środa, 29 września 2010

Patriota Donald Tusk

Co raz częściej słyszymy wśród polityków o cechach, które powinny wyznaczać prawdziwe przywiązanie do ojczyzny i naszych obywateli. Istotą podsumowująca jest pojęcie patriotyzmu, które stało się nieco marginalizowane przez środowiska polityczne. Choć z każdym wydarzeniem wyborczym, jesteśmy karmieni zwrotami typu – to jest prawdziwy patriota. Postaram się ukazać, na podstawie przedstawiciela największej partii w sejmie – jak wygląda patriotyzm.

1.Patriotyzm Donalda Tuska

Według obecnego premiera należy :

- Walczyć o prawdę historyczną. Według premiera, z wykształcenia historyka, należy ciągle badać historię. To dość dziwne bowiem premier, jak nikt inny ciągle krytykuje IPN. Przede wszystkim ogrom krytyki był w czasach publikacji książki, o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Nic mnie nie jest w stanie zdziwić, bowiem syn Lecha Wałęsy startował przecież w wyborach z listy Platformy Obywatelskiej. Kolejnym przykładem jest bohaterstwo Pani Krzywonos, która dzięki publikacji IPN została przedstawiona w prawdziwym świetle historycznym, nie była pierwszą która zatrzymała tramwaj na torach.

- Świętować okrągłe wydarzenia i rocznice. Ostatnio padł pomysł aby to rząd organizował tego typu uroczystości bowiem „Solidarność” została upolityczniona. Premierowi nie spodobały się gwizdy, bowiem on jako jeden ze strajkujących powinien zostać obdarzony szacunkiem. Pytanie brzmi dlaczego gwizdano na premiera ? Czy nie przez rząd i tajemniczego Katarskiego inwestora, przez którego do dnia dzisiejszego na bezrobociu są setki byłych pracowników stoczni.

- Zachowywać się, jak na męża stanu przystało. Świadczyć mogą o tym ostatnie wydarzenia. Na miejscu katastrofy Smoleńskiej, premier obejmował się razem z Panem Putinem. Musiał przecież opanować łzy. Dokładnie tak samo udało mu się opanować łzy podczas oczekiwania na trumny z ciałami ofiar katastrofy Smoleńskiej – film ukazujący jak prezydent Komorowski z premierem świetnie się bawią na lotnisku. Uśmiech, świetny dowcip, krotochwila.

- Bronić interesu ojczyzny na arenie międzynarodowej. To wychodzi naszemu premierowi, jak nikomu wcześniej. Wspólne oklepywanie się po plecach i dobry uśmiech do złej gry, stało się domeną polityki zagranicznej. Przypomnijmy może sukcesy rządu Donalda Tuska. Nad naszymi głowami budowany jest właśnie rurociąg gazowy, zamierzamy podpisać umowę gazową na 100 najbliższych lat, jesteśmy obwiniani za wybuch II Wojny Światowej.

Wystarczy. Chyba każdy potrafi sobie wyobrazić „ten” patriotyzm.

wtorek, 28 września 2010

Strzały Smoleńskie – film to potwierdza

Dzisiejsze doniesienia „Gazety Polskiej” mogą co najmniej szokować. Bowiem, według śledczych gazety, w aktach prokuratury znajduje się zeznanie funkcjonariusza BOR, który po katastrofie samoloty widział trzy karetki pogotowia odjeżdżające na sygnale. Pytanie brzmi, dlaczego wszyscy milczą, skoro to tak ważna informacja.

Oczywiście, to nieco potwierdza teorię spiskową, która jest dodatkowo poparta filmem amatorskim z katastrofy. W zeznaniach ukazały się bowiem informacje, jakoby to Rosjanie słyszeli strzały i krzyki ludzi.

Cytat: „Paszkowski powiedział, że według nieoficjalnej informacji 3 osoby przeżyły katastrofę, ale polskie źródła dyplomatyczne nie potwierdzają jej.” Newsweek

Czy jesteśmy nadal wprowadzani celowo w nieprawdę, jakie cel ma w tym strona polska i rosyjska.

Cytat: „W tajnych aktach prokuratury znajduje się zeznanie funkcjonariusza BOR, który po katastrofie w Smoleńsku widział trzy karetki pogotowia odjeżdżające z miejsca wypadku na sygnale – twierdzą informatorzy „Gazety Polskiej”. Natomiast w Agencji Wywiadu, według informacji tej gazety, znajdują się trzy notatki z rozmów polskich wywiadowców z Rosjanami, którzy byli na miejscu katastrofy tuż po zdarzeniu. Wszyscy zeznali, że słyszeli odgłosy wystrzałów i krzyki ludzi. Gazeta pyta więc: gdzie są ranni ze Smoleńska? „ Wirtualna Polska

poniedziałek, 27 września 2010

Kaczyzm – zjawisko społeczne

Znakomicie wykreowane zjawisko, które od kilku lat ma się dobrze i nikt mu nie zagraża. Zjawisko wyreżyserowanej manipulacji, która przyciąga co raz to nową rzeszę ludzi – głównie nie interesujących się polityką. Społeczeństwo to kupuje, bo niczym innym nie jest karmione przez media. Czy warto z tym walczyć ? Czy jest szansa na zmianę wizerunkową ?

Mógłbym założyć, iż istnieje w Polsce grupa osób, dość liczna, która kieruje się przy wyborach tylko i wyłącznie niechęcią do osoby Jarosława Kaczyńskiego. Karmiona medialną papką słyszy to co podają, to co chce usłyszeć i tylko to co negatywnie przedstawia samą osobę. To dziwne zjawisko, bowiem nikt tak jak Kaczyński nie jest przedstawiany opinii publicznej w złym świetle. Grupa ta, to przede wszystkim ludzie młodzi – przestraszeni przez młodzieżowe portale internetowe wizją Kaczyńskiego. Wolą liberalny punkt widzenia, gdzie wszystko wolno – organizowanie parad równości, wolność i swoboda. Kaczyński jako konserwatysta, wychowanek starej polityki jest nie tym politykiem, którego poszukują. Wolą przedstawienie, spektakl, wszystko to co śmieszy i bawi.

