czwartek, 9 grudnia 2010

„Przyjaciel” od zaraz

Zawsze zastanawiam się, jak bardzo stanowisko polityczne wobec naszego nazwijmy to „przyjaciela”, musi łączyć się zdecydowanie z pewną pozą w wierze. Chodzi mi oczywiście o uklęknięcie przed wysokim dygnitarzem, pocałowaniem go w dłoń i gdyby tylko można było – do połysku polakierować buty „przyjaciela”. Po raz kolejny bez żadnego przygotowania, z uśmiechem na twarzy i z przemówieniem powalającym nawet set kilowego słonia – wylatuje olbrzymia delegacja aby sobie porozmawiać.

Poziom przemówień, doskonale poznaliśmy – prezydent Komorowski raczy nas nimi raz na jakiś czas, chyba dobrze. Może ktoś mnie uszczypnie, tak że się obudzę. Raz za razem, wieje nudą i brakiem przygotowania. Jeśli poprzednik prezydenta Komorowskiego był niemedialny, to obecny prezydent bije chyba wszystkich swoim poziomem medialnym. Uśmieszek, dyskusja kilkugodzinna o niczym – krótko, zabieg medialny aby pokazać się, że coś się robi i załatwia.

Co załatwiono po wizycie za oceanem ? Może to kogoś zdziwi, niestety nic. Widziałem przepiękny uścisk dłoni, taki wysunięty z gracją byłego marszałka, a obecnie prezydenta. Były kamery, flesze, fotoreporterzy – zabrakło jak zwykle konkretów. Jestem ciekawy, czy prezydent Komorowski raczył zapytać dlaczego to firmy niemieckie budowały w Iraku całą infrastrukturę, nie Polacy – którzy ginęli za wojnę z dyktaturą. Czy raczył zapytać o wizy. Chyba nie raczył, skoro po spotkaniu wmawiał wszystkim o tym dlaczego nam się one nie należą.

Pytanie krótkie - po co tam pojechano ? Wycieczka, dobry wizerunkowy spektakl, udawanie że się coś robi, reprezentowanie na arenie międzynarodowej ? Pytam. Odpowiedzi nie uzyskam.

sobota, 23 października 2010

Łódzka szopka – Trzech wspaniałych

Niespodziewana wizyta, niczym z czasów secesyjnych filmów, ważna dla naszego narodu prawie tak jak set dni ustaw i reform obiecanych przez całą trójkę. Trzech wspaniałych łączy coś więcej niż czynny udział w polityce. Każdy jeden wyrobił sobie listę obietnic, wpadek, gaf. Stojąc w liberalnym rzędzie widzimy od lewej Pana Komorowskiego, Tuska i Schetynę. Choć kolejność może być nieco inna, jeśli się tak dobrze przyjrzeć.

Widzimy jak jeden uśmiecha się lepiej i dosadniej od drugiego, trzeci natomiast myśli nad przemówieniem który jak senna kołysanka utuli do snu społeczeństwo. Jeden podaje drugiemu rękę, trzeci ją przybija od góry, wspólnie zjednoczeni idą w jednym szeregu. Spojrzeń miłości nie brakuje, bo też trójca jest jakby nietykalna i najwspanialsza z wszystkich stąpających po ziemi.

Z tyłu tam ktoś jakby podpowiada, co należy robić – to na uszko podpowiadają sobie, za ile sekund przytulić się do siebie z żalu. Ktoś dał cynk, przyjechała kolejna kamera – relacja na żywo, więc i niespodziewana wizyta stała się jakby spodziewana. Uścisków nie ma końca, są też łzy i kwiaty. Ktoś przyniósł znicz, tych z krzyżem przepędzono na ostatnie miejsca. Ktoś tam krzyczy, ktoś kogoś popchnął. Dużo samochodów, dziennikarzy, z ochrony liczna reprezentacja– spontaniczna akcja, więc tak mało fotoreporterów tylko setka.

Ktoś z magnetofonem z okrzykami „Boże coś …” nie dokończył swej frazy, bo wszystko ma być idealnie i perfekcyjnie. Wszystko ma być dograne, przecież tak spontaniczna wizyta nie zdarza się zbyt często. Setki zdjęć, łzy i żal – kilka nowych serc zostało kupionych

czwartek, 21 października 2010

Odmowa zaproszenia na „dywanik” prezydenta

Oznacza tylko i wyłącznie jedno, kolejny asumpt tuby propagandowej. Prezydent Komorowski zwykł raczyć nas swoimi dobrymi radami. Szkoda, że nie zrobił tego przed zabójstwem w Łodzi. Kiedy opowiadał o tym „jaka wizyta, taki zamach” nie dostrzegł ostrej retoryki w swojej wypowiedzi. Teraz prawdopodobnie zmieni się wszystko, zmieni się bo tak wypada. Zmieni się oczywiście na obrazku medialnym.

Odmowa przyjęcia zaproszenia przez Jarosława Kaczyńskiego, będzie kolejną batalią wytoczoną przez polityków partii rządzącej i media. Przez następne dni będziemy słyszeć o tym, że wina leży tylko i wyłącznie po stronie opozycji – bo ta nie zamierza się zmienić. Będziemy karmieni znowu tym, od czego mieliśmy przecież odejść. Gdzie warsztat dziennikarski, gdzie etyka którą wszyscy grzecznie charakteryzują najlepszych publicystów. Tylko że Ci publicyści będą nadal wmawiać społeczeństwu nienawiść, którą kieruje się tylko i wyłącznie opozycja.

Zaproszenie prezydenta Komorowskiego, to nic innego jak wystawianie spektaklu politycznego. Zaproszenie na dywanik, dobry wuj i ojciec narodu będzie udzielał wskazówek jak należy postępować i żyć etycznie – w pełni moralnie. Ten sam wuj, który zwykł trzymać ustawy ważne dla kraju w zamrażarce sejmowej i źle mawiać o byłym prezydencie.

Z jednej strony odmowa była już z góry przewidziana, z drugiej strony przyjąć ją tzn. skazać media na mesjanistyczne informacje o olbrzymich sukcesach. Z dobra złego, nic z tego nie wynika.

500 dni reform ucieka.

Rachunek Ernesta Skalskiego – polemika

Jako zwolennik polityczny Jarosława Kaczyńskiego i PIS-u muszę wtrącić kilka groszy do tego portfela pełnego rachunku, zapewne politycznego. Rachunek ten składa się, z całym szacunkiem ale z błędnych produktów. Historia zwykła się powtarzać, choć zwykło nam żyć w pełni demokratycznych czasach. Czymże jest demokracja w obliczu takiej „masakry” – tak nazwijmy to prosto i po imieniu. Nigdy, w czasach ogólnej wolności naszego kraju nie spotkaliśmy się z zamordowaniem opozycjonisty. Zacznijmy jednak od początku …

Cytat: „I jeśli nawet okaże się, że sprawca jest chory psychicznie, to jego działanie wpisuje się w atmosferę nienawiści, ogarniającą politykę w Polsce. Ale w tej sytuacji – powtarzam - przyjrzeć się sobie powinni w pierwszej kolejności przeciwnicy Kaczyńskiego i PIS –u.”

Poczytalność sprawcy, nie ma w tej chwili większego znaczenia. „Wyhodowana” u sprawcy nienawiść nie wzięła się znikąd, przyczyn należy wyszukiwać w mediach. Spirala nakręcana przez media, głównie prywatne, musiała dać w końcu swoje owoce. Przykro mi, że istnieje pojęcie hien medialnych – które manipulując i oskarżając w szczególności ostatnimi laty opozycję, zbiera żniwa oglądalności i głównie na nich opiera swoje w pełni dopracowane informacje. Spektakl musi trwać, bo społeczeństwo chce igrzysk.

Cytat: „Po pierwsze jest to niekwestionowany, już nawet nie lider, a guru swojego ruchu.”

Z całym szacunkiem, niczym nie poparta teza. To właśnie jeden z przykładów takich igraszek słownych, które nakręcają resztę do popisu na polu znacznych inwektyw. Lider owszem, należy niewątpliwie do grona nielicznych osób w historii współczesnej polityki, który potrafi tylko i wyłącznie swoją osobą przekonać do siebie kilkadziesiąt procent wyborców. Zbudowany elektorat nie jest jednak ślepym wyznawcą ewangelii, popiera konserwatywne poglądy polityczne. To w głównej mierze pozwala zbudować tak silną opozycję. Istnieje bowiem grupa społeczna, która nie potrzebuje laicyzacji oraz liberalnej wolności. To „żelazny elektorat” który nie zamierza tolerować wolnych parad równości, nie zamierza popierać programu refundacji In vitro oraz nie zgadza się aby o bezpieczeństwie naszych granic decydowały inne kraje europejskie. To są liberalne przywary, którym bardzo trudno dać przyzwolenie do działania.

Cytat: „A potem starały by się go już raczej spokojnie komentować i wyciszać emocje. Tak postąpili Tusk i Schetyna. A Kaczyński zaczął od gwałtownego ataku.”

Zmierzamy do puenty, której nikt z publicystów i polskiej masy medialnej nie potrafi powiedzieć czy napisać wprost. Winny całego zdarzenia w Łodzi był nikt inny jak właśnie Jarosław Kaczyński. To puenta nie napisana od tak, tylko wykreowana po raz kolejny przez media. Proszę, jeszcze raz dokładnie przeczytać puentę i się zastanowić kto wymyślił taką błazenadę. Ano właśnie ją wymyślono, krew na rękach ma nie kto inny jak Kaczyński.

Powoli zaczynam wątpić w istnienie wolnych i niezależnych mediów, szczególnie publicznych. Porównanie Pana Ziemkiewicza jest dosadne i kwituje to, czym żyjemy na co dzień społecznie. Dziś opozycja jest nazwana „Żydem III Rzeszy” – tak przepasana nienawiść doprowadziła do okrutnego morderstwa o którym trzeba mówić. Wydaje mi się, że dobrym przykładem braku zmiany jest właśnie Pański wpis – niby krytykuje rząd Donalda Tuska za ostre słowa ale w głębi obwinia Kaczyńskiego. Z taką tezą zgodzić się nie można.

środa, 20 października 2010

Co ma się zmienić ? Zależy tylko od nas.

Skoro karmieni przez media stajemy się podatni na przemysł pogardy i manipulacji społecznej, nic nie może się zmienić. Jesteśmy nakręcani przez doskonale przygotowany do tego aparat wizerunkowy, dla którego nie liczy się dobro naszych obywateli. Utrzymanie władzy niegdyś było dumą, honorem. Polityk był symbolem uczciwości, osobą z której mamy brać przykład - polityk był wybrańcem. To nakazywało mu korzystać z kodeksu moralnego i etycznego, gdzie to wszystko jest ?

Co się stało ze społeczeństwem, które głodne wiadomości potrzebuje rozlewu krwi i informacji o zabójstwach dokonywanych przez osoby niepoczytalne. Jesteśmy skazani sami na siebie. Nikt inny nam nie powie jak mamy żyć, bo nikt nie jest każdą Kowalską i każdym Kowalskim.

Liczyliśmy na to, że coś się zmieni po katastrofie Smoleńskiej – solidarność przecież była czymś wyjątkowym. Poczuliśmy coś nowego, jesteśmy przecież wszyscy Polakami. Nic z tego, przemysł pogardy rozpoczął się na nowo. Podzielił nas krzyż, wyjaśnianie przyczyn katastrofy Smoleńskiej, ciągła awantura dwupartyjna.

Co się ma zmienić ? To My potrzebujemy zmian. To od nas zależy kto będzie nas reprezentował w parlamencie. Od nas zależy jak mają wyglądać i zachowywać się politycy. Mamy przecież najpełniejszą władzę, to karta wyborcza. To rzecz polityki. Pozostała jeszcze sfera medialna.

Z mediami wygrać, znaczy przegrać. Bowiem media żyją z taniej sensacji i manipulacji, która przyciąga widza. Mamy jednak wybór, coraz mniejszy ale mamy. To wybór napędzania oglądalności, kupując gazetę, słuchając radia i przy wyborze wieczornych informacji. To wybór zdecydowany, który trzeba podjąć – jeśli przestaniemy tolerować kicz i tandetę, spadnie w końcu oglądalność i poszczególne media zastanowią się – pokazać prawdę czy manipulować.

Wszystko zależy od nas.

wtorek, 19 października 2010

Być za PiS, znaczy oddać za nią życie ...

Czy zjawisko wykreowanej nienawiści, posunęło się do stopnia użycia siły i przemocy w stosunku do tych opowiadających się za PiS ? Przyczyną jest przecież pojęcie szerokiego „kaczyzmu” które przypominane jest raz za razem przy każdej okazji przez rządzących. Kogo więc należy obarczać za śmierć osób pracujących dla PiS w Łodzi ?

Tak łatwo wyjaśnić wszystkiego nie można, jednak jest pewna grupa osób które w gruncie rzeczy są temu winne. To kreatorzy „kaczyzmu”, którzy tak zmanipulowali w głowach społeczeństwa, że te zaczyna się bać całego PiS i Kaczyńskiego. Przy pomocy medialnej, społeczeństwo od dosłownie rana słyszy o tym co zrobił Kaczyński, czemu jest znowu winien i jaki bałagan pozostawił po sobie. Taka nienawiść sięga już granic wojny, na którą wysłani są wszyscy opowiadający się za Platformą Obywatelską. To wojna w imię czego ? W imię manipulacji i uśmiechu na twarzy ?

Powoli zaczynamy się bać tego co piszemy, co staramy się obiektywnie przekazać. Boimy się przede wszystkim o swoją przyszłość. Dlaczego ponad połowa użytkowników, w tym również Ja – nie podpisuje się imieniem i nazwiskiem. Odpowiedź jest prosta, bo boi się o swoją przyszłość. Utożsamianie dzisiejsze z którąkolwiek partią, a w szczególności za partią Pana Kaczyńskiego – jest strzeleniem sobie w stopę. Kto wyobraża sobie uczestnictwo w rozmowie kwalifikacyjnej z przypiętym znakiem Prawa i Sprawiedliwości w marynarce ? Z czystej sympatii, epatowania politycznego i społecznego – tylko odbiciem jest pogarda i poczucie palców wskazujących za plecami.

