialnych, domyśla się – nie mając talentu ezoterycznego, jakie losy czekają komisję hazardową. Wszystko zależy jednak od głosowania, przede wszystkim od jednej ręki w górze – za czy przeciw. Koalicjant będzie musiał podjąć decyzję, brnąć dalej – godząc się na konfrontację, czy dokonać abiuracji – ślepo ale z zamierzeniem poklepania po plecach zakończyć tą jakże niewygodną „farsę”.
Czekam pytając, czy komisja naciskowa coś wykryła ?
Najlepsze Blogi Polityczne