Mimo osiągnięć, sukcesów, media wykreowały postać wiecznego awanturnika. Osobę bez zahamowań, twardo krocząc w stronę władzy i po władzę. Taka wizja ociera się o postać dyktatora, nikt w partii nie może się odzywać, wszyscy muszą siedzieć cicho i tolerować humory prezesa.

Jak jest naprawdę ?

Sukcesy przez dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości są znane każdemu, kto odrobinę interesuje się polityką. Sam wizerunek, jest nieco łagodniejszy chociaż to prawda, iż prezes Kaczyński jak nikt potrafi asem z rękawa uderzyć w przeciwnika. Niezwykle przemyślane wypowiedzi, przygotowane i zgodne z prawdą.

Tak więc prezes ideał ? Niekoniecznie, każdy ma swoje wady. Jednak choć nie wiem jak wielka byłaby zmiana wizerunkowa, zmienić zjawiska się już nie da. Ujarzmieni przez media i wypowiedzi innych polityków, pójdą głosować nie na program partii lecz przeciwko Kaczyńskiemu.

Z resztą, daleko nie trzeba szukać. Zjazd Platformy Obywatelskiej, na której to premier mówi nie o tym czego dokonał i co już osiągnął. Tylko o tym dlaczego na nich należy głosować – bo nie dopuszczą aby Kaczyński przejął władzę.

piątek, 24 września 2010

Zwykły Kowalski : „ chleb drożeje” !

Dlaczego ludzie boją się otwarcie mówić to co widzą na sklepowych półkach. Z dnia na dzień ceny rosną w górę, co zaraz poprę dzisiejszym przykładem. Jesteśmy głaskani po głowie, uspokaja się nas, że Polska idzie w dobrym kierunku gospodarczym, a w naszych portfelach powinno być co raz więcej pieniędzy. No właśnie czy jest ?

Przyzwyczajeni do wizerunkowych bredni, usłyszeliśmy niedawno jak to Polska jest zieloną wyspą i jak jest się czym chwalić. Tak było do niedawna. Pewna debata polityczna, przypomniała mi kilka słynnych pytań żywieniowych : Ile teraz kosztują jajka, a ile chleb ? No Panie premierze jestem bardzo ciekawy, czy dostrzegł Pan podwyżki żywności o których wszyscy raczą milczeć. Nikt otwarcie nie przeprosi za wzrost podatku, za droższą energię, no i w końcu za wzrost cen żywności.

Przykład zwykłego Kowalskiego, który był zaskoczony bo jego ulubiony chleb podrożał o 30 groszy. Mało tego, kogo dzisiaj stać z przeciętną pensją na zakup warzyw. Podobno mamy odżywiać się zdrowo, w jaki sposób mamy to czynić skoro pomidory kosztują 6zł za kilogram.

Ostatnio jesteśmy karmieni składowymi deficytu, wykłada nam ekonomię minister finansów – który zapewne może sobie pozwolić na odrobinę dla niego droższe produkty spożywcze. Czy boimy się rozmawiać poważnie o sprawach, które bezpośrednio nas dotyczą ?

Zwykły Kowalski, chce wyżywić rodzinę, wysłać dziecko do szkoły oraz zapewnić odpowiednią opiekę zdrowotną swojej chorej matce. Co ma w zamian od państwa ? Drogą żywność, drogie podręczniki, a na zwykłe badania matka będzie musiała czekać kilka miesięcy.

Tak dzisiaj wygląda przyjazne państwo !

czwartek, 23 września 2010

Gdzie obiecane ustawy

Garść obietnic, wysypanych z ust zarówno obecnego prezydenta jak i premiera, miała dać nadzieję na nową wspólną przyszłość. Miały w ciągu pięciuset dni powstać ustawy, reformy które poprawią gospodarkę. Krótko mówiąc, miało być tak jakby stał się cud. Za pomocą czarodziejskiego ołówka, premier – mając pełnię władzy, miał zrewolucjonizować naszą ojczyznę.

Dni mijają, a reform i zaplanowanych ustaw nie widać. Panie i Panowie z obozu Platformy Obywatelskiej rządzą już dłużej niż ganiane wcześniej Prawo i Sprawiedliwość. Mało tego, skończyła się bajka powtarzana przez ministrów, że my rządzimy krócej od PiS i żebyście jeszcze dali nam trochę czasu. Bajka się skończyła, bo nie dość że rządzą dłużej to mają przy tym pełnię władzy. Dlaczego warto o tym wspomnieć, ano dlatego że był przecież prezydent opozycyjny i to on blokował wszystkie ważne ustawy. Idąc jednak propagandą sukcesu, blokował wedle rozkazów wszystko.

Było, minęło wybiegamy w przyszłość. Obiecana pełnia władzy jest, wszystkie środki legislacyjne są. Tak więc czekamy, tylko na co. Na planowane co roku reformy zdrowia przez minister Kopacz, gdzie jak jesienna trauma przychodzi Pani Kopacz z koszykiem ustaw. Nic podobnego, czekamy bowiem do kolejnych wyborów. Bo mało, bo jeszcze brakuje i jeszcze trzeba troszkę zmanipulować społeczeństwo.

Sondażowo, wybory wygrane są już przez PO. Jednak co oni tak naprawdę potrafią zrobić. Poza wyjazdami premiera do Peru, czy Wietnamu. Omijając uśmieszek, który musi być nieodłącznym elementem wizerunkowym – bo tak nakazano przez aparat PR. Rzec by się mogło, manipulujmy nadal, a ludzie to kupią.