Do tego doprowadziła wieczna wojna słów i manipulacji. Widzimy to od „walki o krzyż” gdzie społeczeństwo jest podzielone prawie po równej połowie. Widzieliśmy jednak nadzieję w solidarności po katastrofie Smoleńskiej – teraz powracamy w większym stylu i z większą determinacją. Dziś nie liczą się już ustawy i pakiety reform, liczy się walka wizerunkowa. Tą wygrywa Platforma Obywatelska i premier Donald Tusk – tylko jak to się skończyło ? Mamy przykład w Łodzi.

poniedziałek, 18 października 2010

In vitro a Dom Dziecka – temat tabu

Temat ten, powinien w głównej mierze zainteresować polityków, którzy chcąc być politykami współczesnymi muszą opowiedzieć się za In vitro. Oczywiście wszystko nie jest takie proste, na jakie wygląda. Problem jest podwójny, bowiem większość reprezentantów narodu deklaruje swoją przynależność do Kościoła Katolickiego. Tak więc mamy prosty przykład zadeklarowanego wyboru, wybieramy liberalne poglądy – nurtem mody i bycia trendy, czy konserwatywny punkt widzenia – oparty na żelaznych zasadach i wartościach.

Poglądy poszczególnych polityków znamy, szczególnie jeśli chodzi o kwestię dokonania dość problematycznego wyboru. In vitro właśnie do takich należy, identyfikacja z Kościołem jest w gruncie rzeczy punktem wyjścia z całego problemu. Problem oczywiście jest, nie można obok niego przejść obojętnie. Jednak refundowanie In vitro, to nie najlepsze wyjście z całej sytuacji.

Stanowisko Kościoła Katolickiego jest bardzo jasne. Im bliżej do zakończenia prac nad ustawą, tym więcej głosów nad rozwagą w podejmowaniu politycznych decyzji. Rozwaga jest tutaj najważniejsza, jednak czy ostatecznością jest wybór między ustawą a Kościołem Katolickim ?

Cytat: „Polityk, który jest katolikiem i identyfikuje się z nauczaniem Kościoła nie może głosować niezgodnie z jego doktryną” o. Jacek Prusak

Problem niewątpliwie jest, rozwiązań jest co najmniej kilkanaście. Jednym z nich jest dofinansowanie dla Domu Dziecka, które jest niewątpliwie czymś o większej skali problemu społecznego. Istnieją przecież prywatne kliniki, które przeprowadzają proces In vitro. Wolny wybór w chwili obecnej jest. Tylko dlaczego refundować problem poczęcia życia, gdy istnieje problem poczętych i czekających na rodziców w placówkach typu Dom Dziecka ?

piątek, 15 października 2010

Raport Freedom House, kilka ciekawostek

Zaciekawiony lekturą raportu, z którego skorzystałem poprzez link na portalu pewnego blogera, przejrzałem go dość powierzchownie i muszę przyznać, że bardzo mnie ten raport zainteresował. Freedom House jest organizacją, której celem jest obrona demokracji i wolności słowa na świecie. Miała swój udział w wystosowaniu sprzeciwu wobec dyktatur, zbrojnego tłumienia wolności słowa oraz karygodnego naginania praw człowieka.

Raport ukazuje błędy demokratyczne, których dopuścił się rząd Platformy Obywatelskiej na czele z premierem Donaldem Tuskiem. Z lektury raportu wydobyłem kilka ciekawych fragmentów, które powinny zainteresować każdego – kto uważa, że wszystko co jest ciszą – nie zawsze oznacza prawdę.

Cytat : „Although the constitution clearly designates the president as head of state, supervising the government and representing the country internationally, other paragraphs limit his powers only to areas outside the competences of the government, including foreign representation.”

Krótki fragment dotyczy tzw. walki o krzesło, która w jakimś stopniu podważała kompetencje najwyższego przedstawiciela naszej władzy. Konstytucja wskazuje wyraźnie, kto jest najwyższym reprezentantem władzy naszego kraju oraz kto powinien reprezentować nasz kraj na arenie międzynarodowej.

Cytat: „Finally, at the end of the year, Poland experienced an extraordinary political crisis beginning with a corruption scandal over the new law on gambling machines, costing the government the dismissal of four key ministers, two state secretaries, the prime minister’s spokesman, and the majority whip in Parliament. In a move regarded as personal revenge, Prime Minister Tusk also dismissed the director of the Central Anticorruption Bureau (CBA), who unearthed the scandal.”

Fragment po raz kolejny ukazuje, w jakim zagrożonym demokratycznie kraju żyjemy. Minister Kamiński, szef CBA, zostaje zdymisjonowany ze swojego stanowiska za wykrycie afery hazardowej – dzięki której premier dymisjonuje swoich czterech czołowych ministrów oraz kilku sekretarzy. W normalnym kraju rzecz nie do pomyślenia, w Polsce owszem można dymisjonować kogoś za dobre uczynki i sprawowanie. Mowa oczywiście o Panu Kamińskim.

Cytat: „In April 2009, Poland witnessed a politically based attempt on the independence of universities and the freedom of scientific inquiry. It began with the publishing of a political biography of Lech Wałęsa, the leader of Solidarity and the second Polish president, based on the master’s dissertation of Paweł Zyzak, history student at Jagiellonian University. The dissertation included some disturbing facts regarding Wałęsa’s cooperation with the communist intelligence in the 1970s, as well as mentioned abuses of power during his presidency, mostly related to a cover-up of his early faults.(…) The book was instantly attacked by the political milieu of the daily paper Gazeta Wyborcza and the PO party, but was defended by the PiS camp, eager to question the integrity of one of Prime Minister Tusk’s most prominent supporters. Minister of Science Barbara Kudrycka (PO), called for an immediate investigation at the history department at Jagiellonian University, threatening its accreditation. Her action was widely interpreted as an attempt to punish the oldest university in Poland for allowing one of its students to reveal uncomfortable facts from the life of the government’s current ally. “

Książka Pawła Zyzaka o rzekomej agenturalnej przeszłości byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Książka ta spotkała się z olbrzymią krytyką, za nim jeszcze została wydana. Grożono uczelni, iż ta nie otrzyma dofinansowania na rozbudowę miasteczka studenckiego. Atak był identyczny, gdy wydana została książka „SB a Lech Wałęsa” – IPN został bardzo ostro oskarżany o upolitycznienie. Atak wcale mnie nie dziwi, bowiem z list Platformy Obywatelskiej startował zarówno do parlamentu europejskiego jak i sejmu – syn Lecha Wałęsy.

Cytat: „(…)during the campaign and after the elections, PO enjoyed enthusiastic support from two private media moguls, ITI and Agora, with some of the most popular media—TVN, TVN24, and Gazeta Wyborcza—at its disposal.”

Ostatni fragment jakoś mnie tak bardzo nie szokuje. Entuzjastycznie podczas wyborów oraz przed wyborami, stacje ITI - TVN i TVN24 oraz „Gazeta Wyborcza” wspierały kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej. Po ostatnich wydarzeniach z manipulacją słowną wypowiedzi Kaczyńskiego, sens fragmentu nabiera jakby większego znaczenia.

Cały raport można przeczytać na stronie podanej poniżej, zachęcam – bowiem takich ciekawostek jest więcej. Jestem tylko ciekaw, czy jakiekolwiek media wiarygodnie uchylą swój serwis informacyjny w stronę oceny tegoż raportu.

Link :

środa, 13 października 2010

Solidarność Francuska

Podwyższony wiek emerytalny i bardzo szybka, zdecydowana odpowiedź tych którzy się na to nie godzą. Tak w skrócie, można opisać to czym żyje Francja. Zjawisko protestu należy do tych, które budzi sprzeciw oraz pełną zgodę do działań o walkę w jakimś konkretnym celu. Sprzeciw słyszymy od stratnych, którzy przykładem prostym nie potrafią dojechać do pracy lub szkoły – zgodę zaś od ludzi niezamierzających pracować o kilka lat dłużej. Podobna sytuacja jest w naszym kraju.

Słyszymy co raz częściej o możliwości podniesienia wieku emerytalnego, w celu ratowania samych emerytur oraz gospodarki państwa. Takie rozwiązania zawsze wiązać należy ze sprzeciwem społeczeństwa, bowiem kto z nas ma siłę i przede wszystkim zdrowie, aby pracować dłużej o kilka lat. Rzecz prosta, banalna ale cicho umyka w mediach. Przykład należy brać właśnie z Francji. Szacuje się, że około 2 mln protestantów strajkowało aby zachować obecny wiek emerytalny. Można ?

Dawnymi czasy, taki tłum na ulicach oznaczał walkę o wolność – dziś wolność mamy, lecz jest ona kontrolowana przez wybranych w demokratycznych wyborach. Wolność to przyzwolenie do swobodnego odpoczywania na wypracowanej przez długie lata emeryturze. To także kultywowanie tradycji, czas dla wnuków – dla rodziny. Obecny wiek emerytalny w Polsce i tak już jest wysoki, jeszcze go zwiększać – to dość radykalny pomysł.

Warto rozejrzeć się wokół nas, zobaczmy ile ludzi podąża do pracy – jaki wiek reprezentują i czy są w pełni sił i zdrowia aby pracować dłużej.

wtorek, 12 października 2010

Charyzmatyczny przywódca

Temat już ocenił wartość tego tekstu, zanim jeszcze został przeczytany. Zapewne każdy doszukując się słowa klucz, pomyślał tylko o jednej osobie – która pasuje do tej literalnej zagadki. Przywódca jest sformułowaniem nieco odważnym, gdyż cechy przywódcy różnią się od ukrytej postaci. Czy taka rozpoznawalność prowadzi do zwycięstwa czy skazania na walkę polityczną ?

Ostatnimi czasy, zwykło się dyskutować o tym co kryje polityczna przyszłość. Wydarzenia z przed kilku dni, ukazują pewną historyczną odnowę społeczeństwa. Dlaczego historyczną, bowiem podobne manifestacje odbywały się kiedy głównym celem walki była wolność. W ogólnym rozumieniu, wolności nikt nam nie odebrał, lecz uczucie pewnej bezsilności może być asumptem do społecznego pojednania. To właśnie widzimy coraz częściej na naszych ulicach, ludzie boją się, że odbierana jest im wolność. Głos sprzeciwu, jest właśnie głosem tych ludzi – na razie nielicznych.

Charyzmatyczny przywódca stoi na ich czele, będąc ich ostatnią nadzieją na powrót do państwa tradycji i obrony symboli narodowych. Cechuje ich konserwatyzm, brak liberalnych poglądów odnośnie wolności – twarda, żelazna polityka i obrona granic naszego państwa. Oczywiście sensem obrony nie jest zbrojna mobilizacja, lecz obrona tych ideałów o których zapomina młode społeczeństwo w gorączce medialnej. Wartością najważniejszą dla nich jest prawda, której nie potrafią się dziś doszukać. Okłamywani i manipulowani, z brakiem świadomości o stanie naszego państwa. Przekonywani, że jest wspaniale i trzeba podnosić podatki. Sensu logicznego w tym całkowicie brak.

Przez wielu krytykowany za poglądy, za konserwatyzm i starą szkołę polityki, ostatnio za wszystko. Jednak jest w stanie w każdych wyborach, mimo olbrzymiej nagonki medialnej i wytworzonej fobii „kaczyzmu”, osiągnąć wynik ponad przeciętny – całkiem zadowalający. Starcia wyborcze, od kilku lat stały się niestety klęską. Dlatego coraz częściej mówi się o przewrocie zbrojnym, że ludzie wyjdą na ulicę i będziemy oglądać manifestacje rodem z czasów walki o wolność. Nic bardziej mylnego, to kolejna zagrywka w rozpędzeniu mechanizmu fobii „kaczyzmu”. Żaden człowiek, nawet charyzmatyczny przywódca nie będzie lekceważył głosu ludu – wyborów demokratycznych.

Zawsze zadaje sobie jedno pytanie, które powtarzam jak mantrę : Czego ludzie się boją, że nie chcą na niego głosować? Pytanie dość proste, a odpowiedzi doszukiwać się trudno.

poniedziałek, 11 października 2010

„Państwo PiS” Profesor Środy – polemika

„Z pogranicza tego co realne i nadzwyczajne” jest samo przetrwanie na arenie politycznej państwa w państwie, a więc Platformy Obywatelskiej. Jak prywatny folwark zwykł traktować premier rządu polskiego, nasz naród i całe społeczeństwo. Od tego jakże mocnego akcentu, rozpocząłbym polemikę z Panią Profesor Środą. Skoro istnieje rozłam społeczny, tym razem nie na Polskę A i B, zastanówmy się komu bliżej do odbudowy naszego kraju, a komu do chylenia się w przepaść na podobieństwo Grecji.

Otóż, istnieje pewien medialny wrzask polityczny – który zwykł odnosić się nader często do obecnej opozycji, niż obecnie rządzących. Takie igrzyska medialne sprawiają, że słupki sondażowe skaczą ponad wszelkie granice przyzwoitości. Ciągłe informowanie społeczeństwa o tym, co zrobił Jarosław Kaczyński i jego frakcyjni politycy – staje się powoli żenujące. Ludzie i tak odkryją prawdę, tą czasem zmanipulowaną. Prostym tego przykładem jest brak pełnej informacji o umowie gazowej, brak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie zadane przez Kowalskiego : Dlaczego chleb drożeje. To są przykłady, którymi powinni się zajmować dziennikarze, felietoniści, profesorzy i cenione w Polsce osobistości – które mają „przebicie” medialne.

Istnieje pewna różnica, idąc w ślad porównania obu czołowych polityków frakcji. Można i tu polemizować o różnicy, zarówno politycznej jak i czysto prywatnej. Otóż, warto się zastanowić komu bliżej do ideału męża stanu i patrioty. Krótkie porównanie. Walka o prawdę historyczną, publikacje IPN zostały przez środowisko Donalda Tuska źle ocenione – według premiera należy odpartyjnić instytut, czyli zaprzestać pisać o niewygodnych faktach historycznych. Bronić interesu ojczyzny na arenie międzynarodowej, być w ramionach premiera Putina, a źle o nim pisać na całą Europę to chyba przepiękna różnica. Z bycia w ramionach mamy to co mamy, z listu wiemy jak jest naprawdę.

Cytat: „Krzyż w państwie PiS nie należy przecież do Kościoła i jego wiernych, lecz do Kaczyńskiego i jego wyznawców, którzy właśnie zaprowadzają nowy kalendarz dat najważniejszych. Na naszych oczach rodzi się i umacnia nie tylko nowe państwo i nowa religia, ale i nowy świat. Póki co jeszcze w ramach naszego.”

