wtorek, 14 września 2010

Kościół Katolicki i polityka

Poszukując wspólnoty, kogoś kto mógłby wesprzeć w życiowo trudnych chwilach, kierujemy często kroki właśnie do kościoła. Kiedy solidarnie walczyliśmy z systemem komunistycznym, który drwił ze swojego społeczeństwa, odszukaliśmy wsparcie ze strony Kościoła Katolickiego. Razem z nim walczyliśmy o wolność, prawdę i zwycięstwo. To się jednak zmieniło ...

Dziś, solidarnie uczestniczymy i wspieramy kościół. Jednak od nich oczekując odpowiedzi na trudne pytania, słyszmy tym razem ciszę. Chodzi mi głównie o politykę, lub jej obecny kształt. Często wpaja się nam do głów, że kościół nie powinien zabierać głosu w sprawie polityki. Mało tego, Ci po stronie lewicy straszą bądź co bądź ale katolickie społeczeństwo rozdzieleniem państwa od kościoła. Koniec krzyży, katechezy, szukajmy zasad moralnych wśród homoseksualistów i wolnej samowolki w stylu "róbta, co chceta". Tym razem jednak nie o tym, a o jawnym poparciu działań politycznych.

Skoro obrońców krzyża, dziś nazywamy psychozą i fanatyzmem - czym że jest decyzja o usunięciu krzyża z miejsca publicznego. Czym jest popieranie in-vitro, zezwalanie na parady homoseksualistów. Pytania bez odpowiedzi, a jednak sprzeczne z Katechizmem Kościoła Katolickiego.Sama deklaracja wiary, zobowiązuje do przestrzegania ich praw i zasad, tym bardziej jeśli jest się osobą publiczną, rozpoznawalną, pełniącą ważny urząd państwowy. Wspieranie ludzi tego pokroju, jest porażką wiary - skoro raz dane przykazania łamać wolno, jednocześnie nie wzbudzając publicznego sprzeciwu, czym że one są ?

Martwią mnie wypowiedzi o wspieraniu pewnych opcji politycznych przez kler. Podobno jest to szerzenie zła, kłamstwo oraz budowanie elektoratu partyjnego. Oczywiście jasnej deklaracji nie było ze strony kościoła, więc gdybanie o tego typu skrajnościach jest w tym wypadku nie na miejscu. Jednak dlaczego miałoby tak nie być ? Dlaczego przed wyborami cały kler nie potrafi, z kościelnej ambony namawiać na tych którzy chcą społecznego dobra i odbudowy naszego państwa. Dlaczego nie wytykać błędów, afer, korupcji i niespełnionych obietnic.

Wiara jest czymś dobrowolnym. Nikt nikogo nie zmusza do uczestniczenia we wspólnej modlitwie, do niedzielnego sakramentu oraz deklaracji katolickiej. Można jednak dokonać sprzeciwu, bowiem wspólna modlitwa to nie kazania o polityce. Racja i pełna zgoda. Kościół powinien jednak zadeklarować na kogo głosuje, powiedzieć otwarcie dlaczego takiego a nie innego wyboru dokonał i kropka.

A Bogu co boskie ...

2 komentarze:

  1. Dawniej kościół zajmował się polityką, bo zasadniczo ustrój PRL i ustrój kościelny ze sobą konkurowały.

    I tam i tu zarządzanie centralne oraz reglamentacja wkraczająca w najintymniejsze sfery życia.

    Było to więc zwalczanie konkurencji, a Polak miał do wyboru: komunizm albo katolicyzm. Odkąd poszerzył się rynek dóbr, mamy szerszy wybór. A to oznacza krytykę zewsząd, a nie tylko ze strony wójta. I to, o dziwo, jest właśnie normalność.

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnością jest określenie, nie zwalczanie samego siebie. Walka o krzyż, popieranie ludzi którzy deklarują pomoc w in-vitro, ludzi którzy pomagają organizować imprezy homoseksualne, to jest normalność ?

    Normalnością, gdyby kler dbał o swoich zadeklarowanych katolików, jest otwarta dyskusja. Dlaczego katolikom żyje się źle, dlaczego chleb jest droższy o 30groszy ?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Najlepsze Blogi Polityczne