Zapomnieliśmy o stoczniach, o aferze hazardowej, o podwyżce podatków, o wydawaniu pieniędzy przez urzędników i niepotrzebnych ministrów (minister Pitera), o obiecanych autostradach i drogach ekspresowych, o znakomitej infrastrukturze, o opiece zdrowotnej, o reformie emerytalnej.

Czekać ludzie, głosować – kto mądry zagłosuje raz a dobrze.

wtorek, 21 września 2010

Kaczyński prezydentem stolicy ?

Jak głosi maksyma, żadna plotka nie może obić się po sejmowych salonach bez echa. Taka plotka natomiast nie jest z gatunku płotki, lecz dorosłego szczupaka – nieco wędkarskim slangiem. Jeśli to prawda, załóżmy że tak, jakie szanse miałby kandydat Prawa i Sprawiedliwości. Przede wszystkim należy zadać pytanie jeśli, bowiem tak by się stało ktoś musiałby zostać prezesem.

Lejce trzymane w dłoni Kaczyńskich, są tymi nie do przejęcia, z jednej strony to nawet dobrze. Bowiem tak silnie trzymana władza partyjna, jest odbiorcą żelaznego elektoratu – którego ze świeczką szukać w innych partiach. Prawo i Sprawiedliwość może pochwalić się stałym wynikiem wyborczym, stałym elektoratem - tym lepszym, jeśli go podzielić na dobrych i gorszych. Ten lepszy to konserwatyści, hadecy, chrześcijanie dla których najważniejszymi wartościami jest Bóg, honor i ojczyzna. Bronią krzyży, inteligentnie oceniają politykę – zazwyczaj czynnie się w niej udzielają, no i doceniają wpojoną od pokoleń tradycję oraz moralną wartość.

Dlaczego warto podkreślić charakter elektoratu, a no dlatego idąc w ślad lepszych i gorszych – stolica należy do tych gorszych. Dla nich liczy się dobra zabawa, rozrywka, idąc liberalnie odchodząc od kościoła i wartości – świetnie się bawiąc i żyjąc chwilą. To zazwyczaj ludzie młodzi, kształceni przez państwo, dorabiający po bokach aby zarobić na przeróżne używki. Ludzie tego pokroju mają gdzieś, co dzieje się w polityce, kto sprawuje władzę – idąc do wyborów kierują się asumptem medialnym, czy sprzeciwem wobec wydarzenia. Powiedzmy, idę zagłosować na oponenta Kaczyńskiego, bo ten broni krzyża – nie chce się bawić z nami, z krzyżem stworzonym z puszek.

Szanse są niewielkie, bowiem więcej w stolicy jest tych „gorszych”. Jednak spróbować warto.

poniedziałek, 20 września 2010

Prezydent śpi – po raz kolejny



Będzie to chyba cecha charakterystyczna prezydenta Komorowskiego, bowiem po raz kolejny zdarzyło mu się przysypiać podczas mszy świętej. Przypominam, o czym również pisałem, po zaprzysiężeniu na prezydenta Bronisława Komorowskiego – również zdarzyło mu się nieco zdrzemnąć podczas uroczystej mszy. Moglibyśmy kiwnąć głową, powiedzieć nic się nie stało, ale dwa razy to już chyba jakiś drobny wirus senny.

Zgodnie z obietnicami, prezydent Komorowski sumiennie uczestniczy w każdych ważnych wydarzeniach. Jednym z nich były dożynki prezydenckie. Zainteresowanie było olbrzymie, tak więc można było nieco odpocząć podczas kazania.

Oby prezydent nie przespał całej kadencji, bo zaliczył już senny falstart.


Źródło zdjęcia : Pardon.pl

niedziela, 19 września 2010

Rosyjska „rurka” - prorosyjsko

Umowa gazowa z Rosją, mimo braku medialnego zainteresowania, ciągle wzbudza kontrowersje. Gdyby nie Komisja Europejska i zaniepokojeni komisarze unijni, mielibyśmy dogodną umowę na gaz – dogodną dla strony rosyjskiej. Popyt gazowy, stwarza realną szanse zagrożenia ze strony dostawcy. Mieliśmy bowiem sytuacje bezprecedensową kilkanaście miesięcy wcześniej, kiedy to brakowało gazu, na wschodniej granicy, bo ktoś „zakręcił kurek”.

Gdyby nie sprzeciw ze strony UE, mielibyśmy monopol gazowy, umowę podpisaną do 2037 lub 2045 oraz niebezpieczną sytuację uzależnienia się od jednego dostawcy. Dziwna polityka prawda ?

Gazociąg północny, według premiera przestaje być dla nas groźny, bowiem nie zagrozi on braku dostaw gazu gazociągiem jamalskim. Krótko mówiąc, budujcie sobie co chcecie – wszyscy nasi główni sąsiedzi graniczni będą zabezpieczeni w dostawy gazu, a my – zdajmy się na stronę wschodnią. I pewnie ich humory. Taka długoterminowa umowa, zdaniem rządu jest zabezpieczeniem polskich domów na długie lata. Owszem ale jakim kosztem.

Tak mi się wydaję, że nasza polityka zaczyna być po katastrofie smoleńskiej – polityką prorosyjską. Brak nacisków na przyśpieszenie wyjaśniania przyczyn katastrofy, niezbyt wygodna umowa gazowa, dziwne manewry z czeczeńskim przywódcą. Oby nam się ta polityka nie odbiła czkawką.

czwartek, 16 września 2010

Krzyż Smoleński zabrano - cichaczem

Przymiarki do samej egzekucji trwały już jakiś czas. Co kilka dni ktoś wychylał się przez pałacowe okna, zobaczyć czy obrońcy krzyża jeszcze stoją albo czy jest na tyle spokojnie aby zabrać prędko o zmroku krzyż. Stało się to co się stać musiało, ale pomnika nadal nie widać. Jedyną umową pomiędzy obrońcami, którym zabranie krzyża godziło w wyznawaną wiarę czy wartości moralne, a pałacem prezydenckim, była umowa godnego upamiętnienia. Zapominamy ?