Krzyż to symbol, który każdy katolik powinien bronić. To symbol tego w co wierzymy, za co potrafimy czasami oddać życie. Decyzja Bronisława Komorowskiego, przypominam pierwsza decyzja, to właśnie usunięcie krzyża Smoleńskiego. Według mojej oceny, pierwsze co powinien zrobić prezydent to walczyć o zniżki dla studentów – które obiecał w kampanii wyborczej. Gdyby tego było mało, prezydent jest przecież praktykującym katolikiem. Jak więc można być za In-vitro, wspólnie wyrazić zgodę na organizowanie parady homoseksualnej, no i przenosić ważne symbole w postaci krzyża.

„Nowe państwo” to nie wyznawcy ewangelii Pana Kaczyńskiego, tylko wyznawcy prawdy. Takim wyznawcą był również Lech Kaczyński, który w pamiętnym przemówieniu przez przewodniczącego „Solidarności” został nazwany „żołnierzem prawdy”. Ta część, którą zwykło nazywać się oszołomami – bo głosują na PiS, to część która widzi różnice w cenie chleba. Widzi również wyższe rachunki za prąd i gaz. To wyznawcy prawdy, którym bliżej do konserwatyzmu niż liberalnej wolności.

niedziela, 10 października 2010

"Smoleńskie" wyjaśnianie katastrofy

Całkowita ufność przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy Smoleńskiej, nie oskarżając nikogo o intencjonalność, jest czymś co ociera się o poziom patologiczny. Wyjaśnianie tychże przyczyn, powinno być określone rangą najwyższą o charakterze politycznym i społecznym. Jesteśmy jednak świadkami całkowitego powierzenia śledztwa stronie naszych wschodnich sąsiadów, a nasza prokuratura czeka bezczynnie licząc na przełom i zgodę na wspólne śledztwo. Powinno być nieco inaczej, pisemną prawdą tak jest, lecz od tej prawdy rzeczywistej nieco odbiega.

Warto wspomnieć o przyczynach osobnych obchodów, które rozdzieliły obie wizyty różnych przedstawicieli naszego narodu. Oczywiście wedle konstytucji, to prezydent jest tą osobą która powinna reprezentować nas na arenie międzynarodowej. Bywało, jak wiemy zupełnie inaczej. Słynna walka o krzesło, to nie spektakl obozu prezydenta lecz premiera. Jaki stosunek do samej jego osoby i pełnionego stanowiska reprezentował premier, doskonale obrazuje wypowiedź o żyrandolach.

Tłumaczę to sobie interesem politycznym, znamy bowiem sprawę podpisania umowy gazowej która jest w ciągłej negocjacji. O dziwnej polityce prorosyjskiej również pisałem ale zgodzę się z jednym – potrzeba czasu. Czas jest tym wyznacznikiem historii, którego nie da się oszukać i zmanipulować. Można go nieco wydłużyć ale nigdy zatrzymać. To on zweryfikuje poziom śledztwa i polityki zagranicznej naszego rządu.

Olbrzymim sukcesem ostatnimi czasy stało się przykrycie brezentem wraku samolotu. To istny krok do przodu, szkoda tylko że stało się to tak późno. Wrak samolotu jest już nie tylko wrakiem z nazwy, niestety także ze stanu faktycznego. Skandaliczne przeciąganie obietnicy dokładnego zabezpieczenia, jest porażką wszystkich tych którzy mówią jak to śledztwo jest znakomicie prowadzone.

Zszokowały mnie również znaleziska, których miało podobno już nie być. Znaleziska te to kości ofiar, znalezione kilkanaście dni temu. Brzmi strasznie i tak właśnie jest. Mimo zapewnień minister Kopacz, teren nie został dokładnie zabezpieczony i przeszukany.

Mijają kolejne miesiące od katastrofy prezydenckiego samolotu, a my ciągle żyjemy w nieświadomości. Wynika to przede wszystkim z polityki informacyjnej, lecz nie ma co marzyć o jej rychłej poprawie. To będzie taka dobra lekcja, szkoda że kosztem całego społeczeństwa.

czwartek, 7 października 2010

PiS powinien przeprosić, za wszystko

Dzisiejsze wystąpienie Pana Rostowskiego było tak zadziwiające, że strach już włączać szklany ekran w samo południe. Oskarżenia pod adresem opozycji były odgrzewanym kotletem, przyzwyczajenie wizerunkowe – winni za wszystko są poprzednicy. Pan minister zapomniał jednak o tym, kto rządzi już dłużej i jak wielką ma teraz przewagę od poprzedników. Pełna władza, to obiecane w wyborach 500 dni pełnych ustaw i reform. To 500 dni odbudowy naszego państwa, które nie mogło być naprawiane przez opozycję i prezydenta Kaczyńskiego.

Obiecanki społeczeństwo kupiło, dając kredyt zaufania obecnemu prezydentowi Komorowskiemu. Platforma Obywatelska ma teraz maksimum możliwości, o której zawsze marzono. Nie będzie już walki o krzesła, reform które były blokowane przez prezydenckie weta. Są stołki obsadzone notabene obsadzone jeszcze przed wyborem prezydenta, jest marszałek i premier. Wszystko, tylko reform nam trzeba.

Tych o dziwo będzie bardzo mało, bowiem potrzeba czasu. Polska była „zieloną wyspą” i według optymistów nadal świeci na zielono, tyle że społeczeństwo nie jest już tak zadowolone jak wcześniej. Przejrzeli na oczy, ludzie uśmiechnięci od ucha do ucha gdy tylko kazano im zapłacić drożej za codzienne zakupy. Gdy przyszedł rachunek za gaz i prąd, kiedy trzeba było posłać dziecko do szkoły. Okazało się, że wcale nie jest tak ciekawie jak wmawiają nam Panowie w krawatach.

Wszystkiemu winny jednak nie jest rząd, tylko poprzednicy. Przeprosić mają za straszenie kryzysem, którego nie ma. Za słabość państwa i prorosyjską politykę. Winni są, a wyrok osądzi społeczeństwo. Tyle tylko, że nie uśmiecha nam się ciągle słuchać o tym za co winien jest poprzedni rząd i czego nie zrobimy przez poprzedni rząd. Macie pełnię władzy, nie stoi wam na przeszkodzi już nikt. Tylko, że obiecane ustawy wyborcze jeszcze nie powstały. W tym tkwi problem.

środa, 6 października 2010

Kłamstwa katastrofy Smoleńskiej.

Od jakiegoś czasu zastanawia mnie bezsilność naszego rządu do strony Rosyjskiej. Pisałem ostatnio o polityce prorosyjskiej, która być może tłumaczy brak nacisków jeśli chodzi o wyjaśnianie przyczyn katastrofy. Jednak nie o same wyjaśnianie chodzi, bardziej bulwersuje mnie zezwolenie na karygodne prowadzenie śledztwa i brak dokładnego zabezpieczenia.

Wczoraj w publicznej telewizji zobaczyłem coś, co odebrało mi wiarę w dokładność i rzetelność prokuratorów za wschodniej granicy. Otóż, pokazano publicznie kości ofiar, które znaleziono kilka dni temu na terenie katastrofy samolotu. Bulwersujący jest fakt, iż zapewniano nas – opinię publiczną, o przeoraniu całego terenu metr w głąb. Minister Kopacz wykonała „tytaniczną” pracę, za którą dziękował sam premier.

Kłamstwem jest fakt dokładnego zabezpieczenia terenu katastrofy samolotu. Każdy może swobodnie przechadzać się pod lotnisku, zbierać grzyby tam gdzie palił się samolot. Sukcesem jest podobno przykrycie wraku samolotu brezentem. Sukces olbrzymi, 6 miesięcy po katastrofie w końcu ktoś wpadł na pomysł, że wrak może być ważny dla śledztwa. Chcieliśmy go zabrać do Polski, jednak jak na złość sąsiedzi od wspólnego śledztwa nie chcą nam go dać, mimo że nie jest im już potrzebny.

Kłamstwem jest również „tytaniczny” udział Pani Kopacz. Wizerunkowo wypadła świetnie, nawet wmawiano nam, że sama założyła kitel i uczestniczyła w sekcjach zwłok. Jak było naprawdę pokazał czas i śledztwa dziennikarskie.

Dziwna polityka informacyjna odbija się przeciwko nam. Media informują nas o tym, o czym powinien informować rząd. Dowiadujemy się co raz to nowszych rewelacji, a to kilka osób mogło przeżyć bo widziano karetki pogotowia odjeżdżające na sygnale, a to ktoś znajduje kości na miejscu katastrofy. Najgorsze jest to, że nikt tego nie dementuje, a to tylko pożywka dla teorii spiskowych – które wydają się być ciągle realne.

wtorek, 5 października 2010

Chcemy igrzysk i chleba. Politycznych.

Uznajemy czasy „głośnej” polityki, za zakończone. Jednak warto się zastanowić czy jest sens tonowania czegoś, co wymaga właśnie spektaklu – tak, aby zrozumiano. Prowadzenie polityki miłości i pełnego szacunku do przeciwnika, jest walką nie liderów i opcji politycznych – lecz batalią sztabu wizerunkowego i aparatu PR. Dzięki niemu, wykreowano wizerunek tego co krzyczy i tego co godzi. Tego co rujnuje i tego co jest prawdziwym patriotą. Może warto wrócić do czasów teczek ?

Rzeczywiście coś się zmieniło, dziś bardziej tonowane wypowiedzi nie zawierają zbędnych słów, są przemyślane i dokładnie przygotowane. Kilka lat wcześniej, gdy rządziła jeszcze lewica, mieliśmy przykład wojny teczek, wojny na słowa. Każde wystąpienie było spektaklem, mocna retoryka i wymiana inwektyw ad personam stały się codziennością, napędzaną przez media. Społeczeństwo chciało rozrywki, to ją miało.

Czy warto wrócić, zapewne kilka partii politycznych dusi w sobie brak mocnej retoryki. Tęskno za tym co było, lecz nie to dzisiaj modne. Moda się jednak zmienia, możemy być świadkami odrodzenia takich postaci jak Roman Giertych, Jacek Kurski, Jarosław Kaczyński. Wiele wskazuje na to, że taki rodzaj retoryki służy tym, którzy byli jego zwolennikami. Wygrane wybory, dziś silna rola opozycji jednak nie do końca jest tym o czym marzy każda opcja. Warto o tym pomyśleć…

środa, 29 września 2010

Patriota Donald Tusk

Co raz częściej słyszymy wśród polityków o cechach, które powinny wyznaczać prawdziwe przywiązanie do ojczyzny i naszych obywateli. Istotą podsumowująca jest pojęcie patriotyzmu, które stało się nieco marginalizowane przez środowiska polityczne. Choć z każdym wydarzeniem wyborczym, jesteśmy karmieni zwrotami typu – to jest prawdziwy patriota. Postaram się ukazać, na podstawie przedstawiciela największej partii w sejmie – jak wygląda patriotyzm.

1.Patriotyzm Donalda Tuska

Według obecnego premiera należy :

- Walczyć o prawdę historyczną. Według premiera, z wykształcenia historyka, należy ciągle badać historię. To dość dziwne bowiem premier, jak nikt inny ciągle krytykuje IPN. Przede wszystkim ogrom krytyki był w czasach publikacji książki, o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Nic mnie nie jest w stanie zdziwić, bowiem syn Lecha Wałęsy startował przecież w wyborach z listy Platformy Obywatelskiej. Kolejnym przykładem jest bohaterstwo Pani Krzywonos, która dzięki publikacji IPN została przedstawiona w prawdziwym świetle historycznym, nie była pierwszą która zatrzymała tramwaj na torach.

- Świętować okrągłe wydarzenia i rocznice. Ostatnio padł pomysł aby to rząd organizował tego typu uroczystości bowiem „Solidarność” została upolityczniona. Premierowi nie spodobały się gwizdy, bowiem on jako jeden ze strajkujących powinien zostać obdarzony szacunkiem. Pytanie brzmi dlaczego gwizdano na premiera ? Czy nie przez rząd i tajemniczego Katarskiego inwestora, przez którego do dnia dzisiejszego na bezrobociu są setki byłych pracowników stoczni.

- Zachowywać się, jak na męża stanu przystało. Świadczyć mogą o tym ostatnie wydarzenia. Na miejscu katastrofy Smoleńskiej, premier obejmował się razem z Panem Putinem. Musiał przecież opanować łzy. Dokładnie tak samo udało mu się opanować łzy podczas oczekiwania na trumny z ciałami ofiar katastrofy Smoleńskiej – film ukazujący jak prezydent Komorowski z premierem świetnie się bawią na lotnisku. Uśmiech, świetny dowcip, krotochwila.

- Bronić interesu ojczyzny na arenie międzynarodowej. To wychodzi naszemu premierowi, jak nikomu wcześniej. Wspólne oklepywanie się po plecach i dobry uśmiech do złej gry, stało się domeną polityki zagranicznej. Przypomnijmy może sukcesy rządu Donalda Tuska. Nad naszymi głowami budowany jest właśnie rurociąg gazowy, zamierzamy podpisać umowę gazową na 100 najbliższych lat, jesteśmy obwiniani za wybuch II Wojny Światowej.

Wystarczy. Chyba każdy potrafi sobie wyobrazić „ten” patriotyzm.

wtorek, 28 września 2010

Strzały Smoleńskie – film to potwierdza

Dzisiejsze doniesienia „Gazety Polskiej” mogą co najmniej szokować. Bowiem, według śledczych gazety, w aktach prokuratury znajduje się zeznanie funkcjonariusza BOR, który po katastrofie samoloty widział trzy karetki pogotowia odjeżdżające na sygnale. Pytanie brzmi, dlaczego wszyscy milczą, skoro to tak ważna informacja.

Oczywiście, to nieco potwierdza teorię spiskową, która jest dodatkowo poparta filmem amatorskim z katastrofy. W zeznaniach ukazały się bowiem informacje, jakoby to Rosjanie słyszeli strzały i krzyki ludzi.

Cytat: „Paszkowski powiedział, że według nieoficjalnej informacji 3 osoby przeżyły katastrofę, ale polskie źródła dyplomatyczne nie potwierdzają jej.” Newsweek

Czy jesteśmy nadal wprowadzani celowo w nieprawdę, jakie cel ma w tym strona polska i rosyjska.

