wtorek, 24 sierpnia 2010

Migalski jak bokser

Nieco sportowo robiąc wyćwiczone do perfekcji uniki, dostając cios za ciosem, lecz silnie czekając do końca ostatniej rundy. Przykład wziął się sam z siebie, bowiem nikt, „podsklepowym” żargonem, nie oklepywał europosła. Pan Miglaski od samego początku wzbudzał respekt i szacunek przeciwników, politycznie wykształcony potrafił wyciągnąć z nikąd garść „ciepłych” aluzji oraz polemizować na poziomie nie przekraczającym „Niesiołowskiej” wściekłości. Z takim przeciwnikiem liczy się trener przeciwnika, w tym wypadku sam premier Tusk, liczą się także sparingpartnerzy – obóz Prawa i Sprawiedliwości.

Listem otwartym europoseł pokazał, że potrafi bić prawe sierpowe (będzie gafa jeśli silniejsze sierpowe bije z lewej). Jednak przez kilka lat nie potrafił wyćwiczyć do perfekcji ciosu nokautującego. Być może cios ostateczny jeszcze nadejdzie, lecz obawiam się mocniejszej kontry niż ponownego ataku.

Pan Migalski raz za razem punktuje, dostaje silne ciosy – od samego siebie i przyjaciół partyjnych. Obóz kibicuje, wywiesił nawet transparent z napisem Migalski na premiera – lecz szybko go zdjęto po interwencji trzymających lejce partyjne.

To półmetek, trwa 6 runda. Ciągle czekamy na odzew przeciwnika, który mimo bierności w działaniu dostaje wiwaty na stojąco od publiczności, o dziwo, od obiektywnych komentatorów. Przedstawienie trwa, kibicujący bawią się świetnie – czekają z niecierpliwością aż nadejdzie kolejna runda wyborów.

Kolejna runda przegrana …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najlepsze Blogi Polityczne