Prezydentura Bronisława Komorowskiego zaczęła się od wywiadu udzielonego GW, w którym to podkreślał o szybkim rozwiązaniu problemu krzyża z przed pałacu. Jak na deklarującego katolika przystało, który popiera in-vitro, zezwala partyjnie na manifestacje homoseksualne i epatuje swoim wydaniem na świat potomstwa, usunięcie krzyża jest nieco przeciw Katechizmowi Kościoła Katolickiego.

Niewygodnym bowiem stało się przypominanie o katastrofie, którą obarcza się środowisko prezydenta i premiera. Każdy, kto choć przez chwilę zastanawiał się nad tym dlaczego organizowano dwie wizyty, kto jest najwyższym przedstawicielem zagranicznym naszego kraju i jaką funkcję pełni polityka zagraniczna, odpowie sobie sam na pytanie - kto odpowiada moralnie i politycznie za katastrofę smoleńską.

Krzyż zniknął, zrobiono to po cichu, bez obecności mediów oraz kościoła. Nie było także harcerzy, którzy tak bardzo wspierali prezydenta w jego działaniach. Zrobiono to na chybcika, zabierając przy tym zdjęcia upamiętniające katastrofę, tłumacząc to odpowiednim momentem - który właśnie nastąpił.

Gdyby nie zespół utworzony przez Prawo i Sprawiedliwość, gdyby nie ciągłe pytania i przypominanie o katastrofie (odbijające się w polityce sondażowo-wyborczej), mielibyśmy dzisiaj zakończenie problemu katastrofy.

Szanowny Panie Prezydencie oraz Premierze, my tak szybko nie zapomnimy.

środa, 15 września 2010

Lech Wałęsa - TW "Bolek" czy nie ?

Mimo usilnych próśb oraz moralnego założenia, znowu wracamy do tego co było przed "grubą kreską". Oczywiście w mojej ocenie bardzo dobrze, bowiem sprawy takie jak agenturalna przeszłość, okłamywanie historii oraz tworzenie postaci bohatera z ludzi tego niegodnych - powinna zostać raz na zawsze rozwiązana. Powinna, ale niestety nie jest.

Dokładnie miesiąc temu pisałem kilku częściowy artykuł o tym, czy Lech Wałęsa był rzeczywiście tajnym współpracownikiem - przedstawiłem wtedy kilka dowodów. Przypomnę kilka z nich, a do reszty robię odnośnik - gdzie można przeczytać cały artykuł.

Cytat: „Za zezwoleniem Kwaśniewskiego komisja powołana w UOP otworzyła pakiety i dokonała spisu znajdujących się w nich dokumentów. Z dokumentu tego jasno wynikało, że wielu dokumentów wypożyczonych przez prezydenta Wałęsę brakuje: „do chwili obecnej nie zostały zwrócone do UOP następujące materiały przekazane Lechowi Wałęsie wymienione w protokole z dnia 5.06.1992 r.: " Wymienione w części pierwszej artykułu

Cytat: „24 września 1996 r. szef UOP płk Andrzej Kapkowski zwrócił się pisemnie do Lecha Wałęsy o oddanie brakujących akt: „Zwracam się do Pana Prezydenta z prośbą o zwrot dokumentów – jeśli jest Pan w ich posiadaniu – które zostały wytworzone przez b. Służbę Bezpieczeństwa dotyczące Pańskiej działalności w okresie 1970 – 1989. Jak wynika z dotychczasowych ustaleń uprawnione jest przypuszczenie, iż część tej dokumentacji, która była udostępniana Panu w latach 1992 – 1994 przez ministra p. A. Milczanowskiego […] może znajdować się w Pańskim archiwum prywatnym”. ”

Przedstawiciele "Solidarności", opozycjoniści wspominali o rzekomej współpracy Lecha Wałęsy ze służbą bezpieczeństwa. Te wspomnienia były oparte na doświadczeniu, bliską współpracą z prezydentem, własną opinią, przeczuciem no i dowodami.

Cytat: ”„Jest to agent i zdrajca, i nie ma innej definicji. Ja nie będę tu nic komentować" Anna Walentynowicz

Cytat: „Lech Wałęsa jest podłym kłamcą, który nie ma odwagi opublikować dokumentów, które ukradł z archiwum Urzędu Ochrony Państwa i broniąc się przed ujawnieniem własnej agentury próbuje oskarżać ludzi uczciwych” Krzystof Wyszkowski

Cytat: „ …to o czym Ja wiem od roku 1981, czyli od 27 lat, że Pan Wałęsa był agentem SB” Janusz Korwin Mikke


Temat powraca, bowiem jedna ze stacji telewizyjnych stworzyła dokument o agenturalnej przeszłości prezydenta. Ten nie został wyemitowany, lecz można go już oglądać w sieci.

Czy tym razem dowiemy się prawdy ?


Odnośniki :
http://polityczny-kier.salon24.pl/209841,lech-walesa-rzekomy-agent-czesc-pierwsza
http://polityczny-kier.salon24.pl/210225,lech-walesa-rzekomy-agent-czesc-druga
http://polityczny-kier.salon24.pl/210572,lech-walesa-rzekomy-agent-czesc-trzecia

wtorek, 14 września 2010

Kościół Katolicki i polityka

Poszukując wspólnoty, kogoś kto mógłby wesprzeć w życiowo trudnych chwilach, kierujemy często kroki właśnie do kościoła. Kiedy solidarnie walczyliśmy z systemem komunistycznym, który drwił ze swojego społeczeństwa, odszukaliśmy wsparcie ze strony Kościoła Katolickiego. Razem z nim walczyliśmy o wolność, prawdę i zwycięstwo. To się jednak zmieniło ...