Cytat: „W tajnych aktach prokuratury znajduje się zeznanie funkcjonariusza BOR, który po katastrofie w Smoleńsku widział trzy karetki pogotowia odjeżdżające z miejsca wypadku na sygnale – twierdzą informatorzy „Gazety Polskiej”. Natomiast w Agencji Wywiadu, według informacji tej gazety, znajdują się trzy notatki z rozmów polskich wywiadowców z Rosjanami, którzy byli na miejscu katastrofy tuż po zdarzeniu. Wszyscy zeznali, że słyszeli odgłosy wystrzałów i krzyki ludzi. Gazeta pyta więc: gdzie są ranni ze Smoleńska? „ Wirtualna Polska

poniedziałek, 27 września 2010

Kaczyzm – zjawisko społeczne

Znakomicie wykreowane zjawisko, które od kilku lat ma się dobrze i nikt mu nie zagraża. Zjawisko wyreżyserowanej manipulacji, która przyciąga co raz to nową rzeszę ludzi – głównie nie interesujących się polityką. Społeczeństwo to kupuje, bo niczym innym nie jest karmione przez media. Czy warto z tym walczyć ? Czy jest szansa na zmianę wizerunkową ?

Mógłbym założyć, iż istnieje w Polsce grupa osób, dość liczna, która kieruje się przy wyborach tylko i wyłącznie niechęcią do osoby Jarosława Kaczyńskiego. Karmiona medialną papką słyszy to co podają, to co chce usłyszeć i tylko to co negatywnie przedstawia samą osobę. To dziwne zjawisko, bowiem nikt tak jak Kaczyński nie jest przedstawiany opinii publicznej w złym świetle. Grupa ta, to przede wszystkim ludzie młodzi – przestraszeni przez młodzieżowe portale internetowe wizją Kaczyńskiego. Wolą liberalny punkt widzenia, gdzie wszystko wolno – organizowanie parad równości, wolność i swoboda. Kaczyński jako konserwatysta, wychowanek starej polityki jest nie tym politykiem, którego poszukują. Wolą przedstawienie, spektakl, wszystko to co śmieszy i bawi.

Mimo osiągnięć, sukcesów, media wykreowały postać wiecznego awanturnika. Osobę bez zahamowań, twardo krocząc w stronę władzy i po władzę. Taka wizja ociera się o postać dyktatora, nikt w partii nie może się odzywać, wszyscy muszą siedzieć cicho i tolerować humory prezesa.

Jak jest naprawdę ?

Sukcesy przez dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości są znane każdemu, kto odrobinę interesuje się polityką. Sam wizerunek, jest nieco łagodniejszy chociaż to prawda, iż prezes Kaczyński jak nikt potrafi asem z rękawa uderzyć w przeciwnika. Niezwykle przemyślane wypowiedzi, przygotowane i zgodne z prawdą.

Tak więc prezes ideał ? Niekoniecznie, każdy ma swoje wady. Jednak choć nie wiem jak wielka byłaby zmiana wizerunkowa, zmienić zjawiska się już nie da. Ujarzmieni przez media i wypowiedzi innych polityków, pójdą głosować nie na program partii lecz przeciwko Kaczyńskiemu.

Z resztą, daleko nie trzeba szukać. Zjazd Platformy Obywatelskiej, na której to premier mówi nie o tym czego dokonał i co już osiągnął. Tylko o tym dlaczego na nich należy głosować – bo nie dopuszczą aby Kaczyński przejął władzę.

piątek, 24 września 2010

Zwykły Kowalski : „ chleb drożeje” !

Dlaczego ludzie boją się otwarcie mówić to co widzą na sklepowych półkach. Z dnia na dzień ceny rosną w górę, co zaraz poprę dzisiejszym przykładem. Jesteśmy głaskani po głowie, uspokaja się nas, że Polska idzie w dobrym kierunku gospodarczym, a w naszych portfelach powinno być co raz więcej pieniędzy. No właśnie czy jest ?

Przyzwyczajeni do wizerunkowych bredni, usłyszeliśmy niedawno jak to Polska jest zieloną wyspą i jak jest się czym chwalić. Tak było do niedawna. Pewna debata polityczna, przypomniała mi kilka słynnych pytań żywieniowych : Ile teraz kosztują jajka, a ile chleb ? No Panie premierze jestem bardzo ciekawy, czy dostrzegł Pan podwyżki żywności o których wszyscy raczą milczeć. Nikt otwarcie nie przeprosi za wzrost podatku, za droższą energię, no i w końcu za wzrost cen żywności.

Przykład zwykłego Kowalskiego, który był zaskoczony bo jego ulubiony chleb podrożał o 30 groszy. Mało tego, kogo dzisiaj stać z przeciętną pensją na zakup warzyw. Podobno mamy odżywiać się zdrowo, w jaki sposób mamy to czynić skoro pomidory kosztują 6zł za kilogram.

Ostatnio jesteśmy karmieni składowymi deficytu, wykłada nam ekonomię minister finansów – który zapewne może sobie pozwolić na odrobinę dla niego droższe produkty spożywcze. Czy boimy się rozmawiać poważnie o sprawach, które bezpośrednio nas dotyczą ?

Zwykły Kowalski, chce wyżywić rodzinę, wysłać dziecko do szkoły oraz zapewnić odpowiednią opiekę zdrowotną swojej chorej matce. Co ma w zamian od państwa ? Drogą żywność, drogie podręczniki, a na zwykłe badania matka będzie musiała czekać kilka miesięcy.

Tak dzisiaj wygląda przyjazne państwo !

czwartek, 23 września 2010

Gdzie obiecane ustawy

Garść obietnic, wysypanych z ust zarówno obecnego prezydenta jak i premiera, miała dać nadzieję na nową wspólną przyszłość. Miały w ciągu pięciuset dni powstać ustawy, reformy które poprawią gospodarkę. Krótko mówiąc, miało być tak jakby stał się cud. Za pomocą czarodziejskiego ołówka, premier – mając pełnię władzy, miał zrewolucjonizować naszą ojczyznę.

Dni mijają, a reform i zaplanowanych ustaw nie widać. Panie i Panowie z obozu Platformy Obywatelskiej rządzą już dłużej niż ganiane wcześniej Prawo i Sprawiedliwość. Mało tego, skończyła się bajka powtarzana przez ministrów, że my rządzimy krócej od PiS i żebyście jeszcze dali nam trochę czasu. Bajka się skończyła, bo nie dość że rządzą dłużej to mają przy tym pełnię władzy. Dlaczego warto o tym wspomnieć, ano dlatego że był przecież prezydent opozycyjny i to on blokował wszystkie ważne ustawy. Idąc jednak propagandą sukcesu, blokował wedle rozkazów wszystko.

Było, minęło wybiegamy w przyszłość. Obiecana pełnia władzy jest, wszystkie środki legislacyjne są. Tak więc czekamy, tylko na co. Na planowane co roku reformy zdrowia przez minister Kopacz, gdzie jak jesienna trauma przychodzi Pani Kopacz z koszykiem ustaw. Nic podobnego, czekamy bowiem do kolejnych wyborów. Bo mało, bo jeszcze brakuje i jeszcze trzeba troszkę zmanipulować społeczeństwo.

Sondażowo, wybory wygrane są już przez PO. Jednak co oni tak naprawdę potrafią zrobić. Poza wyjazdami premiera do Peru, czy Wietnamu. Omijając uśmieszek, który musi być nieodłącznym elementem wizerunkowym – bo tak nakazano przez aparat PR. Rzec by się mogło, manipulujmy nadal, a ludzie to kupią.

Zapomnieliśmy o stoczniach, o aferze hazardowej, o podwyżce podatków, o wydawaniu pieniędzy przez urzędników i niepotrzebnych ministrów (minister Pitera), o obiecanych autostradach i drogach ekspresowych, o znakomitej infrastrukturze, o opiece zdrowotnej, o reformie emerytalnej.

Czekać ludzie, głosować – kto mądry zagłosuje raz a dobrze.

wtorek, 21 września 2010

Kaczyński prezydentem stolicy ?

Jak głosi maksyma, żadna plotka nie może obić się po sejmowych salonach bez echa. Taka plotka natomiast nie jest z gatunku płotki, lecz dorosłego szczupaka – nieco wędkarskim slangiem. Jeśli to prawda, załóżmy że tak, jakie szanse miałby kandydat Prawa i Sprawiedliwości. Przede wszystkim należy zadać pytanie jeśli, bowiem tak by się stało ktoś musiałby zostać prezesem.

Lejce trzymane w dłoni Kaczyńskich, są tymi nie do przejęcia, z jednej strony to nawet dobrze. Bowiem tak silnie trzymana władza partyjna, jest odbiorcą żelaznego elektoratu – którego ze świeczką szukać w innych partiach. Prawo i Sprawiedliwość może pochwalić się stałym wynikiem wyborczym, stałym elektoratem - tym lepszym, jeśli go podzielić na dobrych i gorszych. Ten lepszy to konserwatyści, hadecy, chrześcijanie dla których najważniejszymi wartościami jest Bóg, honor i ojczyzna. Bronią krzyży, inteligentnie oceniają politykę – zazwyczaj czynnie się w niej udzielają, no i doceniają wpojoną od pokoleń tradycję oraz moralną wartość.

Dlaczego warto podkreślić charakter elektoratu, a no dlatego idąc w ślad lepszych i gorszych – stolica należy do tych gorszych. Dla nich liczy się dobra zabawa, rozrywka, idąc liberalnie odchodząc od kościoła i wartości – świetnie się bawiąc i żyjąc chwilą. To zazwyczaj ludzie młodzi, kształceni przez państwo, dorabiający po bokach aby zarobić na przeróżne używki. Ludzie tego pokroju mają gdzieś, co dzieje się w polityce, kto sprawuje władzę – idąc do wyborów kierują się asumptem medialnym, czy sprzeciwem wobec wydarzenia. Powiedzmy, idę zagłosować na oponenta Kaczyńskiego, bo ten broni krzyża – nie chce się bawić z nami, z krzyżem stworzonym z puszek.

Szanse są niewielkie, bowiem więcej w stolicy jest tych „gorszych”. Jednak spróbować warto.

poniedziałek, 20 września 2010

Prezydent śpi – po raz kolejny



Będzie to chyba cecha charakterystyczna prezydenta Komorowskiego, bowiem po raz kolejny zdarzyło mu się przysypiać podczas mszy świętej. Przypominam, o czym również pisałem, po zaprzysiężeniu na prezydenta Bronisława Komorowskiego – również zdarzyło mu się nieco zdrzemnąć podczas uroczystej mszy. Moglibyśmy kiwnąć głową, powiedzieć nic się nie stało, ale dwa razy to już chyba jakiś drobny wirus senny.

Zgodnie z obietnicami, prezydent Komorowski sumiennie uczestniczy w każdych ważnych wydarzeniach. Jednym z nich były dożynki prezydenckie. Zainteresowanie było olbrzymie, tak więc można było nieco odpocząć podczas kazania.

Oby prezydent nie przespał całej kadencji, bo zaliczył już senny falstart.


Źródło zdjęcia : Pardon.pl

niedziela, 19 września 2010

Rosyjska „rurka” - prorosyjsko

Umowa gazowa z Rosją, mimo braku medialnego zainteresowania, ciągle wzbudza kontrowersje. Gdyby nie Komisja Europejska i zaniepokojeni komisarze unijni, mielibyśmy dogodną umowę na gaz – dogodną dla strony rosyjskiej. Popyt gazowy, stwarza realną szanse zagrożenia ze strony dostawcy. Mieliśmy bowiem sytuacje bezprecedensową kilkanaście miesięcy wcześniej, kiedy to brakowało gazu, na wschodniej granicy, bo ktoś „zakręcił kurek”.

Gdyby nie sprzeciw ze strony UE, mielibyśmy monopol gazowy, umowę podpisaną do 2037 lub 2045 oraz niebezpieczną sytuację uzależnienia się od jednego dostawcy. Dziwna polityka prawda ?

Gazociąg północny, według premiera przestaje być dla nas groźny, bowiem nie zagrozi on braku dostaw gazu gazociągiem jamalskim. Krótko mówiąc, budujcie sobie co chcecie – wszyscy nasi główni sąsiedzi graniczni będą zabezpieczeni w dostawy gazu, a my – zdajmy się na stronę wschodnią. I pewnie ich humory. Taka długoterminowa umowa, zdaniem rządu jest zabezpieczeniem polskich domów na długie lata. Owszem ale jakim kosztem.

Tak mi się wydaję, że nasza polityka zaczyna być po katastrofie smoleńskiej – polityką prorosyjską. Brak nacisków na przyśpieszenie wyjaśniania przyczyn katastrofy, niezbyt wygodna umowa gazowa, dziwne manewry z czeczeńskim przywódcą. Oby nam się ta polityka nie odbiła czkawką.

czwartek, 16 września 2010

Krzyż Smoleński zabrano - cichaczem

Przymiarki do samej egzekucji trwały już jakiś czas. Co kilka dni ktoś wychylał się przez pałacowe okna, zobaczyć czy obrońcy krzyża jeszcze stoją albo czy jest na tyle spokojnie aby zabrać prędko o zmroku krzyż. Stało się to co się stać musiało, ale pomnika nadal nie widać. Jedyną umową pomiędzy obrońcami, którym zabranie krzyża godziło w wyznawaną wiarę czy wartości moralne, a pałacem prezydenckim, była umowa godnego upamiętnienia. Zapominamy ?

Prezydentura Bronisława Komorowskiego zaczęła się od wywiadu udzielonego GW, w którym to podkreślał o szybkim rozwiązaniu problemu krzyża z przed pałacu. Jak na deklarującego katolika przystało, który popiera in-vitro, zezwala partyjnie na manifestacje homoseksualne i epatuje swoim wydaniem na świat potomstwa, usunięcie krzyża jest nieco przeciw Katechizmowi Kościoła Katolickiego.

Niewygodnym bowiem stało się przypominanie o katastrofie, którą obarcza się środowisko prezydenta i premiera. Każdy, kto choć przez chwilę zastanawiał się nad tym dlaczego organizowano dwie wizyty, kto jest najwyższym przedstawicielem zagranicznym naszego kraju i jaką funkcję pełni polityka zagraniczna, odpowie sobie sam na pytanie - kto odpowiada moralnie i politycznie za katastrofę smoleńską.