Dziś, solidarnie uczestniczymy i wspieramy kościół. Jednak od nich oczekując odpowiedzi na trudne pytania, słyszmy tym razem ciszę. Chodzi mi głównie o politykę, lub jej obecny kształt. Często wpaja się nam do głów, że kościół nie powinien zabierać głosu w sprawie polityki. Mało tego, Ci po stronie lewicy straszą bądź co bądź ale katolickie społeczeństwo rozdzieleniem państwa od kościoła. Koniec krzyży, katechezy, szukajmy zasad moralnych wśród homoseksualistów i wolnej samowolki w stylu "róbta, co chceta". Tym razem jednak nie o tym, a o jawnym poparciu działań politycznych.

Skoro obrońców krzyża, dziś nazywamy psychozą i fanatyzmem - czym że jest decyzja o usunięciu krzyża z miejsca publicznego. Czym jest popieranie in-vitro, zezwalanie na parady homoseksualistów. Pytania bez odpowiedzi, a jednak sprzeczne z Katechizmem Kościoła Katolickiego.Sama deklaracja wiary, zobowiązuje do przestrzegania ich praw i zasad, tym bardziej jeśli jest się osobą publiczną, rozpoznawalną, pełniącą ważny urząd państwowy. Wspieranie ludzi tego pokroju, jest porażką wiary - skoro raz dane przykazania łamać wolno, jednocześnie nie wzbudzając publicznego sprzeciwu, czym że one są ?

Martwią mnie wypowiedzi o wspieraniu pewnych opcji politycznych przez kler. Podobno jest to szerzenie zła, kłamstwo oraz budowanie elektoratu partyjnego. Oczywiście jasnej deklaracji nie było ze strony kościoła, więc gdybanie o tego typu skrajnościach jest w tym wypadku nie na miejscu. Jednak dlaczego miałoby tak nie być ? Dlaczego przed wyborami cały kler nie potrafi, z kościelnej ambony namawiać na tych którzy chcą społecznego dobra i odbudowy naszego państwa. Dlaczego nie wytykać błędów, afer, korupcji i niespełnionych obietnic.

Wiara jest czymś dobrowolnym. Nikt nikogo nie zmusza do uczestniczenia we wspólnej modlitwie, do niedzielnego sakramentu oraz deklaracji katolickiej. Można jednak dokonać sprzeciwu, bowiem wspólna modlitwa to nie kazania o polityce. Racja i pełna zgoda. Kościół powinien jednak zadeklarować na kogo głosuje, powiedzieć otwarcie dlaczego takiego a nie innego wyboru dokonał i kropka.

A Bogu co boskie ...

poniedziałek, 13 września 2010

Przemysł celebrytów w polityce

Przed wyborami parlamentarnymi w których obecna opozycja - Prawo i Sprawiedliwość, uzyskała najlepszy dotychczas wynik, reprezentowała tą siłę której ze świeczką szukać w dzisiejszej polityce. Niestety zmienił się poziom dyskusji, w której to opozycja mimo merytorycznego przygotowania znaczy bardzo mało. Rozpoczął się bowiem nowy etap, nakręcany przez media przemysł celebrytów.

Kto bowiem po ciężkim dniu pracy oraz wszelkich zajęć z dala od codziennej polityki, ma ochotę na wysłuchiwanie o zadłużeniu naszej gospodarki, o ciągłym braku reform w służbie zdrowia, o podwyżce podatków. Dziennym wyznacznikiem informacji stały się programy wieczorne, które mają za zadanie skrócić kilkanaście godzin w zazwyczaj kilkadziesiąt minut. To właśnie te programy cieszą się największą popularnością, zaspokajając głód informacji. Niestety jest pewno ale ...

W tego typu programach nie usłyszymy ile konferencji prasowych zorganizowała dzisiaj opozycja, jakim dowcipem popisują się przedstawiciele władzy (czytaj minister Graś). Słyszymy to co chcemy usłyszeć, lub to co nam usilnie wpaja dana telewizja.

Wyłapać najlepsze kawałki z całego dnia to nie lada wyczyn. Więc, nader często, bagatelizuje się sprawy ważne odstawiając je na bok - tworząc przy tym przemysł celebrytów. Usłyszymy bowiem, że Janusz Palikot napisał coś na blogu, Stefan Niesiołowski skrytykował Kaczyńskich - używając przy tym słów typu "nikczemny, zakompleksiony, ohydny", koniec wypełni konferencja Donalda Tuska wypowiadającego się z uśmiechem na twarzy lub z peruwiańską czapką na głowie, a obok stoi Sławomir Nowak z pięknie skrojonym na miarę odzieniu.

Co więc jest przemysłem celebrytów ? Właśnie go ukazałem.

To przede wszystkim doskonały wizerunek. Przygotowany do perfekcji efekt wizualny, a więc schludność oraz dobrane (stylistycznie) części ubioru. Wizerunek to również uśmiech, brak wad które mogłyby dyskredytować cechę silnego polityka - reprezentującego władzę. Typ pierwszy.

Drugi typ cechuje się ingracjacją medialną. Jak doskonale wiemy, dziś bez rozpoznawalnej twarzy być politykiem nie można. Zasada ta jest często stawiana poza sprawy bieżące państwa. Taką grupę reprezentuje Janusz Palikot, który stał się raczej skandalistą rozrywkowym. Każda jego wypowiedź, często z naruszeniem etyki moralnej i z naruszeniem dobrych zasad, jest bardzo szybko wyłapywana przez dziennikarzy. Owszem każde media zachwycają się takim politykiem, który wyróżnia się od innych. Jednak gdyby nie media, nie byłoby dyskusji o nadmiernym udziale agresji w sferze polityki. Media nakręcają polityków, a powinno być inaczej. To nie media powinny kreować czyny, tylko czyny polityków media.

Przemysł celebrytów stał się więc rzeczą codzienną. Jesteśmy świadkami gry medialnej, gry strategów bez których pewna część polityków pewnie by nie zaistniała.Kto na tym cierpi ? Są dwie grupy. Grupa polityków niemedialnych, z którymi prowadzi się wojnę - bo nie zajmują się sprawami ważnymi, a więc wolą zajmować się polityczną rozrywką. Druga grupa to niestety każdy z nas. Jesteśmy świadomie manipulowani, tak aby nie przejmować się losem gospodarki, zdrowia. Być może wiemy, że los naszego kraju spoczywa w legislacji polityków . Tutaj jednak ważną rolę odgrywa świadomość, czy jesteśmy świadomi swojego wyboru politycznego. Czy kierują nami manipulacyjne media - kreując pojęcia kaczyzmu. Czy jesteśmy w stanie dziś na ulicy o każdej godzinie dnia podjąć polemikę w obronie naszego głosu. Los naszego kraju jest przecież świadomym wyborem.

piątek, 10 września 2010

10 kwietnia – pozostała pamięć

Nie sposób pominąć daty 10 każdego miesiąca, gdy ta zjednoczyła nas pokazując czym była i jest solidarność. W pamięci każdego z nas, data będzie przypominać tragiczną katastrofę – której ofiarą stała się część Rzeczypospolitej Polskiej. Wciąż poszukujemy odpowiedzi na wiele pytań, które jak na razie pozostają bez odpowiedzi. Często robimy rachunek własnego sumienia, jednak po śmierci nie ma to już tak wielkiego znaczenia.

Będąc w biegu życia, podążając do pracy czy wybierając się na studia, usłyszeliśmy wiadomość o awarii samolotu prezydenckiego. Pamiętam, włączyłem wtedy stacje informacyjną, widziałem bieg i zakłopotanie. Paski były raz za razem, to czerwone to żółte. Coś się musiało stać, prezenter próbował jakoś tłumaczyć całe zamieszanie – ale też był nieco zszokowany tym co się wydarzyło. Nic nie było jeszcze potwierdzone, a każdy bał się podać jako pierwszy tą tragiczną wiadomość. Ze wstępnych ustaleń naszych dziennikarzy doszło do katastrofy samolotu – nie wiemy jeszcze jaki to samolot.

Byłem w domu, włączyłem komputer przeszukując portale – wszystko było tajemnicze. Razem z rodziną siedzieliśmy przed telewizorem, czekaliśmy. Pojawiły się pierwsze łzy, atmosfera nakręcana przez telewizję co raz bardziej była odczuwalna. No i stało się, doszło do katastrofy prezydenckiego samolotu, na razie nie wiemy czy ktoś przeżył. Przeraziłem się, tak jak moi bliscy. Mimo dorosłego wieku po raz kolejny odebrało mi mowę. Wszystko było spontaniczne, nieprzygotowane – wszystko było w biegu, tym razem czas się zatrzymał.

Redaktorzy i dziennikarze, prezenterzy – wszyscy mimo tłumionych emocji nie potrafili zapanować nad łzami.

Przez kilka następnych dni poczuliśmy na nowo solidarność. Wszyscy razem, zjednoczeni i bez podziału politycznego potrafiliśmy oddać hołd ofiarom, godny hołd. Braliśmy udział w marszach, pochodach. Zjednoczeni braliśmy udział we wspólnej modlitwie. Wszystko minęło.

Teraz pozostała pamięć.

czwartek, 9 września 2010

Polacy współodpowiedzialni za wojnę

Oniemiałem, gdy dotarłem do informacji o wypowiedzi Steinbach na temat II wojny światowej. Według niej, podam nieco niżej cytat, nasz naród jest współodpowiedzialny za wybuch wojny – jako pierwszy zaczął wojenną mobilizację. To są te wyborne stosunki polsko – niemieckie, którymi tak chwali się nasze ministerstwo spraw zagranicznych i dyplomacja. Polskie obozy koncentracyjne, odpowiedzialność za wysiedlenia i teraz dochodzi odpowiedzialność za wybuch wojny światowej. Czy jesteśmy to w stanie tolerować ?

Cytat: „Zgadza się, przecież to Polacy jako pierwsi zaczęli mobilizację” Die welt

Zapewne to zmieni bieg historii, okaże się że prowokacja gliwicka była prawdziwa i to my rozpoczęliśmy konflikt zbrojny. Schleswig-Holstein to był nasz okręt, wszystko sobie wymyśliliśmy. Jednak mobilizacja to w głównej mierze, przygotowanie do działań zbrojnych. W naszym wykonaniu i stanie faktycznym armii, mogliśmy co najwyżej pomarzyć o zwycięstwie nad głodnym osiągnięcia celu imperium, państwie niemieckim.

Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że nastąpi jakakolwiek odezwa naszych władz. Traktują te występki raczej jak wybryk, nie jako poważny asumpt do dyskusji. Więc, zachowajmy cierpliwość i siedźmy cichutko, broń Boże odzywając się na naszych przyjaciół.

Brak żelaznej deklaracji z naszej strony, brak jakichkolwiek postanowień dotyczących odszkodowań czy godnej repatriacji wysiedlonych, prowokuje do konfliktu. Dziś jednak polskie sądy wydają wyrok na korzyść wysiedlonych, Polacy są wyrzucani z mieszkań i domów, a sąsiedzi roszczą o co raz większe odszkodowania.

Czekajmy dalej, może za kilka lat zostaniemy nazwani oprawcami holocaustu.