Krzyż zniknął, zrobiono to po cichu, bez obecności mediów oraz kościoła. Nie było także harcerzy, którzy tak bardzo wspierali prezydenta w jego działaniach. Zrobiono to na chybcika, zabierając przy tym zdjęcia upamiętniające katastrofę, tłumacząc to odpowiednim momentem - który właśnie nastąpił.

Gdyby nie zespół utworzony przez Prawo i Sprawiedliwość, gdyby nie ciągłe pytania i przypominanie o katastrofie (odbijające się w polityce sondażowo-wyborczej), mielibyśmy dzisiaj zakończenie problemu katastrofy.

Szanowny Panie Prezydencie oraz Premierze, my tak szybko nie zapomnimy.

środa, 15 września 2010

Lech Wałęsa - TW "Bolek" czy nie ?

Mimo usilnych próśb oraz moralnego założenia, znowu wracamy do tego co było przed "grubą kreską". Oczywiście w mojej ocenie bardzo dobrze, bowiem sprawy takie jak agenturalna przeszłość, okłamywanie historii oraz tworzenie postaci bohatera z ludzi tego niegodnych - powinna zostać raz na zawsze rozwiązana. Powinna, ale niestety nie jest.

Dokładnie miesiąc temu pisałem kilku częściowy artykuł o tym, czy Lech Wałęsa był rzeczywiście tajnym współpracownikiem - przedstawiłem wtedy kilka dowodów. Przypomnę kilka z nich, a do reszty robię odnośnik - gdzie można przeczytać cały artykuł.

Cytat: „Za zezwoleniem Kwaśniewskiego komisja powołana w UOP otworzyła pakiety i dokonała spisu znajdujących się w nich dokumentów. Z dokumentu tego jasno wynikało, że wielu dokumentów wypożyczonych przez prezydenta Wałęsę brakuje: „do chwili obecnej nie zostały zwrócone do UOP następujące materiały przekazane Lechowi Wałęsie wymienione w protokole z dnia 5.06.1992 r.: " Wymienione w części pierwszej artykułu

Cytat: „24 września 1996 r. szef UOP płk Andrzej Kapkowski zwrócił się pisemnie do Lecha Wałęsy o oddanie brakujących akt: „Zwracam się do Pana Prezydenta z prośbą o zwrot dokumentów – jeśli jest Pan w ich posiadaniu – które zostały wytworzone przez b. Służbę Bezpieczeństwa dotyczące Pańskiej działalności w okresie 1970 – 1989. Jak wynika z dotychczasowych ustaleń uprawnione jest przypuszczenie, iż część tej dokumentacji, która była udostępniana Panu w latach 1992 – 1994 przez ministra p. A. Milczanowskiego […] może znajdować się w Pańskim archiwum prywatnym”. ”

Przedstawiciele "Solidarności", opozycjoniści wspominali o rzekomej współpracy Lecha Wałęsy ze służbą bezpieczeństwa. Te wspomnienia były oparte na doświadczeniu, bliską współpracą z prezydentem, własną opinią, przeczuciem no i dowodami.

Cytat: ”„Jest to agent i zdrajca, i nie ma innej definicji. Ja nie będę tu nic komentować" Anna Walentynowicz

Cytat: „Lech Wałęsa jest podłym kłamcą, który nie ma odwagi opublikować dokumentów, które ukradł z archiwum Urzędu Ochrony Państwa i broniąc się przed ujawnieniem własnej agentury próbuje oskarżać ludzi uczciwych” Krzystof Wyszkowski

Cytat: „ …to o czym Ja wiem od roku 1981, czyli od 27 lat, że Pan Wałęsa był agentem SB” Janusz Korwin Mikke


Temat powraca, bowiem jedna ze stacji telewizyjnych stworzyła dokument o agenturalnej przeszłości prezydenta. Ten nie został wyemitowany, lecz można go już oglądać w sieci.

Czy tym razem dowiemy się prawdy ?


Odnośniki :
http://polityczny-kier.salon24.pl/209841,lech-walesa-rzekomy-agent-czesc-pierwsza
http://polityczny-kier.salon24.pl/210225,lech-walesa-rzekomy-agent-czesc-druga
http://polityczny-kier.salon24.pl/210572,lech-walesa-rzekomy-agent-czesc-trzecia

wtorek, 14 września 2010

Kościół Katolicki i polityka

Poszukując wspólnoty, kogoś kto mógłby wesprzeć w życiowo trudnych chwilach, kierujemy często kroki właśnie do kościoła. Kiedy solidarnie walczyliśmy z systemem komunistycznym, który drwił ze swojego społeczeństwa, odszukaliśmy wsparcie ze strony Kościoła Katolickiego. Razem z nim walczyliśmy o wolność, prawdę i zwycięstwo. To się jednak zmieniło ...

Dziś, solidarnie uczestniczymy i wspieramy kościół. Jednak od nich oczekując odpowiedzi na trudne pytania, słyszmy tym razem ciszę. Chodzi mi głównie o politykę, lub jej obecny kształt. Często wpaja się nam do głów, że kościół nie powinien zabierać głosu w sprawie polityki. Mało tego, Ci po stronie lewicy straszą bądź co bądź ale katolickie społeczeństwo rozdzieleniem państwa od kościoła. Koniec krzyży, katechezy, szukajmy zasad moralnych wśród homoseksualistów i wolnej samowolki w stylu "róbta, co chceta". Tym razem jednak nie o tym, a o jawnym poparciu działań politycznych.

Skoro obrońców krzyża, dziś nazywamy psychozą i fanatyzmem - czym że jest decyzja o usunięciu krzyża z miejsca publicznego. Czym jest popieranie in-vitro, zezwalanie na parady homoseksualistów. Pytania bez odpowiedzi, a jednak sprzeczne z Katechizmem Kościoła Katolickiego.Sama deklaracja wiary, zobowiązuje do przestrzegania ich praw i zasad, tym bardziej jeśli jest się osobą publiczną, rozpoznawalną, pełniącą ważny urząd państwowy. Wspieranie ludzi tego pokroju, jest porażką wiary - skoro raz dane przykazania łamać wolno, jednocześnie nie wzbudzając publicznego sprzeciwu, czym że one są ?

Martwią mnie wypowiedzi o wspieraniu pewnych opcji politycznych przez kler. Podobno jest to szerzenie zła, kłamstwo oraz budowanie elektoratu partyjnego. Oczywiście jasnej deklaracji nie było ze strony kościoła, więc gdybanie o tego typu skrajnościach jest w tym wypadku nie na miejscu. Jednak dlaczego miałoby tak nie być ? Dlaczego przed wyborami cały kler nie potrafi, z kościelnej ambony namawiać na tych którzy chcą społecznego dobra i odbudowy naszego państwa. Dlaczego nie wytykać błędów, afer, korupcji i niespełnionych obietnic.

Wiara jest czymś dobrowolnym. Nikt nikogo nie zmusza do uczestniczenia we wspólnej modlitwie, do niedzielnego sakramentu oraz deklaracji katolickiej. Można jednak dokonać sprzeciwu, bowiem wspólna modlitwa to nie kazania o polityce. Racja i pełna zgoda. Kościół powinien jednak zadeklarować na kogo głosuje, powiedzieć otwarcie dlaczego takiego a nie innego wyboru dokonał i kropka.

A Bogu co boskie ...

poniedziałek, 13 września 2010

Przemysł celebrytów w polityce

Przed wyborami parlamentarnymi w których obecna opozycja - Prawo i Sprawiedliwość, uzyskała najlepszy dotychczas wynik, reprezentowała tą siłę której ze świeczką szukać w dzisiejszej polityce. Niestety zmienił się poziom dyskusji, w której to opozycja mimo merytorycznego przygotowania znaczy bardzo mało. Rozpoczął się bowiem nowy etap, nakręcany przez media przemysł celebrytów.

Kto bowiem po ciężkim dniu pracy oraz wszelkich zajęć z dala od codziennej polityki, ma ochotę na wysłuchiwanie o zadłużeniu naszej gospodarki, o ciągłym braku reform w służbie zdrowia, o podwyżce podatków. Dziennym wyznacznikiem informacji stały się programy wieczorne, które mają za zadanie skrócić kilkanaście godzin w zazwyczaj kilkadziesiąt minut. To właśnie te programy cieszą się największą popularnością, zaspokajając głód informacji. Niestety jest pewno ale ...

W tego typu programach nie usłyszymy ile konferencji prasowych zorganizowała dzisiaj opozycja, jakim dowcipem popisują się przedstawiciele władzy (czytaj minister Graś). Słyszymy to co chcemy usłyszeć, lub to co nam usilnie wpaja dana telewizja.

Wyłapać najlepsze kawałki z całego dnia to nie lada wyczyn. Więc, nader często, bagatelizuje się sprawy ważne odstawiając je na bok - tworząc przy tym przemysł celebrytów. Usłyszymy bowiem, że Janusz Palikot napisał coś na blogu, Stefan Niesiołowski skrytykował Kaczyńskich - używając przy tym słów typu "nikczemny, zakompleksiony, ohydny", koniec wypełni konferencja Donalda Tuska wypowiadającego się z uśmiechem na twarzy lub z peruwiańską czapką na głowie, a obok stoi Sławomir Nowak z pięknie skrojonym na miarę odzieniu.

Co więc jest przemysłem celebrytów ? Właśnie go ukazałem.

To przede wszystkim doskonały wizerunek. Przygotowany do perfekcji efekt wizualny, a więc schludność oraz dobrane (stylistycznie) części ubioru. Wizerunek to również uśmiech, brak wad które mogłyby dyskredytować cechę silnego polityka - reprezentującego władzę. Typ pierwszy.

Drugi typ cechuje się ingracjacją medialną. Jak doskonale wiemy, dziś bez rozpoznawalnej twarzy być politykiem nie można. Zasada ta jest często stawiana poza sprawy bieżące państwa. Taką grupę reprezentuje Janusz Palikot, który stał się raczej skandalistą rozrywkowym. Każda jego wypowiedź, często z naruszeniem etyki moralnej i z naruszeniem dobrych zasad, jest bardzo szybko wyłapywana przez dziennikarzy. Owszem każde media zachwycają się takim politykiem, który wyróżnia się od innych. Jednak gdyby nie media, nie byłoby dyskusji o nadmiernym udziale agresji w sferze polityki. Media nakręcają polityków, a powinno być inaczej. To nie media powinny kreować czyny, tylko czyny polityków media.

Przemysł celebrytów stał się więc rzeczą codzienną. Jesteśmy świadkami gry medialnej, gry strategów bez których pewna część polityków pewnie by nie zaistniała.Kto na tym cierpi ? Są dwie grupy. Grupa polityków niemedialnych, z którymi prowadzi się wojnę - bo nie zajmują się sprawami ważnymi, a więc wolą zajmować się polityczną rozrywką. Druga grupa to niestety każdy z nas. Jesteśmy świadomie manipulowani, tak aby nie przejmować się losem gospodarki, zdrowia. Być może wiemy, że los naszego kraju spoczywa w legislacji polityków . Tutaj jednak ważną rolę odgrywa świadomość, czy jesteśmy świadomi swojego wyboru politycznego. Czy kierują nami manipulacyjne media - kreując pojęcia kaczyzmu. Czy jesteśmy w stanie dziś na ulicy o każdej godzinie dnia podjąć polemikę w obronie naszego głosu. Los naszego kraju jest przecież świadomym wyborem.

piątek, 10 września 2010

10 kwietnia – pozostała pamięć

Nie sposób pominąć daty 10 każdego miesiąca, gdy ta zjednoczyła nas pokazując czym była i jest solidarność. W pamięci każdego z nas, data będzie przypominać tragiczną katastrofę – której ofiarą stała się część Rzeczypospolitej Polskiej. Wciąż poszukujemy odpowiedzi na wiele pytań, które jak na razie pozostają bez odpowiedzi. Często robimy rachunek własnego sumienia, jednak po śmierci nie ma to już tak wielkiego znaczenia.

Będąc w biegu życia, podążając do pracy czy wybierając się na studia, usłyszeliśmy wiadomość o awarii samolotu prezydenckiego. Pamiętam, włączyłem wtedy stacje informacyjną, widziałem bieg i zakłopotanie. Paski były raz za razem, to czerwone to żółte. Coś się musiało stać, prezenter próbował jakoś tłumaczyć całe zamieszanie – ale też był nieco zszokowany tym co się wydarzyło. Nic nie było jeszcze potwierdzone, a każdy bał się podać jako pierwszy tą tragiczną wiadomość. Ze wstępnych ustaleń naszych dziennikarzy doszło do katastrofy samolotu – nie wiemy jeszcze jaki to samolot.

Byłem w domu, włączyłem komputer przeszukując portale – wszystko było tajemnicze. Razem z rodziną siedzieliśmy przed telewizorem, czekaliśmy. Pojawiły się pierwsze łzy, atmosfera nakręcana przez telewizję co raz bardziej była odczuwalna. No i stało się, doszło do katastrofy prezydenckiego samolotu, na razie nie wiemy czy ktoś przeżył. Przeraziłem się, tak jak moi bliscy. Mimo dorosłego wieku po raz kolejny odebrało mi mowę. Wszystko było spontaniczne, nieprzygotowane – wszystko było w biegu, tym razem czas się zatrzymał.

Redaktorzy i dziennikarze, prezenterzy – wszyscy mimo tłumionych emocji nie potrafili zapanować nad łzami.

Przez kilka następnych dni poczuliśmy na nowo solidarność. Wszyscy razem, zjednoczeni i bez podziału politycznego potrafiliśmy oddać hołd ofiarom, godny hołd. Braliśmy udział w marszach, pochodach. Zjednoczeni braliśmy udział we wspólnej modlitwie. Wszystko minęło.

Teraz pozostała pamięć.

czwartek, 9 września 2010

Polacy współodpowiedzialni za wojnę

Oniemiałem, gdy dotarłem do informacji o wypowiedzi Steinbach na temat II wojny światowej. Według niej, podam nieco niżej cytat, nasz naród jest współodpowiedzialny za wybuch wojny – jako pierwszy zaczął wojenną mobilizację. To są te wyborne stosunki polsko – niemieckie, którymi tak chwali się nasze ministerstwo spraw zagranicznych i dyplomacja. Polskie obozy koncentracyjne, odpowiedzialność za wysiedlenia i teraz dochodzi odpowiedzialność za wybuch wojny światowej. Czy jesteśmy to w stanie tolerować ?