środa, 8 września 2010

Przecudowne sondaże

Gdyby były święta Bożego Narodzenia, jakoś bym to sobie wytłumaczył. Niestety mamy początek września a słupki sondażowe wypychają w górę opozycję oraz rządzących. Nadchodzą wybory, olbrzymimi krokami – stąpając robią wielkie ślady, szkodząc wszystkim kto się nawinie pod ogon. Choć powątpiewam w prawdziwość lub ich spełnienie wyborcze, każą się jednak zastanowić – co dalej ?

Platforma Obywatelska, tu się nic nie zmienia, rośnie w siłę – mając według wyliczeń GfK Polonia 52% poparcia. Zaskakujące odkrycie, bowiem jest kilka niezbyt do przełknięcia ości które nijak nie chcą przejść przez gardło, mimo że na siłę ktoś je upycha. Te polityczne ości to : podwyżka podatków, powodzie, wzrost cen żywności, afery: stoczniowa i hazardowa, brak reform zdrowia, brak reformy emerytalnej. Wymieniać można bez końca. Jedyny plus rządu to stadiony, które o dziwo pną się w górę. Zapowiedziane są już strajki min. w górnictwie. „Solidarność” ma rządzących głęboko w poszanowaniu i właśnie o poszanowanie stara się walczyć.

Prawo i Sprawiedliwość zasłynęło ostatnimi czasy w kilku niezbyt wizerunkowych bataliach. Pierwsza to zespół wyjaśniający katastrofę Smoleńską – tu zgoda, powinna powstać bo nieudolność rządu i wspólnego śledztwa przekracza pewne granice. Druga batalia jest o krzyż potocznie, a o godne upamiętnienie ofiar katastrofy realnie. Tabliczka odsłonięta w obstawie kilku żołnierzy, przepychanka pod pałacem prezydenckim. Niestety wizerunkowo niezbyt ciekawie to wygląda. Jeszcze cała sprawa z Panem Migalskim.

Dziwi mnie i szokuje, jak bardzo nasze społeczeństwo musi dostać po dolnych partiach ciała aby się ocknąć i zagłosować w końcu umyślnie – z pełną świadomością. Sondaże jak sondaże, wybory prezydenckie pokazały, że istnieje wielka przepaść między partiami w słupkach. Pewne stacje telewizyjne korzystają z sondaży wywróżonych prosto z fusów prezesa telewizji. Trudno więc uwierzyć, że próg 50% zostanie w wyborach parlamentarnych osiągnięty.

Jeśli jednak tak się stanie, byłbym co najmniej zdziwiony świadomością naszych rodaków.

wtorek, 7 września 2010

Niesiołowski – znowu o Kaczyńskim

Marszałek zwykł orężem słów i zdań wojować na arenie politycznej z największym jego przeciwnikiem, Jarosławem Kaczyńskim. Dziś po raz kolejny dał upust swojej niepohamowanej wściekłości i powiedział kilka „ciepłych” słów o swoim towarzyszu – z którym nie chce ale musi walczyć. Jak przystało na marszałka, znowu dowiedzieliśmy się kim jest Kaczyński i jaką rolę odgrywa w państwie.

Przede wszystkim, warto rozpocząć od stwierdzenia, że jesteśmy w stanie wojny domowej. Bowiem to Jarosław Kaczyński, jest winien sytuacji w kraju – od gospodarki po wszechświat i ambitne plany wysłania załogi na Jowisz. Dzięki temu, wiemy dlaczego powstał zły budżet na 2011 rok i dlaczego nie ma reformy zdrowia.

Marszałek wybiega z porównaniem, jakoby Janusz Palikot wyprawiał drobne ekscesy i incydenty. Natomiast Kaczyński „podpala Polskę”. Jeśli się z tym zgodzić, to winien wszystkiego – wymienionego powyżej jest tylko jeden człowiek.

Szykuje się strajk „Solidarności”, tak więc trzeba znaleźć winnego. Winnych nie szukamy, winna jest tylko jedna osoba. Strajk 20 września ma być przede wszystkim protestem przeciwko zwolnieniom – kilka tysięcy górników.

To kolejna statua wolności, z tym że na Śląsku – Panie prezydencie. Stocznie już upadły, co teraz górnictwo ?

Wywiad marszałka ma jeszcze jeden podtekst jakoby Kaczyńskie kłamał historycznie. Pani Krzywonos, z całym szacunkiem ale nie była pierwsza – to nie ona rozpoczęła strajki komunikacyjne. Mimo wspaniałych wywiadów i całej otoczki medialnej. Polecam, panie marszałku, poczytać od biuletynu IPN po wpisy bloggerów i dziennikarskie śledztwa.

poniedziałek, 6 września 2010

Słońce Peru , globtroter podróżuje

Po ostatniej, nieco egzotycznej, wizycie nasz premier zasmakował nieco podróży i zamierza w przyszłości zostać globtroterem. Rozpoczął od Peru, tym razem za cel swojej podróży wybrał Indie oraz Wietnam. Czego tym razem szuka, poza wrażeniami i chęcią być może wypoczynku, Donald Tusk z całą podróżną ekipą.

Chodzą pogłoski, iż w Peru naszemu premierowi udało się dobić targu. W zamian za kilka żubrów, to od dzisiaj nasz towar eksportowy numer jeden, dostaliśmy dwie lamy i czapkę. Tak więc to nie była tylko wyprawa, to było coś więcej – ocieplenie stosunków między oba narodami. Ocieplenie dość dosłowne – bowiem został nasz premier okrzyknięty słońcem Peru. Dodano jeszcze – król bajeru, ale to zupełnie nieznaczący element układanki.

Wietnam – jest pewne zwierze hodowlane, które premier mógłby do Polski sprowadzić, to świnia wietnamska. Podobno nieco smaczniejsza od naszych, no i byłoby się czym pochwalić. Otóż, celem wizyty jest tym razem zachęcanie przedsiębiorców do inwestowania w Polsce. Wspaniale. Historyk z wykształcenia, z zamiłowania premier – uznał, że warto odwiedzić forum biznesowe oraz porozmawiać z gubernatorem stanu Karnataka, Shri Hans Raj Bhardwajem.