Cytat: „Zgadza się, przecież to Polacy jako pierwsi zaczęli mobilizację” Die welt

Zapewne to zmieni bieg historii, okaże się że prowokacja gliwicka była prawdziwa i to my rozpoczęliśmy konflikt zbrojny. Schleswig-Holstein to był nasz okręt, wszystko sobie wymyśliliśmy. Jednak mobilizacja to w głównej mierze, przygotowanie do działań zbrojnych. W naszym wykonaniu i stanie faktycznym armii, mogliśmy co najwyżej pomarzyć o zwycięstwie nad głodnym osiągnięcia celu imperium, państwie niemieckim.

Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że nastąpi jakakolwiek odezwa naszych władz. Traktują te występki raczej jak wybryk, nie jako poważny asumpt do dyskusji. Więc, zachowajmy cierpliwość i siedźmy cichutko, broń Boże odzywając się na naszych przyjaciół.

Brak żelaznej deklaracji z naszej strony, brak jakichkolwiek postanowień dotyczących odszkodowań czy godnej repatriacji wysiedlonych, prowokuje do konfliktu. Dziś jednak polskie sądy wydają wyrok na korzyść wysiedlonych, Polacy są wyrzucani z mieszkań i domów, a sąsiedzi roszczą o co raz większe odszkodowania.

Czekajmy dalej, może za kilka lat zostaniemy nazwani oprawcami holocaustu.

środa, 8 września 2010

Przecudowne sondaże

Gdyby były święta Bożego Narodzenia, jakoś bym to sobie wytłumaczył. Niestety mamy początek września a słupki sondażowe wypychają w górę opozycję oraz rządzących. Nadchodzą wybory, olbrzymimi krokami – stąpając robią wielkie ślady, szkodząc wszystkim kto się nawinie pod ogon. Choć powątpiewam w prawdziwość lub ich spełnienie wyborcze, każą się jednak zastanowić – co dalej ?

Platforma Obywatelska, tu się nic nie zmienia, rośnie w siłę – mając według wyliczeń GfK Polonia 52% poparcia. Zaskakujące odkrycie, bowiem jest kilka niezbyt do przełknięcia ości które nijak nie chcą przejść przez gardło, mimo że na siłę ktoś je upycha. Te polityczne ości to : podwyżka podatków, powodzie, wzrost cen żywności, afery: stoczniowa i hazardowa, brak reform zdrowia, brak reformy emerytalnej. Wymieniać można bez końca. Jedyny plus rządu to stadiony, które o dziwo pną się w górę. Zapowiedziane są już strajki min. w górnictwie. „Solidarność” ma rządzących głęboko w poszanowaniu i właśnie o poszanowanie stara się walczyć.

Prawo i Sprawiedliwość zasłynęło ostatnimi czasy w kilku niezbyt wizerunkowych bataliach. Pierwsza to zespół wyjaśniający katastrofę Smoleńską – tu zgoda, powinna powstać bo nieudolność rządu i wspólnego śledztwa przekracza pewne granice. Druga batalia jest o krzyż potocznie, a o godne upamiętnienie ofiar katastrofy realnie. Tabliczka odsłonięta w obstawie kilku żołnierzy, przepychanka pod pałacem prezydenckim. Niestety wizerunkowo niezbyt ciekawie to wygląda. Jeszcze cała sprawa z Panem Migalskim.

Dziwi mnie i szokuje, jak bardzo nasze społeczeństwo musi dostać po dolnych partiach ciała aby się ocknąć i zagłosować w końcu umyślnie – z pełną świadomością. Sondaże jak sondaże, wybory prezydenckie pokazały, że istnieje wielka przepaść między partiami w słupkach. Pewne stacje telewizyjne korzystają z sondaży wywróżonych prosto z fusów prezesa telewizji. Trudno więc uwierzyć, że próg 50% zostanie w wyborach parlamentarnych osiągnięty.

Jeśli jednak tak się stanie, byłbym co najmniej zdziwiony świadomością naszych rodaków.

wtorek, 7 września 2010

Niesiołowski – znowu o Kaczyńskim

Marszałek zwykł orężem słów i zdań wojować na arenie politycznej z największym jego przeciwnikiem, Jarosławem Kaczyńskim. Dziś po raz kolejny dał upust swojej niepohamowanej wściekłości i powiedział kilka „ciepłych” słów o swoim towarzyszu – z którym nie chce ale musi walczyć. Jak przystało na marszałka, znowu dowiedzieliśmy się kim jest Kaczyński i jaką rolę odgrywa w państwie.

Przede wszystkim, warto rozpocząć od stwierdzenia, że jesteśmy w stanie wojny domowej. Bowiem to Jarosław Kaczyński, jest winien sytuacji w kraju – od gospodarki po wszechświat i ambitne plany wysłania załogi na Jowisz. Dzięki temu, wiemy dlaczego powstał zły budżet na 2011 rok i dlaczego nie ma reformy zdrowia.

Marszałek wybiega z porównaniem, jakoby Janusz Palikot wyprawiał drobne ekscesy i incydenty. Natomiast Kaczyński „podpala Polskę”. Jeśli się z tym zgodzić, to winien wszystkiego – wymienionego powyżej jest tylko jeden człowiek.

Szykuje się strajk „Solidarności”, tak więc trzeba znaleźć winnego. Winnych nie szukamy, winna jest tylko jedna osoba. Strajk 20 września ma być przede wszystkim protestem przeciwko zwolnieniom – kilka tysięcy górników.

To kolejna statua wolności, z tym że na Śląsku – Panie prezydencie. Stocznie już upadły, co teraz górnictwo ?

Wywiad marszałka ma jeszcze jeden podtekst jakoby Kaczyńskie kłamał historycznie. Pani Krzywonos, z całym szacunkiem ale nie była pierwsza – to nie ona rozpoczęła strajki komunikacyjne. Mimo wspaniałych wywiadów i całej otoczki medialnej. Polecam, panie marszałku, poczytać od biuletynu IPN po wpisy bloggerów i dziennikarskie śledztwa.

poniedziałek, 6 września 2010

Słońce Peru , globtroter podróżuje

Po ostatniej, nieco egzotycznej, wizycie nasz premier zasmakował nieco podróży i zamierza w przyszłości zostać globtroterem. Rozpoczął od Peru, tym razem za cel swojej podróży wybrał Indie oraz Wietnam. Czego tym razem szuka, poza wrażeniami i chęcią być może wypoczynku, Donald Tusk z całą podróżną ekipą.

Chodzą pogłoski, iż w Peru naszemu premierowi udało się dobić targu. W zamian za kilka żubrów, to od dzisiaj nasz towar eksportowy numer jeden, dostaliśmy dwie lamy i czapkę. Tak więc to nie była tylko wyprawa, to było coś więcej – ocieplenie stosunków między oba narodami. Ocieplenie dość dosłowne – bowiem został nasz premier okrzyknięty słońcem Peru. Dodano jeszcze – król bajeru, ale to zupełnie nieznaczący element układanki.

Wietnam – jest pewne zwierze hodowlane, które premier mógłby do Polski sprowadzić, to świnia wietnamska. Podobno nieco smaczniejsza od naszych, no i byłoby się czym pochwalić. Otóż, celem wizyty jest tym razem zachęcanie przedsiębiorców do inwestowania w Polsce. Wspaniale. Historyk z wykształcenia, z zamiłowania premier – uznał, że warto odwiedzić forum biznesowe oraz porozmawiać z gubernatorem stanu Karnataka, Shri Hans Raj Bhardwajem.

Indie – chętnie inwestują w krajach europy wschodniej, więc świetna myśl. Tylko jak ich przekonać, skoro przez wiele lat się nie udało. Być może cudotwórca - Donald Tusk, przekona indyjskich inwestorów. Sypnie anegdotą, pięknie się uśmiechnie do wspólnego zdjęcia.

Inwestowane zagraniczne pieniążki są ostatnio koszmarem nocnym Platformy Obywatelskiej. Tak Panie i Panowie, nie zapomnieliśmy o katarskim inwestorze. Gastronomiczny klops, jednym słowem Donaldzie nie idźcie tą drogą – zmieniając nieco znaczenie klasyka.

niedziela, 5 września 2010

Paweł Graś – żartowniś

Ilekroć odzywa się rzecznik rządu, mam ochotę wstrzymać oddech i zapchać sobie uszy watą. Wodolejstwo, to chyba szkolne kursy w partii bowiem obecny prezydent Komorowski zanudza jak mało kto. Opanowane do perfekcji unikanie odpowiedzi na ważne pytania. Rzucane riposty w stylu „pod sklepowym”. Rzec można, jaki rzecznik taka partia no i mamy w końcu w PO kilku dowcipnisiów.

Co tak bardzo mnie zszokowało. Poczucie humoru, może na angielskim dowcipie się mało znam, choć mogę urazić tenże naród – porównując go właśnie do typowego angielskiego żartownisia. Otóż, słynący z dodatkowej pracy u Niemca, rzecznik rządu sypnął dziś żartem jak prawdziwy komik. Napięta atmosfera, która podczas nagrywania audycji radiowej w Radiu Zet, mogła nieco wyprowadzić z równowagi – wyprowadziła.

Na pytanie, z resztą znaczące, dlaczego skrzydło odpadło ze starciem z czterdziesto centymetrową brzózką – rzecznik rządu RP odpowiada :
Cytat: „Bo ktoś je nadpiłował.” Radio Zet

No wspaniała odpowiedź. Godna przedstawiciela naszych władz, mógł Pan z nim poczekać do 10 września. Marginalizowanie całej sprawy smoleńskiej, to już chleb codzienny który nieco czerstwieje. Po co więc odpowiedzieć godnie, z szacunkiem i opanowaniem, skoro można rzucić dowcipem i zrobić z siebie komika.

To jeszcze nic. Rzecznik miał dobry dzień, sypnął z drugiego rękawa żartem roku. Oto i on :
Cytat: „A pan pewnie podziela teorię, że dobijałem rannych na lotnisku?” Radio Zet

Jeśli tak będziemy odpowiadać na nurtujące nas wszystkich pytania, daleka droga do odszukania jakiejkolwiek prawdy. Rzecznik nas ma gdzieś i bawi się w komika. Donald Tusk podnosi podatki. Psychiatra Klich reformuje wojsko.

Oj, udało nam się przetrwać te kilka lat. Co dalej ?

sobota, 4 września 2010

Jarosław i Marek w jednej partii byli

Choć w domu nie stali, w partii sobie żyli,
Jarosław na samej górze, Marek rozpoczął na partyjnym dole,
Marek spokojny, nie wadził nikomu,
Jarosław najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował na byłych agentów,
Krzyczał, straszył, spocił całe czoło
Pokazał gdzie my, a gdzie stało zomo,
Choć wizerunek zmienił, tempem wyborczym
Nader ją szybko musiał zakończyć
Znosił to Marek, bo w końcu to PiS
Podsumował to wszystko, otwarty pisząc list
Kogo to wina, jakie czekają go klęski
Odwaga i honor, ot co! Marek był męski
Otwartą formą, Jarosław drapie się po głowie
Jakże tak można, kompana w ojczystej mowie
Pogrążyć, wady ukazać, wytknąć publicznie
Jak to Jarosław, zmienił się ślicznie

Z tej powiastki morał w tym sposobie:
Jak ty komu, tak on tobie.

czwartek, 2 września 2010

Co tam w CBA ?

Dobrze funkcjonujący aparat do zwalczania korupcji, po usunięciu Mariusza Kamińskiego nagle przestał istnieć. Formalnie istnieje, ma nowego szefa, prawdopodobnie nową ekipę agentów „Tomków”. Co się więc stało, że powykrywane afery nie istnieją, a nowych się nie wykrywa ?

Afera hazardowa, patologiczna sytuacja przy tworzeniu ustawy hazardowej. Ośmiu bliskich współpracowników premiera pożegnało się ze swoim stanowiskiem. Poseł Chlebowski wypocił się za całą karierę polityczną, na słynnej konferencji prasowej. Minister Drzewiecki uważa, że Polska to dziki kraj, a Grzegorz Schetyna jest dziś marszałkiem sejmu. Afery nie było, patologii również - więc afera to tylko niewypał Kamińskiego. Dlaczego więc „Rychu” i „Zbychu” utracili swoje ciepłe posadki ?

Beata Sawicka, której tak bardzo spodobał się perfum agenta Tomka – że wzięła od niego nieco pieniędzy. Płakała przed kamerami, jak bardzo ją skrzywdzono. Grano uczuciami i jako słaba kobieta nie potrafiła oprzeć się agentowi. Ten raczył ją drogimi prezentami, kwiatami – był szarmancki, elegancki no i przystojny. Od takiej pokusy nie łatwo się obronić.

Raport Pitery, który tak miał obnażyć Kamińskiego i jego „chłoptasiów” tj. agentów – był bardziej komiczny niż prawdziwy. Premier powołał przecież zacną współautorkę słowników, która zna się na tym gdzie remontowane są samoloty rządowe – no i na korupcji.


Co robi CBA, tylko grzecznie pytam …

wtorek, 31 sierpnia 2010

Podzielmy Polskę na A i B

Skoro tak bardzo tego chcemy i żądamy tego w każdych wyborach, do dzieła ! Co stoi na przeszkodzie żeby podzielić na dwie, może nierówne i niezbyt odpowiednio rozwinięte, ale dwie połowy. Granicę wyznaczyć bardzo łatwo, kto za kto przeciw nie widzę. Kto się wstrzymał ?

Polska A – Bardziej rozwinięta, idąca w myśl postępu technologicznego i urbanistycznego. To Polska turystyki, przemysłu – paliwo napędzające silnik gospodarczy. Polska w której przeważnie co wybory wygrywa Donald Tusk i jego ekipa. Mają wszystko. Wspaniale rozwinięta gospodarkę, przemysł na Śląsku, wartościowy dostęp do morza. Mają granicę z ukochanymi, dla których oddaliby wszystko – być może nawet Polskę A. Więcej, mają stolicę – mazury, mają wszystko.

Polska B – Słabo rozwinięta, jest wagonem doczepianym do Polski bardziej rozwiniętej. Mozolnie starają się przyspieszyć, ciągle prosząc o więcej. Ich głównym partnerem granicznym jest Rosja, z którą mają odwieczne problemy. Stosunki między państwami są napięte, ciągle wybuchają kłótnie. Polska B to jednak dobrze rozwinięty turystycznie region. Górale od lat wspomagali ludzi odważnych, dbających o interes kraju. W myśl tej zasady oraz powtarzanych jak mantrę słów „nie zostawimy biednych, bogaci nie będą żyć lepiej od innych” – w regionie B, Kaczyński wygrywa.

Podział dokonany, skoro tak bardzo naród go chce zróbmy więc test na odwagę. Referendum wskaże, czy potrafimy dokonać w końcu wyboru. Tych co za Platformą do Polski A, PiSowców natomiast do B. Rządźmy 5 lat i zobaczymy, gdzie będzie zielona
wyspa, co z reformami. Jak będzie wyglądała sytuacja w obu podzielonych częściach.

Platforma będzie miała bonus – czyli wszystko, od przemysłu do turystyki. PiS - biedny i zniszczony region. Tak więc szanse nierówne, jeszcze bardziej popychające do podziału.


No to jak robimy referendum ?

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Odwaga

Czymże jest odwaga w naszej polityce ? Odwaga, czyniąc z odpowiedzialności za czyny rzecz niebagatelną i bardzo istotną. Odwaga przyznania się do błędu, skapitulowania. Nabijanie obywatelki w butelkę oraz manipulowanie prawdą to kłamstwo i tchórzostwo. Dlaczego nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za samoloty i katastrofę smoleńską, za stan naszego kraju, reformy, system emerytalny.

Trzykrotnie obiecano obniżenie podatków przez rząd Donalda Tuska. Co roku, o porze nieco jesiennej minister zdrowia Ewa Kopacz ma gotowy koszyk reform, świadczeń – chce reformować i wdrażać nowe ustawy. Minister ds. walki z korupcją, Pani Pitera ciągle przeciwdziała chorym patologiom – walczy jak tylko może. Ciągle robi się z nas idiotów, którzy wierzą w bajki o zielonych wyspach i dobrobycie na skalę światową.

Odwagi. Przede wszystkim, życzę tego każdemu z nas. Abyśmy potrafili przeciwdziałać takim bezużytecznym ministrom i premierom, którzy widocznie nie potrafią wykorzystać danego im kredytu zaufania. Odwagi, życzę rządowi – aby potrafili podejmować trudne decyzje (takie jak dymisja również).

Ależ dzisiaj odwaga jest w cenie.

sobota, 28 sierpnia 2010

Wrzuty do kosza – absurd Tarnowa


Czując się obywatelem naszego kraju, musimy przyzwyczaić się do pewnych reguł i zasad tu panujących. Główną zasadą jest niemożność w wykonywaniu pewnych zadań. Jeśli czegoś się nie da zrobić, nikt nie jest w stanie wykonać pewnej czynności czy zadania, poprośmy o to polaka – który o dziwo zajmie się wszystkim, za godziwą choć niezbyt wysoką cenę.

Absurdem, być może stulecia, jest nowo wybudowany kompleks sportowy w mieście Tarnów. Na jednym z osiedli zostało oddane do użytku boisko przystosowane do gry w koszykówkę. Decyzja, pomysł i wykonanie znakomite. Choć to ostatnie może nie do końca. Urzędnicy miasta przysnęli to raz, dwa przysnęła nieco firma zajmująca się budową kompleksu. O co więc chodzi ?

Otóż, boisko do koszykówki faktycznie jest, to nowe dwa kosze i świeżo skoszona murawa. Tak, to nie błąd publikacji. Oddano do użytku boisko trawiaste do gry w koszykówkę. Jak więc tłumaczy to urząd miasta ?

Cytat : „To nie jest boisko do koszykówki, tylko do wrzutów do kosza"


Kto spadł z krzesła, może podnieść się i sprawdzić stan portfela bowiem z portfeli podatników takie buble budujemy. Być może to decyzja przyszłościowa, były minister sportu Drzewiecki dostał „cynk” olimpijski. Wprowadzają nową dyscyplinę – koszykówka na trawie. Bawmy się wszyscy razem.

Ps. Źródło : kontakt24

piątek, 27 sierpnia 2010

Przepraszam – w polityce

Zataczamy krąg po katastrofie smoleńskiej, wracając do wydarzeń które miały miejsce bezpośrednio po tragicznych wydarzeniach. Solidarni, zwykli ludzie, zjednoczyli się i wspólnie zastanawiali się czy tak ma wyglądać polityka ? Kilka miesięcy już minęło, pomimo deklaracji wszystkich obozów politycznych bawimy się na nowo, czyniąc z polityki bagno rozrywkowe. Brak szacunku do zmarłych osób, tu przede wszystkim nawiązanie do Pana Palikota. Brak współczucia i zrozumienia dla rodzin ofiar, które chcą znać przyczyny katastrofy. Awantura o krzyż, postawiony przez harcerzy.

Zainspirowała mnie homilia na sumie uroczystości święta Matki Boskiej Jasnogórskiej.

Cytat : „Do dziś nie padło słowo przepraszam wobec tragicznie zmarłego prezydenta, z którego szydzono i kpiono, upokarzano i pogardzano. Czy dlatego, że kochał Polskę, chciał, by zajęła miejsce godne wśród narodów Europy, pozostała wierna swojej chrześcijańskiej tożsamości?” Abp Głódź


Słowo klucz, tak proste i banalne mogłoby zmienić charakter polityki. Niestety, chęć zaistnienia w mediach skłania raczej do szabrowania cudzych uczuć – przez manipulację. Mam wrażenie, że słowo przepraszam nie może paść z ust polityka – bo byłoby to ciosem w serce, przyznaniem się do winy. Swoistym wyznaniem grzechów, biciem się w pierś. Zniesmaczony postawą polityków i tak bym nie uwierzył w ich czcze gadanie.


Czy kiedykolwiek je usłyszymy ?

czwartek, 26 sierpnia 2010

Zmiana prezesa PiS ?

Pewien news stał się dla mnie asumptem do przemyśleń, jak wyglądałaby partia której nierozłącznym elementem jest wizerunek silnego przywódcy politycznego. Chodzą pogłoski, że Jarosław, zwany mądrym, przemyślał swoje uczestnictwo na czele partii i odsunie się nieco niżej dając szanse młodszym. Jak wiemy inwestycja w odmłodzenie polityki jest co najmniej ryzykowna, niesie za sobą pewne konsekwencje.

Młoda rzesza polityków dobijająca się do bram strzeżonych przez konserwatystów i żelazny elektorat, ma nikłe szanse aby przekonać – dziś nieprzekonanych, a zachować obecną sytuację słupkowo-wyborczą. Wydawałoby się, iż postawienie na świeżych polityków, będzie miało odzwierciedlenie w elektoracie wśród młodzieży – rozpoczynających przygodę z prawem wyborczym. Nic bardziej mylnego, wszystko wiąże się z nazwą partii i związanymi z nią ludźmi. Słysząc : Prawo i Sprawiedliwość, przed oczami mamy braci Kaczyńskich. Tak wyrobione skojarzenie niezbyt szybko przestanie przychodzić nam przed oczy wyobraźni, o ile w ogóle uda się te skojarzenie wymazać z pamięci.

Przypuśćmy, że tak się stanie. Kto ewentualnie mógłby zostać prezesem partii i kontynuować dzieło przywództwa we wszystkich wyborach. Kto cieszy się wielką sympatią, do kogo ludzie mają największe zaufanie. Taki człowiek jest w partii. Zagrajmy po raz kolejny w skojarzenia, podam kilka słów odpowiemy razem – doniośle i z werwą. No to zaczynamy : Sprawiedliwość, Szeryf, Żelazny, Nieugięty.

Wydaje mi się, iż nie dojdzie do rezygnacji z przywództwa w partii którą Kaczyński budował od samego początku wylania fundamentów. Tacy ludzie, choć nie cieszą się zbytnią sympatią, potrafią stworzyć coś co nazywamy „żelaznym” elektoratem. Stały wynik w wyborach, nie zmieni się zbyt szybko. Podnieść go będzie bardzo trudno, obniżyć tylko przez jedną decyzję.

środa, 25 sierpnia 2010

Remontujemy hipokryzję w stolicy Śląska

Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy ujrzałem w moim mieście rzeszę pracowników – tych od dróg, mostów, dworców, przystanków i ulic. Stolica województwa śląskiego stała się stolicą budownictwa i remontów. Stała się też stolicą hipokryzji i obłudy. Przez kilka lat nic się nie działo, istna stagnacja – myślałem, że ktoś przysnął nad biurkiem. To się zmieniło, bowiem obudzono władze krzykami o nadchodzących wyborach samorządowych. Jak się wzięli za budowę …

Od ostatnich wyborów minął już kawał czasu, więc trzeba się przypomnieć mieszkańcom. Przykład z moich okien. Droga okalająca osiedle była w tak tragicznym stanie, że podróż nią była istnym rajdem górskim – takimi samochodami z napędem na cztery koła. Autobusy miejskie podskakiwały w rytm kolejnych dziur, kolejnych i kolejnych, a każda następna była większa lub szersza. Co się zmieniło ? Taka sytuacja trwa od kilku lat, mimo skarg i próśb droga pozostawiona na samopas została ochrzczona i nadano jej imię Polska. Wszystko się zmieniło kilka dni wstecz, ujrzałem roboty drogowe, remont studzienek, nowe przystanki, chodniki, parkany, aleje no i ktoś czternasty raz w tym miesiącu skosił całą zieleń na osiedlu. Pomyślałem coś w tym musi być, zerknąłem w kalendarz – wielkie litery i data – wybory samorządowe.

W centrum miasta to samo, nowe przystanki, olbrzymie plany budowy dworca kolejowego – który podobno jest i był zabytkiem. Kierowcy narzekający na drogowców, olbrzymie tablice informujące o remoncie. Oczywiście wszyscy przepraszają za utrudnienia spowodowane licznymi pracami remontowymi. Pytam : Nie można było wcześniej ?

Skoro wymogiem do rozpoczęcia jakichkolwiek prac remontowych i budowlanych są wybory samorządowe – zmieńmy prawo wyborcze. Niech wybory będą co roku. Może zamiast wiecznego pokazywania się w telewizji, tłumaczenia wszystkim że dba się o wizerunek stolicy, walczy się o kulturę i sport (mimo braku drużyn sportowych na wysokim poziomie), zabierzemy się w końcu do roboty. Do rzetelnej i uczciwej pracy, takiej jaką obiecywano nam w wyborach – remontujmy drogi nie wieczną hipokryzję.

wtorek, 24 sierpnia 2010

Migalski jak bokser

Nieco sportowo robiąc wyćwiczone do perfekcji uniki, dostając cios za ciosem, lecz silnie czekając do końca ostatniej rundy. Przykład wziął się sam z siebie, bowiem nikt, „podsklepowym” żargonem, nie oklepywał europosła. Pan Miglaski od samego początku wzbudzał respekt i szacunek przeciwników, politycznie wykształcony potrafił wyciągnąć z nikąd garść „ciepłych” aluzji oraz polemizować na poziomie nie przekraczającym „Niesiołowskiej” wściekłości. Z takim przeciwnikiem liczy się trener przeciwnika, w tym wypadku sam premier Tusk, liczą się także sparingpartnerzy – obóz Prawa i Sprawiedliwości.

Listem otwartym europoseł pokazał, że potrafi bić prawe sierpowe (będzie gafa jeśli silniejsze sierpowe bije z lewej). Jednak przez kilka lat nie potrafił wyćwiczyć do perfekcji ciosu nokautującego. Być może cios ostateczny jeszcze nadejdzie, lecz obawiam się mocniejszej kontry niż ponownego ataku.

Pan Migalski raz za razem punktuje, dostaje silne ciosy – od samego siebie i przyjaciół partyjnych. Obóz kibicuje, wywiesił nawet transparent z napisem Migalski na premiera – lecz szybko go zdjęto po interwencji trzymających lejce partyjne.

To półmetek, trwa 6 runda. Ciągle czekamy na odzew przeciwnika, który mimo bierności w działaniu dostaje wiwaty na stojąco od publiczności, o dziwo, od obiektywnych komentatorów. Przedstawienie trwa, kibicujący bawią się świetnie – czekają z niecierpliwością aż nadejdzie kolejna runda wyborów.

Kolejna runda przegrana …

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Tańczący z szamanem

Wywiad wicepremiera Pawlaka dolał informacyjnej oliwy do ognia, o czym od dawna wiedziałem. Wiedziałem o „ludowcach” którzy skaczą nad ogniem, które premier nieco wcześniej rozpalił. Skaczą w rytm nowych obietnic i wspólnych reform – w myśl idei poprawy finansów publicznych, gospodarki, zdrowia i edukacji. Skaczą tak, co chwila jeden drugiego popycha, ktoś znowu upada – lecz wszyscy trzymają tempo platformy.

Premier postraszył ludowców zerwaniem koalicji, jeśli ta nie poprze wzrostu podatków. Istny szantaż, który przez „obiektywnych” będzie ukazany jako wspaniała walka o dobro naszych obywateli. Stawiając na wyborczej wadze wynik, popularność oraz wspaniały wizerunek. Nic z tego. Taka moralna decyzja oznacza w zasadzie tylko jedno – gdzie premier ma koalicjanta i jak bardzo jest mu potrzebny do politycznych gier.

Ludowcy jednak wciąż skaczą, widocznie świetnie się bawią mimo delikatnych oparzeń. To wykorzystaniem koalicjanta do zakończenia niewygodnej afery hazardowej. To do udzielania wywiadów, ażeby poprawić nastrój sondażowy. Szkoda, że wykorzystywani nie widzą olbrzymiej przepaści jaka dzieli ich przed następnymi wyborami. Twarde i zdecydowane decyzje polityczne, odbiły by się na notowaniach PSL. Trzeba było sprzeciwić się zakończeniu prac komisji hazardowej, sprzeciwić się wzrostowi podatków – bez koalicjanta ciężko byłoby uzyskać większość w sejmie. Odważna decyzja ale nie niewykonalna.