Indie – chętnie inwestują w krajach europy wschodniej, więc świetna myśl. Tylko jak ich przekonać, skoro przez wiele lat się nie udało. Być może cudotwórca - Donald Tusk, przekona indyjskich inwestorów. Sypnie anegdotą, pięknie się uśmiechnie do wspólnego zdjęcia.

Inwestowane zagraniczne pieniążki są ostatnio koszmarem nocnym Platformy Obywatelskiej. Tak Panie i Panowie, nie zapomnieliśmy o katarskim inwestorze. Gastronomiczny klops, jednym słowem Donaldzie nie idźcie tą drogą – zmieniając nieco znaczenie klasyka.

niedziela, 5 września 2010

Paweł Graś – żartowniś

Ilekroć odzywa się rzecznik rządu, mam ochotę wstrzymać oddech i zapchać sobie uszy watą. Wodolejstwo, to chyba szkolne kursy w partii bowiem obecny prezydent Komorowski zanudza jak mało kto. Opanowane do perfekcji unikanie odpowiedzi na ważne pytania. Rzucane riposty w stylu „pod sklepowym”. Rzec można, jaki rzecznik taka partia no i mamy w końcu w PO kilku dowcipnisiów.

Co tak bardzo mnie zszokowało. Poczucie humoru, może na angielskim dowcipie się mało znam, choć mogę urazić tenże naród – porównując go właśnie do typowego angielskiego żartownisia. Otóż, słynący z dodatkowej pracy u Niemca, rzecznik rządu sypnął dziś żartem jak prawdziwy komik. Napięta atmosfera, która podczas nagrywania audycji radiowej w Radiu Zet, mogła nieco wyprowadzić z równowagi – wyprowadziła.

Na pytanie, z resztą znaczące, dlaczego skrzydło odpadło ze starciem z czterdziesto centymetrową brzózką – rzecznik rządu RP odpowiada :
Cytat: „Bo ktoś je nadpiłował.” Radio Zet

No wspaniała odpowiedź. Godna przedstawiciela naszych władz, mógł Pan z nim poczekać do 10 września. Marginalizowanie całej sprawy smoleńskiej, to już chleb codzienny który nieco czerstwieje. Po co więc odpowiedzieć godnie, z szacunkiem i opanowaniem, skoro można rzucić dowcipem i zrobić z siebie komika.

To jeszcze nic. Rzecznik miał dobry dzień, sypnął z drugiego rękawa żartem roku. Oto i on :
Cytat: „A pan pewnie podziela teorię, że dobijałem rannych na lotnisku?” Radio Zet

Jeśli tak będziemy odpowiadać na nurtujące nas wszystkich pytania, daleka droga do odszukania jakiejkolwiek prawdy. Rzecznik nas ma gdzieś i bawi się w komika. Donald Tusk podnosi podatki. Psychiatra Klich reformuje wojsko.

Oj, udało nam się przetrwać te kilka lat. Co dalej ?

sobota, 4 września 2010

Jarosław i Marek w jednej partii byli

Choć w domu nie stali, w partii sobie żyli,
Jarosław na samej górze, Marek rozpoczął na partyjnym dole,
Marek spokojny, nie wadził nikomu,
Jarosław najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował na byłych agentów,
Krzyczał, straszył, spocił całe czoło
Pokazał gdzie my, a gdzie stało zomo,
Choć wizerunek zmienił, tempem wyborczym
Nader ją szybko musiał zakończyć
Znosił to Marek, bo w końcu to PiS
Podsumował to wszystko, otwarty pisząc list
Kogo to wina, jakie czekają go klęski
Odwaga i honor, ot co! Marek był męski
Otwartą formą, Jarosław drapie się po głowie
Jakże tak można, kompana w ojczystej mowie
Pogrążyć, wady ukazać, wytknąć publicznie
Jak to Jarosław, zmienił się ślicznie

Z tej powiastki morał w tym sposobie:
Jak ty komu, tak on tobie.

czwartek, 2 września 2010

Co tam w CBA ?

Dobrze funkcjonujący aparat do zwalczania korupcji, po usunięciu Mariusza Kamińskiego nagle przestał istnieć. Formalnie istnieje, ma nowego szefa, prawdopodobnie nową ekipę agentów „Tomków”. Co się więc stało, że powykrywane afery nie istnieją, a nowych się nie wykrywa ?

Afera hazardowa, patologiczna sytuacja przy tworzeniu ustawy hazardowej. Ośmiu bliskich współpracowników premiera pożegnało się ze swoim stanowiskiem. Poseł Chlebowski wypocił się za całą karierę polityczną, na słynnej konferencji prasowej. Minister Drzewiecki uważa, że Polska to dziki kraj, a Grzegorz Schetyna jest dziś marszałkiem sejmu. Afery nie było, patologii również - więc afera to tylko niewypał Kamińskiego. Dlaczego więc „Rychu” i „Zbychu” utracili swoje ciepłe posadki ?

Beata Sawicka, której tak bardzo spodobał się perfum agenta Tomka – że wzięła od niego nieco pieniędzy. Płakała przed kamerami, jak bardzo ją skrzywdzono. Grano uczuciami i jako słaba kobieta nie potrafiła oprzeć się agentowi. Ten raczył ją drogimi prezentami, kwiatami – był szarmancki, elegancki no i przystojny. Od takiej pokusy nie łatwo się obronić.

Raport Pitery, który tak miał obnażyć Kamińskiego i jego „chłoptasiów” tj. agentów – był bardziej komiczny niż prawdziwy. Premier powołał przecież zacną współautorkę słowników, która zna się na tym gdzie remontowane są samoloty rządowe – no i na korupcji.


Co robi CBA, tylko grzecznie pytam …
Najlepsze Blogi Polityczne