A tak skaczą sobie ludowcy nad ogniskiem, mimo najszczerszych intencji poparzenia traktują jak zwykły skutek zabawy. Nawet doświadczony strażak nie potrafi go ugasić.

niedziela, 22 sierpnia 2010

Lansowanie medialne

Najistotniejszym, a zarazem największym kalibrem wizerunkowym są dziś media – pod każdą postacią. To właśnie na ich barkach spoczywa los wyborczy, los zwycięstwa i porażki. Często oglądamy żenujący spektakl, w którym media (w szczególności te prywatne) wtapiają się w wizerunek partyjny. Istnieje jednak pewien próg obiektywizmu. Najprawdziwszej prawdy, która powinna być celem, nie granicą przekraczaną manipulacją i znakomitym przygotowaniem – sensu sensacji.

Lansowanie, jest wykreowaną na potrzeby ludzkie sposobnością marketingową. Każde posunięcie i następny krok medialny, powinien być krokiem zdecydowanie w przód. Istnieją jednak działania, których rozdzielenie łączy się z pozyskaniem różnego elektoratu.

Rozrywka, jedna z kluczowych potrzeb człowieka. Młody elektorat w szczególności popiera tych, którzy w jakiś konkretny sposób potrafią się wyróżnić. Przykładem takiego zjawiska politycznego jest Janusz Palikot. Warto wczytać się w portale młodzieżowe, na których użytkownicy bawią się polityką – niestety nie znając bezpośredniej konsekwencji. Głodni rozrywki, jednocześnie znudzeni twardym i staroświeckim wizerunkiem polityka, poszukują nowych wyzwań – takim jest właśnie polityczny spektakl. Posiadający prawo wyborcze, kierujący się wyłącznie asumptem świetnej zabawy, głosują na partię krasnoludków oraz słynnego w sieci Pana Kononowicza. Brak świadomych konsekwencji takiego działania, skłania ku zastanowieniu nad wiekiem świadomości politycznej.

Kreowanie takich medialnie wykorzystywanych osób, jest z góry wyreżyserowane i rozegrane w strategiach partyjnych. Osoba ta, będzie odciągać sprawy wysoce ważne na margines ważności informacji. Przynosząc do studia telewizyjnego część zwierzęcego organizmu, pokazując publicznie rekwizyty erotyczne. Takie zachowanie nie jest godne polityka, lecz lansowania telewizyjnego. Przez kilkadziesiąt dni skazani na pytania : Czy zachowanie jest godne ? Czy przystoi politykowi ? Czy odejdzie z partii ? Co dalej? Kilkadziesiąt dni pytań, oraz dni bez spraw ważnych.

Najgorszym skutkiem medialnego rozgłosu, są zmanipulowani odbiorcy tego przekazu. Stają się podatni na ingracjację, czyniąc z karty wyborczej zwykłą kartkę papieru, bez zastanowienia. Podatni na wpływ mody medialnej, zauważają publiczny spektakl bez wad i jakichkolwiek złych skutków rządzenia. Widzą tylko to co chcą, albo to co im pokazują media.


Jak więc wszystkich uświadomić politycznie ? Na to pytanie nie ma odpowiedzi…

piątek, 20 sierpnia 2010

Medialna zabawa – jedna z rodzinnych gier

Igraszki obiektywną informacją, powinny wejść w składzik tysiąca gier i zabaw – a więc powinny stać się rozrywką skierowaną dla rodzin z dziećmi. Istnieją takie zabawy, które mają na celu poprawę relacji rodzic - dziecko. Wpadłem na pomysł aby niskim kosztem, stworzyć coś na co jeszcze nikt nie wpadł. Na wspólną medialną grę.

Zabawa polega na wytypowaniu obiektywnej informacji. Dla dzieci młodszych będzie to problem, bowiem łykają manipulację jak witaminy – tłumaczone przez rodziców jako cukierek. Jednak spróbujmy.

Czas trwania : 1 godzina i 10 minut ( Polsat, TVN, TVP )

Zasady : Każdy uczestnik, rozpoczyna zabawę z pustym stanem konta. Punkty zdobywa się za każdy tajny przekaz medialny, które musimy wyłapać. Np. Komorowski wywiadem udzielonym GW stworzył problem krzyża, jednak media obarczają winą Kaczyńskiego – bowiem tylko on potrafi zażegnać konflikt. Za logiczną łapankę potwierdzoną dyskusją otrzymujemy 3 punkty, za wytypowanie hipokryzji tylko 2 punkty, 1 punkt jest dla dzieci. Uwaga ! Dodatkowe punkty można zdobyć poprzez odgadnięte nazwiska gości zaproszonych do studia po wieczornych wiadomościach.

Zwycięstwo : Zwycięża ten członek rodziny, którego licznik konta przekroczy 50 punktów.

Nagroda : Skreślony krzyżyk na karcie wyborczej, w następnych wyborach.


Życzę udanej zabawy !

czwartek, 19 sierpnia 2010

Powstanie Śląskie – kult rdzennego Ślązaka

Boli mnie bardzo fakt, iż wspomina się o nich bardzo rzadko – są traktowane jako regionalne powstanie. Dla każdego Ślązaka urodzonego na ziemi, która przelała krew przodków o przynależność polską, to niezwykle ważne wydarzenie. Powstania zakończyły się, może nie pełnym, lecz w wielkiej mierze sukcesem. Zwycięstwem zapomnianym i marginalizowanym, stawianym pod piedestałem Powstania Warszawskiego.

Zbrojne powstania miały na celu przyłączenie ziem regionu do państwa polskiego. Przelane krwią walki z okupantem niemieckim, zrywy często tłumione. Dziś się o tym zapomina, lub co gorsze nie chce wspominać.

Region od lat traktowany jako kuźnia robotników i niewykształconych prostych ludzi. Jako relikt starej epoki, która traktowała przemysł ciężki nieco inaczej niż reszta. Wiecznie dogadzano górnikom, którzy o wszystko walczyli siłą, domagając się lepszych warunków pracy, lepszych pensji, dogodnego wieku emerytalnego. To niestety stereotypy, które przyciemniają prawdę.

Wpojone tradycje, pamięć o przodkach którzy chcieli aby ich region był częścią państwa polskiego. Niezwykła uczciwość i kultywowanie symbolu rodziny. Kończąc na wartościach religijnych, aby nie przyrównać tego do etosu chrześcijańskiego. Ślązak przeze mnie przedstawiony to nie każdy jeden, którego można spotkać w regionie – bowiem musi być przodkiem tradycji. W czasach osiedlania się, chociaż nazwałbym to poszukiwaniem pracy i zasilaniem przemysłu przez „obcych”, wiele osiedli powstało tylko i wyłącznie na bazie „obcych” osób. Ślązak nie dostał za darmo mieszkania, nie płacili mu co pensje dodatkowego wynagrodzenia, że musiał zostawić rodzinę kilkaset kilometrów dalej.

Wędrowcy, którzy osiedlili się na stałe w regionie byli początkiem powstawania pokoleń, które zapominały o tradycji i jej kultywacji. Każde nowe pokolenie zapomina o przelanej krwi, o symbolu rodziny, o śląskich tradycjach. Takie święto jak dziś jest świętem dla nielicznych. Dla tych, którzy wymierają - dla prawdziwych od pokoleń rdzennych Ślązaków.

środa, 18 sierpnia 2010

Strajk ? Macie jak głosowaliście…

Zawsze przychodzi czas rozliczeń za złożone w trakcie kampanii wyborczej obietnice. Przychodzi też czas przypomnienia o sobie, o tych którzy stracili pracę przez tajemniczego katarskiego inwestora, jak i o zapomnianych przez rząd, którzy walczą z bezrobociem. Wzruszyła mnie historia pewnego stoczniowca, który próbował popełnić samobójstwo ponieważ nie mógł sobie dać rady – szczególnie w sferze zawodowej. Wzruszyła mnie ta historia, lecz przede wszystkim zaciekawiła. Skoro tak bardzo rząd Donalda Tuska skrzywdził stoczniowców, musiało się to odbić na wyborach.

Wyniki z PKW wskazują na jednoznaczne zwycięstwo człowieka silnie związanego z premierem Tuskiem. Prezydent Komorowski wygrywa osiągając prawie 65% poparcie miasta Szczecin. Przypadek do opisania w podręcznikach, jak dać się zmanipulować. Pamiętam jak, jeszcze wtedy kandydat, Komorowski zapytany przez kibiców pewnej drużyny nadmorskiej : czy stadion ich ukochanej drużyny będzie boiskiem treningowym dla piłkarzy na euro2012, odpowiedział : podpisuje się pod tym dwoma rękami. Młodzi, z uśmiechem na twarzy odeszli – oddali głos, a po wyborach cisza.

Chciałoby się powiedzieć jak głosowaliście tak macie. Po co więc strajki i walka o lepszą przyszłość, skoro w następnych wyborach stoczniowcy dadzą kolejny kredyt zaufania tym – którzy ich bądź co bądź skrzywdzili. Ocieramy się więc o paradoks, którego w żadnym razie nie można wytłumaczyć.

„Ludzie Solidarności” coraz bardziej mnie zaskakujecie. Palicie opony, rzucacie jajkami i petardami, a idziecie głosować na tych którzy was krzywdzą. Czy to już walka o wolność i godną pracę ?

wtorek, 17 sierpnia 2010

Film z katastrofy smoleńskiej

Polscy prokuratorzy mają kilka hipotez dotyczących autorstwa znanego filmiku nakręconego amatorsko. W słynnym filmiku słychać strzały, które tłumaczono jako amunicje BOR’owców lub strzały ostrzegawcze aby odstraszyć gapiów. Tak więc wiele kontrowersji wzbudza sam fakt poszukiwania autora tego filmiku – bowiem prokuratorzy, za naszej wschodniej granicy, przesłuchali go już dawno.

Cytat: „Seremet ujawnił, że białoruscy śledczy już przesłuchali autora amatorskiego filmu, jaki ukazał się w internecie i pokazywał miejsce katastrofy, tuż po rozbiciu się prezydenckiego tupolewa. Przypomniał, że personalia tej osoby wcześniej ustalili polscy prokuratorzy.” Gazeta.pl

Tak więc mamy znowu przykład źle działającego organu wyjaśniania przyczyn katastrofy. Bowiem jest kilka rozbieżności. O jaki filmik dokładnie chodzi, kogo personalia ustalili prokuratorzy skoro dopiero dziś śledczy mają kilka hipotez dotyczących autora.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Zatroszczmy się o młodych

Zatroszczmy się o tych którzy osiągnęli wiek produkcyjny oraz tych, którzy najpierw chcą się wykształcić. Bezrobocie wśród młodych osób wciąż rośnie. Według GUS liczba osób bezrobotnych zarejestrowanych w wieku 25-34, to prawie 30% całości bezrobotnych. Oczywiście nie są liczone osoby, które z różnych przyczyn nie rejestrują się w urzędzie pracy. Jedną z takich przyczyn są oferty pracy, które nie przekraczają 1000zł netto. Oferowane trzykrotnie, przez ich odrzucenie bezrobotny zostaje wyrejestrowany.

Przyjazne państwo, miało zabezpieczyć godny wiek emerytalny. Tymczasem rząd planuje go zwiększyć, czyniąc zamęt wśród pracowników i pracodawców. Jak rząd zamierza zmniejszyć bezrobocie skoro nie potrafi stworzyć młodym osobom stanowisk pracy. Starsze osoby pracujące dłużej, to stanowiska pracy zajęte przez kolejne lata. Młodzi nadal są skazywani na emigracje lub całkowity brak usamodzielnienia – jeśli ma się rodzinę.

Jak młody człowiek, ten który zarabia, ma starać się o kredyt mieszkaniowy. Skoro rata kredytu będzie wynosiła ¾ jego pensji. Oczywiście dyskutujemy o realnych wynagrodzeniach, nie średnich krajowych wyjętych spod prasy propagandy i dobrobytu społecznego. Gdzie pieniądze na opłacenie czynszu, za co zapłacić media, no i za co w końcu żyć ? Kilka prostych pytań, jakże ciężko o dokładną i zrozumiałą odpowiedź.

Wykształcone młode osoby, osiągają już edukacyjne „wszystko”. Zaczynają batalię o dobrze płatne posady, bądź jakiekolwiek stanowisko zapewniające im godny byt. Co roku organizowane są przecież konkursy, które wyłonią z setki chętnych dwie osoby, może trzy. Pracy poszukać możemy jeszcze w policji, straży miejskiej – na rozstrzygnięcie podania i przejście wszelkich możliwych badań oraz testów czekamy rok kalendarzowy

O pracy w wyuczonym zawodzie możemy zapomnieć. Setki socjologów i pedagogów, osób wykształconych humanistycznie – będą składać modły aby trafiła im się praca wykształcenia.


Z roku na rok jest co raz gorzej. Chcemy zwiększyć wiek emerytalny, a co z młodą kadrą ? Zadaje sobie to pytanie i nie potrafię odpowiedzieć. Bowiem znam sytuację młodych.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Wyliczenia krzyżowe

Jeden z portali informacyjnych przeprowadził malutkie śledztwo. Jego celem było ustalenie kosztów, jakie ponosi miasto za demonstracje pod pałacem w obronie krzyża. Tak więc za co płaci, kto płaci i ile płaci. Trzy proste pytania, trzy jakże proste odpowiedzi.

Konkretnie płaci się za : straż miejską, policję, objazdy komunikacji miejskiej, płoty postawione wokół demonstrantów, koszty sprzątania.

Konkretnie płacą podatnicy, czyli urząd miasta. Za co obrońcy krzyża powinni się wstydzić, że doprowadzają budżet do takich wydatków. Mało tego jeszcze kilka dni takich demonstracji i rząd będzie mógł wyjaśnić naszym rodakom dlaczego nie ma reformy służby zdrowia albo autostrad. Społeczeństwo uwierzy.

Konkretnie ile. Liczb dokładnych oczywiście nikt nie podał, bo mamy je sobie dopowiedzieć sami. Przeciwnicy krzyża będą dodawać, zwolennicy odejmować. Suma więc leży po środku. W przybliżeniu jednak jest to suma około kilkudziesięciu tysięcy złotych, a nawet kilkuset.

Źli protestujący doprowadzili do sytuacji w której policjanci muszą wracać ze swoich urlopów. Zabraknie również wolnych dyżurów strażnikom miejskim. Tak sytuacje określa przedstawiciel urzędu miasta.

Wszystko przez jeden wywiad udzielony gazecie wyborczej.
Najlepsze Blogi Polityczne